Quantcast
Channel: Joanka-z - blog o szyciu
Viewing all 190 articles
Browse latest View live

Suknia ślubna Magdy

$
0
0

Pamiętacie jak szyłam swoją suknię ślubną (tą TUTAJ)? Klęłam pod nosem, że nigdy więcej. No i  tak... przemogłam się. Uszyłam suknię ślubną Magdzie.

Ślub Magdy i Mirka przeżywałam trochę jak swój własny - nie dość, że są nam od dawna bardzo bliscy i dla nas ważni to sam ich ślub trochę przypominał mi nasz. Kiedy Magda spytała czy nie pomogłabym jej w sukni i pokazała swój pomysł na wymarzoną, prostą w kroju kreację - zgodziłam się bez wahania. To tak naprawdę połączenie koronkowej bluzki i spódnicy, które docelowo mają posłużyć jako ubrania do noszenia, a nie strój "na raz". Bluzka była kupiona na ten cel, ale ostatecznie przerobiłyśmy są od początku i z zasadzie uszyłyśmy na nowo, aby ją idealnie dopasować. Sama spódnica to prosta maxi, z karczkiem i głębokimi kieszeniami z wlotami ozdobionymi koronką z bluzki. Taki prosty krój, a ile w nim mocy! W połączeniu z urodą Panny Młodej - bajka i mam nadzieję, że się ze mną zgodzicie.

Przyznam, że podczas krojenia i szycia poszczególnych elementów stresowałam się bardziej, niż przy swojej, która była dużo bardziej skomplikowana, zbudowana z kilku długich klinów od szyi po tren. Prosty krój nie pozwala na ani jedno niedociągnięcie, które od razu widać, a duży dekolt na plecach wymagał sporo naszych kombinacji, aby góra trzymała się stabilnie na ciele. Kiedy Magda przyszła na ostatnią przymiarkę i powiedziała "Asia, jest taka jak chciałam" to myślałam, że się poryczę ze szczęścia i już nie mogłam się doczekać jak spotkamy się na ceremonii!


I przepięknie uchwycona w kadrze Aliny:

fot. Alina Żemojdzin

Najgorsze jest to, że pod wpływem weselnych bąbelków obiecałam suknię jeszcze jednej Przyjaciółce pod warunkiem, że znajdzie w końcu faceta. Obiecuję, że na trzech sukniach się skończy i chylę czoła wszystkim, którzy takie wymarzone suknie tworzą, bo to ogromne wyzwanie. Ale jaka satysfakcja! Jest mi szalenie miło, że mogłam dołożyć małą cegiełkę do Ich pięknego ślubu!

Pozdrowienia,
Joanka 

PO CO TO KUPIŁAM #31 - bawełna i kurtka parka

$
0
0
Od dwóch lat miałam ambitny plan, aby uszyć parkę, tylko kopa w tyłek mi zabrakło!

Kop przyszedł we wrześniu. Na facebookowej grupie "Po co to kupiłam?!" wrzesień był czasem na jesienne wyzwanie - celem było uszczuplenie zapasów zgodnie z zaplanowanym, jednym celem - powoli, ale konkretnie i do przodu. Postanowiłam ambitnie zabrać się za parkę, bo miesiąc to przecież sporo czasu! Oczywiście na drodze musiał stanąć jak horda trolli szereg przeszkód: brak materiału w sklepie, to, że Paweł przebił stopę gwoździem na działce i nie mógł chodzić, a także próba zrozumienia opisów w Burdzie (to chyba najbardziej, bo niektóre czytałam pewnie z 10 razy, zanim zrozumiałam o co w ogóle chodzi w miejscu, gdzie moja logika przestawała działać). 


Za ile i kiedy kupiłam?
Na parkę wybrałam tkaninę z Ikei. Kupowałam ją na raty przez ostatnie 2 m-ce: raz na półce było ostatnie 1,5m, co opóźniło moje szycie, później dokupiłam jeszcze 2m i jeszcze kontrolnie, na zaś 0,5m (koszt: 64 zł). Pistacjowa dzianina została mi po uszyciu tej bluzki w misie (do niej skroiłam tylko rękawki, reszta czekała), a tkanina w kwiaty - akurat kwiatów mam dużo na półce, te wydały mi się idealne!

Po co to kupiłam?

Materiał kupiłam konkretnie na parkę, resztę tkanin dobrałam kolorystycznie z zapasów z półki. Doszło do mnie, że dzięki "po-co-wpisom"świadomiej kupuję materiały, bo wiem, że będę musiała się z nich przed Wami i sobą rozliczyć ;)

Co z tego ostatecznie powstało?
Zgodnie z planem: parka!

Wstępnie wybrałam 3 modele, zdecydowałam się ostatecznie na wykrój #129 z Burdy 9/2012 - kupiły mnie kieszenie, głęboki kaptur i ładne rozcięcie z tyłu. Bardzo pomógł mi wpis Chie z bloga Vivat Veritas, która szyła ten model. Już na wstępnie wiedziałam, że muszę zwęzić rękawy i zmniejszyć kaptur, a jej wyraźne zdjęcia pomogły mi bardziej niż gazetowe opisy. Przywykłam do tego, że mam jakąś taką łatwość szycia - siadam, godzinka, dwie, trzy - uszyte, a ta kurtka zadziałała ewidentnie jak kamień na kosę! Szycie dało mi w kość, ale czuję, że nauczyłam się czegoś nowego. Nigdy nie szyłam kurtki, a wszywanie podszewki wydawało mi się zawsze ostrą jazdą bez trzymanki! Szyjąc ją spędziłam 3 wieczory, siedząc czasem do północy z wypiekami i myślą w głowie "szyj póki rozumiesz, jutro zapomnisz!". Szyjący - znacie to?  


Wykrój: Burda 09/2012, model 129.
Materiał: Materiał to płótno o niezbyt zbitym splocie, więc by docieplić kurtkę na podszewkę wybrałam grubszą dzianinę pętelkową, a nie cienki jersey, który sugeruje magazyn. Wnętrze kaptura: kwiecista, gruba bawełna satynowa. 
Modyfikacje: kroiłam swój rozmiar 38 z zapasem 0,5 cm, rękawy zwęziłam o 8 cm i wydłużyłam o 5 cm (mam 175 cm wzrostu), zrezygnowałam z łat na łokcie. Zdecydowanie spłyciłam i skróciłam kaptur. 
Co bym zmieniła w wykroju? Szczerze mówiąc po uszyciu kurtki doszłam do wniosku, że nie trzeba zwężać rękawów. I Szlufka! Podczas szycia pamiętałam o tym, by wszyć "dzyndzel" do wieszania na wieszaku i... zapomniałam!

Ogólnie jestem szalenie zadowolona, ale ku przestrodze od razu po uszyciu wywaliłam wykrój, aby się nie brać za niego drugi raz! Czuję, że jest totalnie moja, wykrój polecam - szalenie wygodna i te KIESZENIE!

 

Lecę dalej buszować w krzakach!
Miłego weekendu!
Joanka

- - - - ✂️- - - -

PO CO TO KUPIŁAM to akcja, którą zainicjowałam po tym, gdy odkopałam spod fury kurzu mój stos ubrań, rzeczy do przeróbki i materiałów kupionych tylko po to, by "kiedyś" coś z nich uszyć. Okazało się, że zachomikowałam ponad 100 rzeczy do przeróbki - czas się nimi zająć! Celem akcji jest regularne uszczuplenie rzeczy czekających "na potem". Mój cel to 1 rzecz na 2 tygodnie, efekty prezentuję w co drugi piątek na blogu. Też jesteś typem chomika? Zachęcam, przyłącz się do ruchu oswobodzicieli szaf, kątów, strychów i piwnic!

Szczegóły akcji: KLIK
Chcesz zobaczyć moje efekty? Zapraszam - KLIK!
Zapraszam też na naszą grupę na Facebook`u: KLIK - nie tylko dla szyjących! ;)

PO CO TO KUPIŁAM #32 - resztki lnianych ubrań

$
0
0


W mojej kolekcji chomikowanych rzeczy dużo miejsca zajmowały zawsze lniane materiały i ciuchy. Naturalnego lnu nie da się przecenić, a kiedyś obiecałam sobie nawet, że będę nosić tylko lniane ciuchy. W praktyce spasowałam, ale materiały zostały! Dziś pod nożyce pójdą resztki spodni i spódnicy.


Po co to kupiłam?
Ciemniejszy materiał kupiłam z myślą o spódnicy - spodobał mi się folkowy pasek. Uszyłam ją, owszem, nawet kilka razy założyłam i znów trafiła na stos, po odcięciu gumki. Spodnie dostałam od koleżanki - wzięłam, bo lnu nie odmawiam. Zdążyłam je nawet ciachnąć, ale nie przypominam już sobie o wtedy miałam na myśli.

Za ile i kiedy kupiłam?
Spodnie dostałam ok 4 lata temu, materiał na spódnicę... z 6 lat? Na pewno dałam za niego kilka złotych w lumpeksie. 

Co z tego ostatecznie powstało?
Kosz - pieniek!

Układając ostatnio materiały wkurzyłam się, że te lny leża i leżą i rządzi mini paradoks "nie użyję, bo szkoda". Postanowiłam uszyć z nich coś przydatnego - wymyśliłam pojemnik do domu, ale ostatecznie zostawiłam go w pracowni ;) pod lny podłożyłam owatę i kawałem materiały usztywniającego. Moim skromnym zdaniem wyszło super :D  





Po uszyciu tego pniaczka wygrzebałam jeszcze materiałów - przerobię je na mniejsze pojemniki!



Mam nadzieję, że Was zaskoczyłam ;)
Wasza Joanka

Kochani! Jutro będę dostępna na otwartych warsztatach szycia "Make it Yours", organizowanych przez  JUKI w Warszawie przy ul. Mysiej 3 (godz. 11-18). Zapraszam Was na wspólne szycie worków-plecaków z użyciem papieru Washpapa! Warsztaty są otwarte, nie ma zapisów (kto pierwszy przy maszynie ten lepszy) i darmowe! Link do wydarzenia: KLIK

- - - - ✂️- - - -

PO CO TO KUPIŁAM to akcja, którą zainicjowałam po tym, gdy odkopałam spod fury kurzu mój stos ubrań, rzeczy do przeróbki i materiałów kupionych tylko po to, by "kiedyś" coś z nich uszyć. Okazało się, że zachomikowałam ponad 100 rzeczy do przeróbki - czas się nimi zająć! Celem akcji jest regularne uszczuplenie rzeczy czekających "na potem". Mój cel to 1 rzecz na 2 tygodnie, efekty prezentuję w co drugi piątek na blogu. Też jesteś typem chomika? Zachęcam, przyłącz się do ruchu oswobodzicieli szaf, kątów, strychów i piwnic!

Szczegóły akcji: KLIK
Chcesz zobaczyć moje efekty? Zapraszam - KLIK!
Zapraszam też na naszą grupę na Facebook`u: KLIK - nie tylko dla szyjących! ;)

PO CO TO KUPIŁAM #33 - dresówka w leśne misie

$
0
0

Często się łapię na tym, że jestem chomikiem wzorolubnym. Kupuję czasem materiały tylko dlatego, że są ładne, też tak macie? W tym przypadku akurat jestem usprawiedliwiona, bo materiał wpadł w oko kumpeli - uszyłam jej z niego bluzę. Reszta materiału czekała na swój dobry moment i o tym będzie ten wpis.


Po co to kupiłam?
Na bluzę dla koleżanki.

Za ile i kiedy kupiłam?
Ciut ponad pół roku temu, materiał kupiłam po cenie sklepowej (ok. 36 zł / mb).

Co z tego ostatecznie powstało?
Tego bym się sama nie spodziewała - kurtka dla nowo narodzonego Maluszka!

Jakiś czas temu zgłosiła się do mnie Tosia z Innego życia (nie znacie? nadróbcie prędko i poznajcie to miejsce w sieci, w którym czas zwalnia!) z pytaniem o kurteczkę dla jej jeszcze nienarodzonego synka. Kurtka miała być w leśne zwierzaczki z uszami misia - marzenie, szyję! Traf chciał, że... spodobał się jej materiał, który miałam już na półce, a którego ilość okazała się idealna dla uszycia takiego maleństwa. Nie ma przypadków! Temat ubranek dla dzieci jest mi całkowicie obcy, więc sięgnęłam po gotowy wykrój z Burdy (Burda 9/2013, model 143), okazał się idealny. Jedyną modyfikacją jest to, że zamiast guzików wszyłam zamek. Kurteczka uszyta z podwójnej warstwy grubaśnej dresówki. Cieplutka!  


Szyłam oczarowana i aż szkoda, że u mnie w najbliższej rodzinie i wśród znajomych nie ma podobnych maluszków,aby móc im szyć! Wystarczy niewielki kawałek materiału, a można wyczarować cuda!


Pamiętacie lniane materiały z poprzedniego posta (KLIK)? Uszyłam 2 dodatkowe pieńki-pojemniki. Jeden będzie zbierał w domu skarpety do cerowania, a dwa zostaną w pracowni - będą na materiały i przybory do pisania, o!


Co następnym razem? Sama jestem ciekawa!
Kreatywnej mocy Wam życzę!
Joanka
- - - - ✂️- - - -

PO CO TO KUPIŁAM to akcja, którą zainicjowałam po tym, gdy odkopałam spod fury kurzu mój stos ubrań, rzeczy do przeróbki i materiałów kupionych tylko po to, by "kiedyś" coś z nich uszyć. Okazało się, że zachomikowałam ponad 100 rzeczy do przeróbki - czas się nimi zająć! Celem akcji jest regularne uszczuplenie rzeczy czekających "na potem". Mój cel to 1 rzecz na 2 tygodnie, efekty prezentuję w co drugi piątek na blogu. Też jesteś typem chomika? Zachęcam, przyłącz się do ruchu oswobodzicieli szaf, kątów, strychów i piwnic!

Szczegóły akcji: KLIK
Chcesz zobaczyć moje efekty? Zapraszam - KLIK!
Zapraszam też na naszą grupę na Facebook`u: KLIK - nie tylko dla szyjących! ;)

Let it slow... Czyli jak nie zwariować kupując rękodzieło na Święta

$
0
0
Co do tego, że warto wybierać rękodzieło nie muszę przekonywać. Fantastyczna jakość, pomysłowość i ogromne serca polskich Twórców sprawia, że z roku na rok coraz więcej osób wybiera wyjątkowe dzieła ich rąk. Jako, że od kilku lat również moja pracownia zmienia się w ciągu listopada i grudnia w "pracownię Mikołaja" opiszę Wam jak czas przedświąteczny wygląda z punktu widzenia "elfa".


Jako dziecko bardzo lubiłam nagrany na kasetę odcinek Disney`a pokazujący pracownię św. Mikołaja - ten dokładnie. Porządek, wszystko śmiga jak w zegarku, równo ułożone, wszyscy uśmiechnięci, krasnale wesoło pogwizdują pod nosem. Brzmi jak w bajce? Tak też jest w istocie. A jak to wygląda naprawdę? 

Wakacje - startujemy!
Niektórzy rękodzielnicy zaczynają przygotowania do Świąt już w wakacje. Ozdoby choinkowe szyte w lipcu? To naprawdę nic zaskakującego - lepiej przygotować się wcześniej. U każdego boom przychodzi w różnym momencie, ale kulminacja zaczyna się przeważnie pod koniec listopada. Chcąc zakupić ręcznie stworzone przedmioty warto się przygotować, bo ich zakup i wybór nie przypomina wypadu po bułki do piekarni - nie chcesz kupić przecież czegoś z fabryki, tworzonego masowo i sztampowo. 


Produkty pełne serca kupuj z sercem, ale i z głową!

Jak to jest, że śmiejemy się z tego, że Święta wkraczają do sklepów już wraz z początkiem listopada (ba! tym roku widziałam bombki w jednym ze sklepów budowlanych już w połowie października), a fakt, że Wigilia jest za tydzień zaskakuje wiele osób tak nagle jak zima kierowców? Tydzień-dwa przed Świętami zaczyna się ogólna panika jakby te święta wyskoczyły znienacka! Hasła "spokój", "radość", "hygge", "slow" są wszędzie dookoła. Może to zabrzmi banalnie, ale przygotuj się na spokojnie, zrób listę, rozplanuj wydatki, abyś miał/a czas na znalezienie naprawdę wyjątkowego i trafionego prezentu. Kupionego z sercem, nieprzypadkowego - stworzonego uważnie i dokładnie, specjalnie z myślą dla bliskiej Ci osoby. Na tydzień przed Wigilią może się okazać, że jest już za późno na zgłaszanie marzeń rękodzielnikowi. Niektóre pracownie zamykają możliwość składania zamówień świątecznych nawet na 3 tygodnie przed Świętami, dając możliwość wyboru jedynie spośród rzeczy, które zostały na stanie. Niektóre wytwory rąk powstają w 2 dni, na inne poczekasz miesiąc. Pamiętaj, żeby poza czasem realizacji zamówienia dodać czas wysyłki. Upewnij się jaki jest czas realizacji zamówienia, aby zaoszczędzić sobie niepotrzebnych zmartwień i dodaj kilka dni więcej na oczekiwanie na przesyłkę - na zaś, lepiej przecież mieć zapas i uchronić się od sytuacji losowych.

Być może w rozplanowaniu zakupów pomoże Ci fakt, że również Rękodzielnicy i Projektanci biorą czasem udział w ogólnych akcjach marketingowo-promocyjnych na przełomie listopada i grudnia, z których najważniejsze to Black Friday, Cyber Monday i Dzień Darmowej Dostawy (kolejno: 24.11, 27.11 i 5.12). Moi Klienci na przykład wiedzą, że przeceniam produkty tylko i wyłącznie w dwa dni w roku - w moje urodziny 10.07 i w Black Friday właśnie - to forma prezentu ode mnie, aby im podziękować za to, że są ze mną i cieszę się, że mogę sama stać się trochę Mikołajem, a nie tylko elfem. Korzystają z tego chętnie - ja mimowolnie poddaję się klęsce urodzaju, ale cieszę się, że to właśnie moje dzieła są wybierane jako te, którymi chcecie obdarować Bliskich. Wiem, że wiele tworzących osób ma takie podejście.


"Pani uszyje poza kolejką!"
Dopiski "pilne, na Święta", "zależy mi na szybkiej wysyłce - to prezent" - napisane 5 grudnia, kiedy czas realizacji wynosi np. 5 dni są czasami naprawdę niepotrzebne - spokojnie, zdążymy. Dlaczego prezent jednej osoby ma być pilny bardziej niż prezent osoby 5 zamówień wcześniej? Wszyscy tak samo chcą zdążyć na ten magiczny czas. Zamówienia grudniowe chyba wszyscy rękodzielnicy traktują jako pilne, świąteczne. Wszystkie są równie priorytetowe i tak samo jak Wam zależy nam na tym i robimy wszystko, aby trafiły na czas. Rękodzielnicy naprawdę zdają sobie sprawę, że powierzacie im ważne zadanie w ich ręce i zrobią wszystko, czasem kosztem wielu swoich spraw i dogodności, aby wszytko było dopięte na ostatni guzik i wszystkie życzenia spełnione. Wyobrażasz sobie, aby Twój prezent nie zdążył dotrzeć? My też nie! 

Rękodzielnik potrzebuje maksymalnego skupienia, perfekcji i pewnej ręki. 
Pozwól mu na to. Kiedy widzisz dopisek "czas realizacji wynosi 5-7 dni roboczych" nie pytaj na drugi dzień "czy już? kiedy mogę się spodziewać mojego zamówienia?". Wielu rękodzielników, w tym ja, nie ma osobnego sztabu osób odpowiedzialnych wyłącznie za kontakt z Klientem. Próba podzielenia doby na tworzenie, maile, telefony, sen, pakowanie jest często trudna. Sama często zamiast odpisywać w ciągu pół godziny na maile dotyczące realizacji zamówienia po prostu je realizuję, a na wiadomości odpisuję w nocy, bo nie mogę być przy laptopie i maszynie do szycia jednocześnie. Prezent nie może być wykonany byle jak, na szybko, drżącą ręką - osobiście wstydziłabym się Wam takiego wysłać i jestem pewna, że nie chcielibyście takiego dostać. Zaufajmy sobie nawzajem i pomóżmy, wedle złotej zasady "albo szybko albo dobrze".

Jestem w stanie zaryzykować stwierdzenie, że okres przedświąteczny jest najbardziej gorącym okresem dla Rękodzielników wszystkich branży i każda nasza pomyłka w zamówieniu kosztuje naprawdę bardzo, bardzo dużo, każda godzina jest na wagę złota. Raz, jeden jedyny raz zdarzyło mi się w zeszłym roku spakować na odwrót dwa zamówienia i popędziły pod nie swoje adresy. Szczęście, że obie Panie szybko zareagowały, a przesyłki zdążyły do mnie wrócić i dotrzeć pod właściwe adresy przed Świętami! Od tego momentu pakuję wolniej, ale mam pewność, że wszystko gra!

A ci kurierzy to są beznadziejni!
Wyobraź sobie, że masz do "obskoczenia" 20 punktów (dziś wyjątkowo mniej, bo to środa, najwięcej jest w poniedziałek i wtorek - wtedy kumulują się zamówienia z weekendu) i nagle liczba ta wzrasta do 100, może 120 punktów (na szczęście nie z dnia na dzień, zaczyna się to miarowo od końca października), a doba wcale nie jest dłuższa! Nie daj Boże trafi Ci się w międzyczasie awantura z klientem lub korek na drodze. Nic dziwnego, że kurierzy potrafią się pomylić, dotrzeć do Ciebie o 15 min lub o 2 dni za późno niż to było ustalone lub są po prostu niemili. Kurierzy chodzą zdenerwowani, niewyspani - są naprawdę dzielni, serio. Tak samo listonosze czy osoby obsługujące paczkomaty. Osobiście w grudniu bardzo doceniam działania Poczty Polskiej - duża część ruchu paczkowego jest skierowana na firmy kurierskie, co odciąża pocztę, która działa naprawdę sprawnie. 

Co roku okres narzekania na wszystkie drogi przekazujące paczki kumuluje się w grudniu. Oszczędźmy sobie wszyscy nerwów i bądźmy dla siebie wyrozumiali. Może zamiast warknąć wystarczy się uśmiechnąć i dać drugiemu człowiekowi, który doręczył nam przesyłkę lub wydaje ją w okienku, dawkę otuchy w tym zabieganym czasie? 

Spotkajmy się!
Pamiętam dokładnie jak 3 lata temu rano w Wigilię zadzwonił do mnie pan z pytaniem o możliwość zakupu. "Nie proszę Pana niestety, jest Wigilia - jestem już w domu, pracownia jest zamknięta". "To ja przyjdę do Pani do domu i sobie coś wybiorę". Naprawdę. Jest tyle okazji, aby się spotkać, odwiedzić pracownię/sklep Twórcy - czy naprawdę warto odkładać to na łapanie go w pocie czoła kilka godzin przed wręczeniem prezentu? 

Gdzie szukać rękodzieła? 
Polecam bezpośredni kontakt z marką/rękodzielnikiem przez ich strony i sklepy - tu znajdziecie najpewniejsze informacje z pierwszej ręki. Szeregi twórców czekają na Was również w pośredniczących galeriach internetowych z rękodziełem, np. DaWandaArtMadamEtsyDecobazaarShowroomPakamera. Bardzo, bardzo mocno polecam Wam kiermasze i targi rękodzieła, które odbywają się w większości miast. Nie dość, że możecie kupić pewny prezent od ręki, obejrzeć go, skonfrontować ze swoimi potrzebami i wizją, ale też porozmawiać z Twórcą, dowiedzieć się jak dane cudo powstało (może towarzyszy mu wyjątkowa historia? a tak często jest!). Ponadto Rękodzielnicy mają często ze sobą w takich miejscach wyjątkowe pojedyncze egzemplarze, nie wystawiane w sklepach, galeriach - możecie znaleźć prawdziwe perły! 

Dla rękodzielnika to nie jest tylko i wyłącznie czas na zarobek - to moment, w którym jesteśmy odpowiedzialni za Wasze wymarzone, wyjątkowe pomysły, które pokrywają się z naszymi umiejętnościami. Szalenie dużo produktów ma szansę trafić w nowe, najodleglejsze zakamarki świata, to czas, kiedy produkty mogą poznać osoby które wcześniej tych produktów nie znały. To czas za zaskoczenie, miłe uśmiechy i masę pozytywnej energii! "To jest to czego szukałam!". "Pan to zrobił idealnie". "Taki drobiazg, a Mama wzruszyła się do łez" - dla takich emocji pracujemy, bo tak naprawdę praca rękodzielnika to zawód, który polega na spełnianiu marzeń. Prawdziwy rękodzielnik z pasją wie, że nie może zawieść klienta nigdy, nie tylko w okresie Świątecznym, kiedy listy życzeń do spełnienia pękają w szwach! Kupując rękodzieło kupujecie czas, lata doświadczeń, zaangażowanie i masę serca, wspierając w ten sposób pasję i pomysł, by robić to dalej, w zamian dostajecie owoc skrzyżowania emocji i umiejętności.

* * *

Być może nie powinnam obnażać kulis i pozwolić Wam snuć obraz wypoczętych elfów-pracowników w wysprzątanych pracowniach, pełnych tworzących się prezentów, gdzie wszystko pracuje jak w przytoczonej przeze mnie na początku bajce. Pozwoliłam sobie na uogólnienia, zdaję sobie sprawę, że mogą istnieć miejsca, w których wszystko idzie w wersji "slow", ale po rozmowach z dużą liczbą znajomych rękodzielników wiem, że raczej tych miejsc jest niewiele.

Czasami w tym przedświątecznym szalonym pędzie potrafimy zapomnieć o czymś najbardziej dla Świąt istotnym - że po drugiej stronie też jest człowiek (tak, na poczcie też), a produkty do wykonania ich z sercem potrzebują czasu, uśmiechu i chętnej ręki tego, który ma je wykonać. Każdy z nas ma ochotę spędzić Święta i przygotowania do nich najpiękniej jak się da, bez myśli, że jedyną potrawą wigilijną jaką będziemy w stanie zrobić będzie - jak to kiedyś ujęła moja szyjąca koleżanka - "barszcz z uszkami, ale tylko pod warunkiem, kiedy padniesz w niego twarzą". Bądźmy dla siebie wyrozumiali i serdeczni - czy nie o to tu chodzi? 

To wspaniałe móc tworzyć specjalnie dla Was wyjątkowe i niepowtarzalne prezenty! Informacje zwrotne, że Wasze wybory zaskoczyły i wzruszyły Waszych bliskich są tak naprawdę jednym z najpiękniejszych podarunków również i dla nas i podziękowaniem za włożone serce. Aby zakląć w nich kawałek siebie potrzebujemy odrobiny zaufania i czasu, więc....

Let it slow, let it slow, let it slow!


Pięknego, spokojnego czasu przedświątecznego Wam życzę!
Wasza Asia - Joanka Z.

TUTORIAL: JAK USZYĆ MAŁĄ, ELEGANCKĄ TOREBKĘ Z PAPIERU WASHPAPA

$
0
0

Zimowe wieczory spędzone z kocem i wielkim kubkiem ciepłej herbaty - znacie to? Zima to nie tylko potrzeba schowania się przed mrozem, ale także czas, by wyjść mu na przekór ciepłem towarzystwa najbliższych! To czas rodzinnych spotkań i imprez: Wigilia, Święta, Sylwester, karnawał, Studniówka - jest tyle okazji, aby zabłyszczeć! Czy istnieje bardziej praktyczny dodatek w takich sytuacjach niż mała torebka? Chyba nie. Ta, którą chcę Wam zaproponować doda błysku każdej stylizacji, a faktem, że jest papieru, a nie ze skóry, zaskoczycie niejedną osobę!


Pokażę Wam jak łatwo uszyć praktyczną, poręczną torebkę z papieru Washpapa. Zaraz zobaczysz, że jej wykonanie naprawdę nie jest trudne. Wystarczy jeden zimowy wieczór, kilka przeszyć i maźnięć klejem, by stworzyć dodatek, który sprawdzi się w tak wielu okolicznościach! Jeśli chcesz, by torebka miała bardziej codzienny charakter zastąp ją Washpapą bez połysku. Dzięki wodoodporności zaimpregnowanego papieru torebka będzie trwała i sprawdzi się przez cały rok!

Czego potrzebujemy?
- Washpapa  AGED lamina+ (kolor: ciemne srebro) - arkusz 0,5 m
- maszyna do szycia ( u mnie JUKI HZL-F600)
- klej introligatorski (lub wikol) - najlepiej z aplikatorem
- zamek 18 cm
- kombinerki
- łańcuszek - 1 m
- metalowe półkola 2 cm - 2 szt.
- klipsy
- zapięcie magnetyczne
- igła maszynowa (rozmiar 90)
- nici
- nożyk do cięcia
- linijka prosta i ekierka
- ołówek


Jakich materiałów użyć?
Washpapa: wszelkie rodzaje typu AGED - te są bardziej miękkie. Można ją kupić w arkuszach, ale najwygodniejsza w szyciu i najbardziej elastyczna jest Washpapa cięta z rolki.

Nie szyłaś/eś jeszcze z Washpapy?
Spokojnie! Papier jest bardzo wygodny w szyciu - nie strzępi się, można go formować i zginać w palcach. Wykrój narysujesz ołówkiem jak na kartce zwykłego papieru. Jedyne, na co trzeba uważać to to, by nie szyć zbyt gęstym ściegiem - zbyt gęste dziurkowanie osłabia papier, który może się w tym miejscu podrzeć (analogicznie jak perforacje na znaczkach pocztowych). Kluczem do sukcesu jest więc szeroki ścieg (minimum 4mm), mocne nici oraz mocna igła, którą przeszyjesz dość gruby papier. Szycie papieru wymaga ostrożności - jeśli źle przeszyjesz pozostanie ślad po nakłuciu igły. Szyj powoli, uważnie.

Zaczynamy!

1. Na kawałku Washpapy wyrysuj za pomocą linijki poniższe formy: główną bazę torebki, spód klapy (ułatw sobie sprawę wykrajając najpierw jedną formę, po czym odrysuj od niej drugą, aby były identyczne), prostokąt na kieszeń wewnętrzną i dwa małe prostokąty - uchwyty na metalowe półkola.
linie przerywane oznaczają miejsce zgięcia, "X" - miejsce na zapięcie magnetyczne
Wskazówka: jeśli nie masz profesjonalnych krzywików do wykreślenia łuków nie przejmuj się i sięgnij po talerz lub miskę!


2. W spodniej części klapy w połowie jej szerokości, 3 cm od górnej granicy zamontuj część zapięcia magnetycznego z wypustką (natnij nożem papier tak, aby wsunąć w niego "zęby" zapięcia). Następnie posmaruj lewą stronę klejem, przyłóż do lewej strony głównego wykroju i zaciśnij klipsami. Poczekaj aż klej wyschnie.


3. Przeszyj klapę wzdłuż półokrągłej krawędzi między częściami bocznymi torebki. Pamiętaj o zabezpieczaniu początku oraz końca ściegu.


4. Czas na uchwyty. Chwyć w dłoń dwa małe prostokąty i złóż je na pół. Na linii zgięcia umieść metalowe półkola, następnie posmaruj klejem, złóż i zepnij klipsami. Poczekaj do aż klej wyschnie i zdejmij klipsy.


5. 10 cm od dolnej krawędzi natnij papier i zamontuj drugą część zapięcia magnetycznego na wierzchniej stronie.


6. Złóż torebkę na pół, tak, aby boki miały tą samą wysokość.


7. Za pomocą linijki wykreśl linię 2 cm od brzegu boków torebki z obu stron - tu będzie przebiegać linia szycia.


8. Zaznacz miejsce, w którym wszyjesz uchwyty - 1,5 cm od górnej krawędzi. Wsuń uchwyt między warstwy papieru i złap klipsem, aby się nie przesunął podczas szycia.


9. Jeszcze tylko wykreślmy 2,5 cm linię od dolnego brzegu. Wyrysowany kwadrat określi kształt dna torebki. Odetnijmy tą część z obu stron.


10. Zszywamy boki torebki. Pamiętaj o zabezpieczeniu początków oraz końców szwów. Natnijmy skośnie górną krawędź. Dolną krawędź natnijmy wzdłuż ściegu na wysokość ok 5-7 mm, a następnie skośnie - dzięki temu zabiegowi łatwiej zszyjemy dno z bokami torebki. Skośne nacięcia pomogą nam później przy osadzeniu wewnętrznej kieszeni.


11. Rozprostuj boki torebki tak, aby ich dolne krawędzie pokryły się w krawędziami dna. Zepnij torebkę klipsami i przeszyj w odległość 5 mm wzdłuż brzegu. Zabezpiecz dobrze szwy.


12. Tak przygotowaną torebkę umieszczamy w misce lub zlewie, aby namokła. Washpapa wchłania wodę, ale dzięki zaimpregnowaniu nie przepuszcza jej na drugą stronę, dlatego ważne jest, aby zmoczyć ją z obu stron i poczekać chwilkę aż zmięknie. Miękką od wody torebkę wywijamy ostrożnie na drugą stronę. Uformujmy ją w rękach na kształt prostopadłościanu, w miejscach linii zgięcia. 


Tak przygotowana torebka jest już prawie gotowa i jeśli chcesz pominąć kieszeń wewnętrzną - przeskocz do punktu 16.


13. Prostokąt przeznaczony na kieszeń wewnętrzną zginamy na pół. W połowie wykreślmy utwór na zamek 1,5 cm x 18 cm. Wytnijmy go nożykiem. Podłóżmy zamek, zepnijmy go klipsami i przeszyjmy wzdłuż krawędzi nacięcia. 


14. Kieszeń składamy na pół. 2,5 cm od dolnej krawędzi odrysujmy linię, następnie przeszyjmy ją po śladzie ołówka.



15. Kończymy szycie - kieszeń wewnętrzną... wkleimy! W tym celu rozchylmy dolne części  kieszeni  - one oprą się o dno torebki. Otwarte brzegi kieszeni wysmarujmy od środka klejem. Umieśćmy kieszeń w torebce i w boczne wloty kieszeni wsuńmy 2 cm zapasy boków torebki (tak, to dlatego odrysowaliśmy ja tak daleko i nacięliśmy krawędzie, aby teraz było nam łatwiej!). Dopasujmy rozchylony dół kieszeni do dna torebki, napuśćmy pod spód klej. Na tyle ile dasz radę dociśnij sklejone części - zepnij torebkę klipsami, wsuń w środek dwie książki. Odczekaj aż klej wyschnie. 


16. Za pomocą kombinerek rozszerz ostatnie ogniwa łańcuszka i zaczep je o metalowe półkola.


I... jesteś gotowa na wyjście! Brawo!


Prosta, efektowna i klasyczna! Szyjesz torebkę z nami?

To drugi z cyklu czterech tutoriali, przygotowanych we współpracy z Washpapa i JUKI, zainspirowanych porami roku. Chcemy zaproponować Tobie możliwość własnoręcznego uszycia praktycznych akcesoriów, wykonanych z naturalnych tkanin i ekologicznej Washpapy. Zanim przygotujemy kolejny, wiosenny tutorial spróbuj swoich sił w szyciu torebki oraz plecaka-worka z jesienego tutoriala i daj znać jak poszło! :)


2017 - Rok Papieru

$
0
0
Mąż czasem mi wytyka mi tendencję do odcinania, stawiania ram czasowych i podsumowań, ale - skoro zeszły rok nazwałam Rokiem Borsuka - nie mogę się oprzeć pokusie, aby nazwać mijający rok Rokiem Papieru. 



Ten rok to istne szaleństwo! Wyjęłam kartkę, by wypisać najważniejsze osiągnięcia i okazało się, że jedna to za mało! Rok 2017 zdecydowanie kręcił się u mnie wokół impregnowanego papieru, organizacji w papierowym kalendarzu, a jeden z przygotowanych dla Was tutoriali pojawił się w postaci ulotki! Mimo napiętego terminarza udało mi się przeczytać więcej książek niż poprzednich latach!

CO UDAŁO SIĘ OSIĄGNĄĆ?


🌿  PAPIER - zjawił się nagle i podyktował szereg zmian. Na początku roku poznałam Washpapę, która od razu okazała się tym materiałem, którego szukałam. Krótko po tym, 1.02 wygrałam konkurs, szyjąc jako jedna z pierwszych w Polsce papierową nerkę z wypalonym przeze mnie wzorem. O tym pięknym romansie możecie poczytać tutaj: KLIK.
🌿  Papier rozgościł się po szeregu testów pod postacią papierowej linii w sklepie, składającej się z serii nerek i portfeli - KLIK.
🌿  Na przełomie lipca i sierpnia zawiązałam przemiłą współpracę z Washpapą oraz Juki. Wraz z Kasią, Marceliną i Ikuko wymyśliłyśmy dla Was serię tutoriali inspirowaną porami roku. Dzięki nim możecie własnoręcznie uszyć kobiece, praktyczne akcesoria! Do tej pory ukazały się:
🌿  Po raz pierwszy mogliście oglądać mnie w telewizji (KLIK), powstał też film promocyjny marki (KLIK) i filmik z liskami (KLIK)
🌿  Po raz pierwszy mogłam spotkać się z Wami i poprowadzić dla Was warsztaty szycia w ramach akcji Juki Day w Warszawie
🌿  Blog został wyróżniony w kategorii DIY w konkursie na Szyciowy Blog Roku 2016, organizowanym przez firmę Łucznik, a ja wygrałam maszynę do szycia!
🌿  Akcja "Po co to kupiłam?!":
- mimo, że bieżące obowiązki nie pozwalały mi na regularne uszczuplanie zapasów, to i tak nie mam czego się powstydzić: uszyłam 3 koszulki (w lisy, w leśne zwierzaki, w misie), bluza dla mnie, bluza dla Pawłapasek na aparat, pokrowiec na kalendarz, 2 rękawice, 2 łapki kuchenne i 2 osłonki na słoiki, 2 ścierki, bluzka w szopy, 3 sukienki (alpejska, czarna z kwiecistym motywem, etniczna), kosmetyczka, 8 poszewek na poduszki (2 patchworkowe, 6 bawełnianych), torebka, 4 lalki, kurteczka dla dziecka3 pojemniki-pieńkiszarawary i mój majstersztyk - kurtka-parka. Łącznie 39 rzeczy.
- Ponadto na facebook`u powstała grupa wzajemnego wsparcia, zrzeszająca chomikujących i borykających się z "po-co-to-kupionymi" rzeczami rękodzielników wszelkiej maści! Potrzebujesz też motywacyjnego kopa? Dołącz do nas, zapraszam do gniazdka: KLIK!
- Na chwilę obecną moja szafa przeszła armagedon. Przed wigilią usunęłam z niej 3/4 rzeczy, porządki muszą też zagościć na półkach z "po-co-kupionymi" rzeczami, ale o tym opowiem Wam w kolejnym wpisie.
🌿  Napisałam dwa artykuły o rękodziele, z których jestem wyjątkowo zadowolona. Dajcie znać czy chcecie więcej moich przemyśleń w tej materii.
Let it slow... Czyli jak nie zwariować kupując rękodzieło na Święta.

Prywatnie wyszłam na prostą - wykaraskałam się z depresji, poukładałam sobie w głowie masę pozornie oczywistych spraw, spaliłam wiele zapisanych w głowie kartek, dostałam sporo batów po plecach i rumień z boleriozą na tyłek, ale co najważniejsze kończę ten rok, wiedząc, że mam fantastycznych Odbiorców, a "namacalnie", przy boku fantastycznych Przyjaciół, bez których nie przełamałabym swoich wewnętrznych barier (spanie w lutym albo listopadzie w lesie? Spoko!). Bez Was wszystkich nie stanęłabym na nogi, nie zobaczyłabym wielu cudownych miejsc, wielu światów, a firma nie koziołkowałaby naprzód - Wasze wsparcie jest bezcenne, dziękuję! W tym roku znalazłam też czas, aby przeczytać więcej książek niż w poprzednich 4 latach razem wziętych (wykluczam magisterkę)! Moje 2 numery 1 to "Sekretne życie drzew" Petera Wohllebena i "Przewodnik wędrowca" Gooley`a Tristana - dla mnie strzał w dziesiątkę. Z odkryć: jestem w stanie wejść boso do Bałtyku w lutym, polecam też lody waniliowe z solą i oliwą. Ścięłam też włosy, by wesprzeć akcję Rak`n`roll. 

Jedno jest pewne: nie doszłoby do tego wszystkiego gdyby nie Wasza obecność! To, że mam pracownię przy lesie, jestem nadal w stanie ją utrzymać, że mogę spełniać Wasze rękodzielnicze marzenia, ale i przy okazji swoje to tylko i wyłącznie Wasza zasługa! Kochani Klienci, Czytelnicy, Przyjaciele, Rodzino - każdemu z osobna należy się moje szczere i mocne przytulenie! Uważajcie - ponoć mocno przytulam ;) To niesamowite, że w czasach, kiedy wszystko można kupić za grosze wybieracie spośród kwitnącego sztabu rękodzielników polskich właśnie moje ręce, sprawiacie, że rzeczy tworzone z sercem i doświadczeniem mają rację bytu, że kibicujecie mi i wspieracie w chwilach słabości, a było ich sporo i zbyt często myślałam o zamknięciu firmy. Jesteście wspaniali i chcę się dla Was starać, bo "Joanka Z." to tak naprawdę nasza wspólna wygrana!

Na nadchodzący 2018 rok życzę sobie i Wam odwagi, aby móc zrobić to, czego do tej pory się baliśmy. Od 3 lat kołaczą mi się w głowie 3 konkretne plany i jedno marzenie, których nie śmiałam ruszyć z obawy przed porażką - czas się nimi zająć! Podczas sprzątania wczoraj natrafiłam na tą kartkę - nie wierzę w przypadki. Czas ruszyć dalej z tą myślą w głowie, zamyknąć kalendarz na 2017 rok i odkłożyć go na półkę.


"Cokolwiek możesz zrobić lub marzysz o tym, 
że możesz, zacznij to robić. 
Śmiałość zawiera w sobie geniusz, 
magię i siłę."
Johann Wolfgang Goethe


Zaskoczmy sami siebie w 2018 roku!
Joanka Z.

Po co to kupiłam #34 - Spowiedź materiałoholiczki - cz. I

$
0
0
Nie mam się w co ubrać. Szafa pełna, ale... - znasz to? To do zacerowania, to zbyt krótkie, to niewygodne, tego koloru mam za dużo, w tym źle wyglądam, ale szkoda oddać. W okolicy świąt Bożego Narodzenia spojrzałam krytycznie na masę ciuchów, również tych szytych przez siebie i musiałam sobie to powiedzieć: po co Ty to trzymasz?! Postanowiłam wypowiedzieć sama sobie wojnę, by w końcu poczuć się dobrze ze sobą. 



W szale wyrzuciłam wszystkie rzeczy z półek i wieszaków na podłogę. Zaczęłam odkładać rzeczy których nie noszę, które są absolutnie nijakie, "nie moje", w kolorach w których źle wyglądam i w których źle się czuję. W efekcie zostało mi w szafie kilka t-shirtów, 3 letnie sukienki, 2 ciepłe swetry i 2 pary krótkich spodenek. Rozsądek kazał zatrzymać 2 pary legginsów, aby mieć w ogóle co na tyłek włożyć. Odgruzowałam rzeczy z czasów studiów, z uśmiechem wygrzebałam ubrania po mojej Mamie i Babci. Widzisz tą spódnicę powyżej? 9 lat temu na pewno siedziałam w niej na jakimś wykładzie ze sztuki średniowiecza. Joanno, poczuj wiatr w plecy! 

Zastanawiałam się czy ten post nie zostanie odebrany jako babski lament, ale uznałam, że to jak wyglądamy jest nie tylko odzwierciedleniem, tego co mamy w głowie i wpływa na to jak widzą nas inni, ale może stać się problemem, który wpływa na nasze samopoczucie. "Nie mam się w co ubrać", tak często powtarzane przez kobiety, jest bagatelizowanym hasłem i pigułka w postaci zakupów nie musi wcale rozwiązać problemu - to, że nie masz się w co ubrać z czegoś musi wynikać. Ja wiem, że gromadziłam zbyt dużą ilość rzeczy, które wyglądały dobrze na kimś innym a nie na mnie, rzeczy, które nie pasowały do siebie nawzajem i które miały być bazą do rzeczy które na pewno kiedyś uszyję. Zacznijmy od początku. 

Rękodzielnicza pułapka

Wyrwanie się z nieprzemyślanego i/lub spontanicznego kupowania zbyt dużej ilości ubrań w ogóle jest trudne, ale myślę, że prawdziwe wyzwanie zaczyna się w przypadku osób szyjących. Za krótkie? Co z tego - doszyję kawałek. Zakładka zbyt płytka - dopasuję. Zmiana koloru zamka, doszycie kieszeni, podłożenie, zwężenie - nie ma problemu, kupuję tą sukienkę, bo to jest TO, tylko wymaga dopieszczenia! I co? Jajco! Umiejętność daje nieograniczone możliwości, bo przecież - czasem z zaciśniętymi zębami, ale jednak - możesz uszyć i przerobić WSZYSTKO na tyle, na ile pozwoli Ci maszyna. Chcesz mieć swój własny niepowtarzalny styl? Przecież z maszyną do szycia to jest możliwe do osiągnięcia! Częściej chyba jednak ta fantastyczna umiejętność okazuje się pułapką. Przez lata gromadziłam masę rzeczy, niektóre z nich naprawdę wymagały mikroprzeróbki, a jednak nieraz zabrakło chęci, czasu, pomysłu - minął sezon, dwa, dziesięć, zaczęłam lubić inne kolory, zmieniłam tryb życia i ruszenie palca w kierunku tej rzeczy nie ma już sensu. Doszłam do momentu, w którym ktoś wpadał do pracowni i otwierał oczy ze zdumienia, że mam tyle skarbów materiałowych. Ja się śmiałam, że mogłabym otworzyć swój prywatny lumpeks. W zasadzie takie żartowanie było zamiataniem kurzu pod dywan, bo czy naprawdę jest z czego się śmiać w momencie, kiedy zagracasz swoją przestrzeń i sobie z tym nie radzisz? Rękodzielnik ma krótko mówiąc przerąbane, bo przecież wszystko może się przydać - jak zachować balans? 

Zaczęło się od tej kupki. Mimo, że na bieżąco ubywało rzeczy, to jej wielkość powiększyłam parokrotnie.

Jak wpadłam w bezstylową dziurę?

Zawsze nagromadzałam szafie masę ciuchów typu basic (bo koszulki i topy do wszystkiego pasują) i masę szarych ciuchów (bo też do wszystkiego pasuje) z myślą, że doszyję do nich odjazdowe spódnice. Proste ciuchy, pasujące do wszystkiego, kosztujące max. 2 zł w lumpeksie lub 10 zł z wyprzedaży sklepowych. Odkąd zeszłam się z moim obecnym Mężem zaczęłam bardzo dużo chodzić, jeździć na rowerze - spódnice, sukienki i trzewiki szybko poszły w odstawkę. Ciuchy nie musiały być już estetyczne - w każdej chwili chciałam móc wsiąść na rower lub ruszyć w błotnistą ścieżkę. Bluza, buty trekingowe, podziurawione legginsy - wszystko znoszone do granic wytrzymałości. Szczerze mówiąc często było mi wstyd do ludzi wyjść. Co z tego, że mam do przerobienia masę sukienek w momencie, kiedy nie mam do nich ani jednej pary butów innej niż sportowe? I tak rzeczy na półkach się kurzyły, a te w szafie zużywałam. Przestałam się sobie podobać, a każde wyjście gdzie indziej niż do Przyjaciół było zagwozdką. Konto ziało pustką, a wypracowane latami skąpstwo szybko pokazało swoje ograniczenia. Kiedyś przyłapałam Mamę jak stojąc przed szafą śpiewa pod nosem "u drzwi Twoich stoję Panie.. " - w tej szafie Mama ma chyba naprawdę wszystko, ja o swoich rzeczach nie mogłam tego powiedzieć. 

Cykl "Po co to kupiłam?!"

Seria postów miała być w moim zamyśle próbą zmierzenia się z chomikowanymi rzeczami i próbą rozkręcenia bloga na nowo. Śledząc cykl na bieżąco mogliście sami zobaczyć jak różne to były rzeczy - drogie i tanie, kupione chwilę wcześniej i leżakujące 5 lat, z pomysłem i bez. Wszystko skupulatnie odkładałam, a stworzenie osobnych półek w pracowni na materiały i rzeczy "po co to kupione"pozwoliło mi na bezkarne gromadzenie WSZYSTKIEGO. W efekcie przez ostatnie półtora roku uzbierałam masę nowych rzeczy, powstało też sporo ciuchów, które uszyłam niepotrzebnie. Po zderzeniu się z moją szafą dużą większość z nich zdecydowałam się oddać znajomym. Dlaczego? Narzucony przeze mnie tryb 1 rzecz na 2 tygodnie okazał się czasem nie do przeskoczenia i siadałam na szybko w czwartek, piątek rano, aby coś Wam pokazać, przecież muszę, bo sobie narzuciłam. Nie chciałam Was zawieść, więc szyłam bez większego zastanowienia: czy mi jest to potrzebne? czy dobrze wyglądam w tym kroju? czy to będzie wygodne? Podczas porządków zauważyłam, że zbierałam masę materiałów, które wyglądają ładnie na półce, ale na mnie - niekoniecznie. Proste kroje, byle zdążyć. Z jednej strony pokazałam sobie i Wam, że czasem nie trzeba dużo czasu i pomysłu, aby stworzyć zupełnie innego. Teraz jednak wiem, że warto przemyśleć sprawę, aby to naprawdę było TO. Część tak uszytych rzeczy oddałam (np. bluzy w miśki i turkusową) nawet bez cienia myśli "szkoda mi, przecież sama to zrobiłam" - po co mają się teraz kurzyć w szafie? Kilka rzeczy wymaga jeszcze drobnych przeróbek. Potraktuję je jako nauczkę. Czas na przemyślane działania! Tu nie chodzi przecież o to, aby zrobić w ogóle, tylko o to, aby zrobić dobrze. Dlatego kolejne posty i efekty serii na pewno będą inne. Chciałabym wrócić do co dwutygodniowego trybu, ale wolę złotą zasadę "albo szybko albo dobrze". Porządki i potrzeba gruntownego przemyślenia planu działania spowodowały przerwę w serii postów. Wiem, że zrozumiecie.

Odgruzowanie szafy w domu zakiełkowało kopem w tyłek: no kobieto, to teraz naprawdę nie masz się w co ubrać! Ale nie będę kupować - uszyję to. Od dawna brakowało mi spódnic, sukienek, koronek, lnianych ubrań. Tego, jak ubierałam się dawniej, co wieloletni Czytelnicy bloga na pewno pamiętają. Doszło do mnie w jakich kolorach i krojach czuję się najlepiej, kobieco - i na pewno nie są to już workowate bluzy. Pomyślałam o swoich mocnych stronach i o tym jak je podkreślić. Odpowiedź na moje potrzeby leży w moim stosie gromadzonych przez lata rzeczy - muszę je tylko wyłuskać, poświęcając temu więcej czasu niż do tej pory. Nie mam pojęcia jak mogłam aż tak daleko odbiec od wybieranych kiedyś intuicyjnie krojów, kolorów i materiałów. Mając w głowie ten filtr postanowiłam zakasać rękawy i dokonać rewolucji w kącie z chomikowanymi rzeczami w pracowni tak, jak rozprawiłam się ze swoją szafą w domu. "Po co to kupiłaś?!" to jedno, ale "po co Ty to teraz trzymasz?!" do druga sprawa. Włączam tryb "SLOW FASHION".

cdn.


Uf, udało się! Doczytałaś/eś do tego momentu, do którego nie wierzyłam, że napiszę ten post. Strasznie wbrew pozorom trudno było mi ten tekst skleić i przyznać się uroczyście przed sobą i teraz Wami do tego, że moje chomikowanie absolutnie nie miało sensu, skoro niektóre materiały zdążyły przewędrować ze mną przez 3 lokalizacje pracowni. O tym, jak przeszeregowałam hordy tekstyliów wszelakich opowiem w następnym poście. 

Wasza Joanka

- - - - ✂️- - - -

PO CO TO KUPIŁAM to akcja, którą zainicjowałam po tym, gdy odkopałam spod fury kurzu mój stos ubrań, rzeczy do przeróbki i materiałów kupionych tylko po to, by "kiedyś" coś z nich uszyć. Okazało się, że zachomikowałam ponad 100 rzeczy do przeróbki - czas się nimi zająć! Celem akcji jest regularne uszczuplenie rzeczy czekających "na potem". Mój cel to 1 rzecz na 2 tygodnie, efekty prezentuję w co drugi piątek na blogu. Też jesteś typem chomika? Zachęcam, przyłącz się do ruchu oswobodzicieli szaf, kątów, strychów i piwnic!

Szczegóły akcji: KLIK
Chcesz zobaczyć moje efekty? Zapraszam - KLIK!
Zapraszam też na naszą grupę na Facebook`u: KLIK - nie tylko dla szyjących! ;)


Szycie charytatywne. Szyję, chcę pomóc - co mogę zrobić?

$
0
0
Jako osoba szyjąca na pewno natknęłaś/eś się na informacje o pojawiających się od czasu do czasu charytatywnych akcjach, wspierających materialnie uszytkami szpitale, hospicja czy fundacje. Sama nieraz włączałam się w tego typu działania i szyłam poszewki na poduszki czy zabawki. Niestety tak naprawdę te pojedyncze apele stanowią niewielką kropelkę w nieustannym morzu potrzeb - warto pamiętać, że swoimi rękami można wspierać potrzebujących cały rok. Uprzedzam - temat jest delikatny i momentami naprawdę trudny.



We wpisie, w którym wymieniałam Wam powody, dla których warto szyć wskazałam punkt, który w moim odczuciu jest bardzo ważny: szyjąc możemy nieść pomoc potrzebującym. Tak naprawdę pomoc w uszyciu, jak zaraz przeczytacie, czasami naprawdę prostych rzeczy, do których wykonania wystarczą nam często ścinki i kurzące się bez celu materiały, ogranicza się tylko i wyłącznie do poświęcenia czasu. Często wielu z nas nie ma możliwości wsparcia finansowego - dlaczego więc nie podarować potrzebującym odrobiny swojego czasu i serca? Czasem to jedyne, co mogą potrzebujący otrzymać. 

Sporo osób chce oddawać materiały i szyć wolontaryjnie na cele charytatywne - często wystarczą nawet niewielkie kawałki, by uchylić komuś nieba. Ok, chęci to jedno - ale gdzie szukać? Wyszukiwanie opcji pomocy w wyszukiwarce po hasłach, które pierwsze przychodzą do głowy też nie daje rezultatów (w zasadzie nie dawało, bo teraz - liczę na to, że szukając traficie na ten wpis), dlatego postanowiłam zebrać te informacje w jednym miejscu. Akcje można wspierać szyjąc w domu, kiedy tylko masz czas - każda choćby najmniejsza rzecz jest na wagę złota. 

USZYJ JASIA!

To akcja blogowa, której początek dała w 2013 r. Natalia, prowadząca bloga Ekoubranka. Skąd pomysł? Dziecko Natalii zachorowało i trafiło do szpitala, gdzie po wymianie pościeli nie dostało poszewki na poduszkę. Dlaczego? Bo zabrakło - Natalia postanowiła uszyć ją sama. Ten moment dał początek działania: powstała strona Uszyj Jasia! (KLIK), a Natalia zaczęła zarażać wspieraniem poprzez szycie coraz większą ilość Bloggerek i nie tylko. Cel: zastąpić połatane, rozpadające się, sztywne, sprane i nieprzyjemne pościele kolorowymi.

Na stronie znajdziecie informacje jakie szpitale są aktualnie obszywane, co jest aktualnie potrzebne i jak samemu zorganizować akcję dla szpitalnych oddziałów. Uszycie poszewki z zakładką to kwestia 20 min., jest idealna dla początkujących w szyciu osób. 

Blog: KLIK
Fanpage: KLIK

Tutaj KLIK znajdziecie przygotowany przeze mnie tutorial jak uszyć poszewkę 40x40cm 

TĘCZOWY KOCYK

Akcja "Tęczowy kocyk" wbrew swojej nazwie staje w obliczu najtrudniejszego i wychodzi na przeciw rodzicom, którzy muszą pogodzić się z najgorszym: ze stratą Dziecka. Ma za zadanie wspomóc ich w tych trudnych chwilach i godnie pożegnać ich Aniołka. "Tęczowy kocyk" to akcja wolontaryjna, zrzeszająca zarówno osoby po stracie, wspierające słowem i czynem, jak i rękodzielników, chcących wnieść odrobinę słońca i koloru za pomocą ręcznie wykonywanych ubranek, czapeczek, kocyków i becików. Powstają one dla maluszków z wadami letalnymi, takich które umierają już w łonie Matki lub niedługo po urodzeniu oraz urodzonych między 12. a 24. tygodniem ciąży hiperwcześniaków. Maluszki, nazywane tu Aniołkami, są niekiedy tak małe, że potrzebują np. czapeczkę wielkości połówki cytryny. Takiej wielkości ubranek nie da się kupić. Lekarze mogą wykorzystać ligninę, chustę szpitalną... ale z pomocą przychodzą rękodzielnicy, chętni wspomóc działalność swoimi rękami, by móc chociaż ubrać takiego Maluszka. 

Źródło: teczowykocyk.pl.tl


Tęczowy Kocyk został założony w kwietniu 2016 r. przez Panią Ewę Skwarczowską i zrzesza coraz większą ilość żywo wspierających akcję rękodzielników - zarówno osoby szyjące, jak i dziergające! Powstające akcesoria szyte są z miękkich tkanin i włóczek, o pastelowych kolorach, mile widziane są dodatki, aplikacje - wyroby nie tylko mają za zadanie uśmierzenie bólu, są też pamiątką. Rolę pamiątki mogą pełnić również malutkie kocyki oraz symboliczne czapeczki o obwodzie mniejszym niż 10 cm. Wolontariuszki szyją także sukienki z oddawanych na poczet akcji sukien ślubnych i szatek komunijnych! Wszystkie szczegóły odnośnie rodzaju materiałów, wykrojów i rozmiarów znajdziecie na stronie grupy (KLIK). Najbardziej potrzebne są małe kwadratowe kocyki (30x30cm, 40x40cm, 50x50cm) z doszytymi tasiemkami lub guzikami, zwinięte w rożki, a także materiały i włóczki. Wolontariuszem kolorującym świat na tęczowo mimo przeciwności może być każdy z nas, a temat jest naprawdę trudny. 

Strona: KLIK
Fanpage: KLIK
Strony Grupy: KLIK
Forum: KLIK
Wywiad z poronilam.pl: KLIK

SZYJEMY DLA DZIECIAKÓW Z ODDZIAŁÓW SZPITALNYCH

Działająca na Facebooku pod tą nazwą grupa (KLIK) ma na celu niesienie rękodzielniczej pomocy dziecięcym oddziałom szpitalnym w całej Polsce. Celem jest szycie podstawowych akcesoriów i zabawek, by umilić, ułatwić Dzieciom pobyt w szpitalu, a także zwiększyć ilość najczęściej używanych rzeczy - choćby poduszek czy woreczków, które muszą być często zmieniane i prane, a których wciąż brakuje. Strona administrowana jest przez Ewę Rybacką koordynującą zapotrzebowanie oddziałów szpitalnych i zaopatrywanie ich oraz Basię Strzelczak i Dorotę Burak, które są odpowiedzialne za stronę związaną z szyciem - rozwieją każde wątpliwości. Uszyte rzeczy kierujemy do Ewy - ona przekierowuje je w potrzebujące miejsce.

W ramach pomocy możesz uszyć najróżniejsze, proste do uszycia akcesoria, a także ubranka. W grupie znajdziesz konkretne instrukcje, rozmiary - Dziewczyny mają doświadczenie i wiedzą, co się najlepiej sprawdza i na co zwrócić uwagę. Wesprzeć grupę możesz szyjąc kolorowe: 

- małe woreczki na tzw. broviaki na oddziały onkologiczne. Broviak to dożylny, gumowy cewnik wprowadzany bezpośrednio do żyły centralnej, który pozwala na pobieranie lub podawanie krwi, podawanie płynów i leków dziecku. Dzieci noszą je w woreczkach, zawieszanych na szyi. 
- poduszki i wszelkie pluszowe zabawki 
- metkowce, kostki sensoryczne 
- poszewki na jaśki (40x40cm) - tutorial znajdziecie też u mnie - KLIK
- ściągane worki na zabezpieczenia tlenowe 
- czapeczki dla wcześniaków i noworodków 
- trójkątne chustki i opaski na głowę 
- kocyki 
- opaski na rękę zabezpieczające wenflony

Strona Grupy: KLIK

Woreczki na Broviaki są naprawdę proste! Wystarczy kawałek materiału 11 x 32 cm.

BRO MISIE 

Ideę woreczka na Browiak rozwinęła Aneta w swoim pomyśle na "Bro misie czyli misie z broviakiem" (KLIK). Jak zmierzyć się z sytuacją, kiedy trzeba wytłumaczyć Dziecku, że odtąd będzie mu towarzyszył woreczek? Aneta wpadła na pomysł, by uszyć swojemu Dziecku Misia, który będzie nowym Przyjacielem wyposażonym w podobną saszetkę na szyi. Jego obecność pomogła Dziecku zrozumieć znaczenie tego rozwiązania. Miś spełnił zadanie - Aneta uszyła więc więcej misiów i zostawiła w celach edukacyjnych pod opieką psycholog Magdy Wątkiewicz, która pracuje z dziećmi w Akademickim Szpitalu im. Jurasza w Bydgoszczy. Misie były szyte doraźnie w pojedynczych sztukach przez Anetę, ale namawiam ją, by szerzyć ideę dalej i dotrzeć do większej ilości oddziałów onkologicznych. Mam nadzieję, że projekt się rozwinie i zamieszczę tu więcej informacji odnośnie możliwości pomocy i wsparcia uszytym Bro misiem potrzebujących Dzieci i Rodziców. Póki co anonsuję, osoby chętne wspomóc pomysł proszę o kontakt ze mną. 

Fanpage: KLIK


Źródło: www.facebook.com/Bro-misie-czyli-misie-z-broviakiem

KOŁO TECHNIK TROCHĘ ZAPOMNIANYCH

Koło TTZ zrzesza rękodzielników na krakowskim Kurdwanowie. W ramach odskoczni od rzeczywistości i relaksu organizują rękodzielnicze spotkania, podczas których rodzą się pomysły na dary charytatywne, mające wesprzeć działanie Domowego Hospicjum Maryi Królowej Apostołów w Krakowie, obejmującego domową opieką osoby nieuleczalnie chore, też nowotworowo. W zeszłym roku były to łatwe, przyjemne w szyciu kurki (wzór - KLIK), później szydełkowe gwiazdki. Były one rozdawane w ramach podziękowań za pomoc przy okazji zbiórek świątecznych na rzecz hospicjum jako upominki, ponieważ nie mogą być sprzedawane. Kwesty odbywają się cały rok, więc wszelka rękodzielnicza pomoc pod postacią drobnych dzieł (kwiatki, buźki, a także wspomniane kurki i gwiazdki) jest mile widziana! Najbliższą okazją do pomocy jest zbliżający się 11.02 Dzień Chorego - w ten dzień Podopieczni hospicjum (50 sób) otrzymują drobne upominki - jeśli chcecie wspomóc Koło TTZ w ich wykonaniu lub chcecie przekazać choćby małe uszyte serduszko - śmiało! 

Blog: KLIK
Fanpage: KLIK
Strona Hospicjum: KLIK

OŚMIORNICZKI DLA WCZEŚNIAKÓW

A może oprócz/zamiast szycia umiesz szydełkować? "Ośmiorniczki dla wcześniaków" to akcja, której idea ma swój początek w 2013 w Danii, ale szybko rozprzestrzeniła się na inne kraje - w Polsce za sprawą Asi Kmieć, która utworzyła w porozumieniu z Danią oficjalną grupę na Facebooku "Ośmiorniczki dla wcześniaków" (KLIK) oraz Fundację Małych Serc (KLIK). Celem akcji jest szydełkowanie ośmiorniczek, które są wręczane wcześniakom. Zakręcone, miękkie ramiona mają przypominać pępowinę. Maleństwo zamiast rurek i przewodów, do których jest podłączone, może chwytać macki rączką - to przypomina mu obecność w łonie i je uspokaja. Przed włożeniem ośmiorniczki do inkubatora mama dziecka nosi zabawkę przy sobie, pozwalając jej przesiąknąć zapachem i skolonizować na sobie bakterie odpornościowe. 

Źródło: spruttegruppen.dk

Ośmiorniczki można dziergać w domu lub na organizowanych okazjonalnie wspólnych warsztatach - wykonanie jednej zajmuje wprawionej osobie ok. 2 godziny, a z 1 motka można wykonać 3 sztuki! (powołuję się na wpis Qrkoko wspierającej akcję). Przepis na ośmiorniczkę znajdziecie tutaj - KLIK, a także w Grupie - Dziewczyny biorą czynny udział, dziergają, tłumaczą początkującym jak zrobić ośmiorniczkę, dzielą się włóczką, szukają szpitali. Ważne jest, by nie przekazywać ośmiorniczek szpitalom na własną rękę - utrudnia to pracę szpitali i stanowi ryzyko dla zdrowia i bezpieczeństwa obdarowanego wcześniaka. Gotową ośmiorniczkę przekaż Grupie - sprawdzą, czy na pewno spełnia wszystkie wymogi.

Akcję można wesprzeć również ofiarowując narzędzia do szydełkowania i włóczkę lub organizując zbiórkę. Fundacja zachęca również nowożeńców, chcących zamiast kwiatów podjąć cel charytatywny, o wsparcie włóczką. 

Film promujący akcję w Polsce: KLIK
Strona Grupy: KLIK
Fanpage: KLIK
Fundacja Małych Serc: KLIK

Źródło: Qrkoko.pl

DOMYDZIECKA.ORG 

Ponadto warto zajrzeć na stronę zrzeszającą wszystkie polskie Domy Dziecka. W zakładce "Potrzebujemy pomocy"(KLIK) pojawiają się apele o pomoc w najróżniejszych sprawach - pojawiają się też informacje o zapotrzebowaniu na poduszki czy ubrania.

Strona: KLIK


Nie szyjesz? Druty są Ci obce?

Spokojnie, istnieją i na to sposoby! Wszystkie powyższe akcje tylko czekają na chętne ręce, ale i... materiały! Wszelkie tkaniny, dzianiny, ubrania w dobrym stanie, które można przekazać w ramach recyklingu, włóczki, czy nawet jak w przypadku Tęczowego Kocyka - suknie ślubne i szatki komunijne, są mile widziane, wręcz pożądane! Zapoznaj się z poszczególnymi potrzebami, aby materiały były w 100% trafione (np. rożek dla Tęczowego Kocyka powinien być wykonany z miłych w dotyku materiałów), zwróć uwagę też czy wzory są w adekwatne do sytuacji. Wszystkie informacje znajdziesz bezpośrednio i bez problemu na wskazanych stronach. Co ważne - nie bójcie się też pytać bezpośrednio w placówkach, czy czegoś im nie trzeba -  często właśnie takie pytania rodzą akcje. 

- - - - 

Jak widzicie możliwości wsparcia jest dużo, a każdy zainteresowany chałupniczym, bezinteresownym wolontariatem jest nie do przecenienia! Niektóre potrzeby zahaczają o naprawdę trudne sprawy i mam świadomość, że szycie dla nienarodzonych Aniołków może spotkać się z ciężką do przeskoczenia barierą emocjonalną, jeśli temat nas nie dotyczy. Wiem, że łatwiej jest uszyć zabawkę, wyobrażając sobie ile Dzieci będzie się nią cieszyć, ale jak pokazują relacje poszczególnych akcji - rękodzieło potrafi ruszyć świat w posadach. Wachlarz możliwości szycia też jest duży: od prostych kocyków zwiniętych w rożki czy woreczków, poszewek po body i kaftaniki. Tak naprawdę nawet początkująca osoba jest w stanie pomóc, a w studni potrzeb nie widać dna. Wystarczy choćby jednorazowa pomoc. Sama zobligowałam się do przerobienia górki chomikowanych materiałów (niech to będzie też moje mądre zadośćuczynienie za zbieractwo ;) ) - regularnie będę zasilać Tęczowy Kocyk i Szyjącą grupę w ramach moich możliwości - póki co szyję woreczki na Broviaki, mam też skrojone poszewki. 

Zachęcam Was gorąco do udostępnienia tego posta, zapisania odnośników w zakładkach i szerzenia słownej informacji dalej w świat. Warto, aby wiedziało o akcjach jak najwięcej osób. Zdaję sobie sprawę, że ta krótka lista nie wyczerpuje dziejących się w Polsce regularnych, często lokalnych zbiórek, ale nie mogłam ich odszukać w sieci. Jeśli znacie takie, do których nie dotarłam - dajcie koniecznie znać, z chęcią uzupełnię listę, bo jestem pewna, że przyda się nam wszystkim! A dobra karma powraca ;) 

Pomożecie? 
Z dobrą energią,
Wasza - Joanka Z.

PO CO TO KUPIŁAM #35 - Kwiecista flanela z czasów PRL

$
0
0
Czas wrócić po blogowej przerwie do zajęcia się zalegającym stosem materiałów i ubrań. Tak naprawdę mocno uciekałam od wzięcia tego materiału w  swoje ręce w obawie przed "babcinym" efektem. Bo co uszyć z flaneli, aby nie było to piżamą lub koszulą... Co wymyśliłam? Zobaczcie sami! 


Po co to kupiłam?
Flanelę dostałam i wzięłam, mimo, że nie miałam na nią pomysłu. Nie odmawiam materiałów w kwiaty, tym bardziej ciepłych! 

Za ile i kiedy kupiłam?
Tkaninę dostałam za darmo od Kumpla razem w paczce z tą etniczną zasłoną jakieś 4,5-5 lat temu. Czas pochodzenia: głęboki PRL.

Co z tego ostatecznie powstało?
Długo nie miałam na nią pomysłu i byłam pewna, że to porządny kawałek płachty wielkości prześcieradła i jestem w stanie uszyć z niej wszystko. Nie wiedziałam tylko co, aby nie wyszło babcine i nie było piżamą (nie lubię piżam). Głowiłam się chyba od roku, przez głowę przeszły mi portki, narzuta, poszewki, wnętrze kurtki... W końcu, kiedy trafiła mi w ręce książka Janka Leśniaka "Jak szyć spódnice i sukienki" pomyślałam: raz kozie śmierć! Niech się stanie sukienka!   


Postanowiłam zakasać rękawy i jak zwykle - zrobić sobie pod górkę. Uznałam, że skoro mam już szyć z książką Janka to idę na całego i wykonam sama formę podstawową przy pomocy wskazówek p. Zofii Hanus - książki, która od lat kurzy się u mnie na półce i łypie srogo okładką, mimo, że w książce Janka są podane źródła jak można przygotować gotową formę. Luty ogłosiłam sobie sama miesiącem próby, by chwycić się czegoś nowego. Postanowiłam też zmotywować się wyzwaniem, ogłoszonym na naszej grupie facebookowej "Po co to kupiłam?!", by uszyć z zalegających materiałów coś dla siebie.

W książce "Jak szyć spódnice i sukienki" pokazanych jest sporo sztuczek, jak z jednej formy podstawowej stworzyć różnorodne modele kiecek. Postawiłam na "sukienkę z falbaną", widoczną na zdjęciu powyżej.

Z konstrukcją... no cóż, poległam! Po przeczytaniu kilku wskazówek kultowej książki "Kulisy kroju i szycia" typu: "szerokość pachy przodu = 1/8 połowy obwodu gorsu + 1 cm" stwierdziłam, że dam sobie spokój, bo nie mam pojęcia skąd wynikają te ułamki, a samodzielne wykreślenie główki rękawa czy podkroju pachy bez krzywików spędzi mi na pewno sen z powiek. Po zdjęciu swoich miar postanowiłam przekształcić gotowy wykrój z którego szyłam kiedyś lnianą sukienkę. Wszystkie miary okazały się chybione! Dzięki książce Janka dowiedziałam się, gdzie powinny znajdować się prawidłowo zaszewki, jak głębokie powinny być. Okazało się, że biust wypada w ogóle w innym miejscu niż w wykroju z Burdy! Po uszyciu dwóch form próbnych z prześcieradeł i dopasowaniu ich jeszcze lepiej do mojej sylwetki (przy zachowaniu luzu, by sukienka nie była zbyt obcisła) sięgnęłam po flanelę. 


Jakie było moje zdziwienie, kiedy rozłożyłam materiał i okazał się pasem szerokości 1m, długi na ok. 5m! Nie miałam pojęcia jak ten materiał mógł być u mnie tak długo i nie postanowiłam nawet go mocniej rozwinąć, by zobaczyć jak wygląda! Tak czy inaczej nie popsuło to planu. Sukienkę uszyłam odcinając ją nieco powyżej bioder. Początkowo planowałam długość do kolan, ale uznałam, że zbyt bardzo podobają mi się ostatnio asymetryczne rozwiązania, wiec tył sukienki skroiłam dłuższy. Zrobiłam też kieszenie, a zamek zamiast z tyłu wszyłam z boku, aby móc swobodnie zakładać kieckę sama.

To, co absolutnie podoba mi się w książce Janka Leśniaka jest WOLNOŚĆ. Nie ma sztywnych reguł, świata w którym 2 cm zrujnują Ci kreację. Możesz dopasować wszystko tak, aby pasowało do Ciebie, a nie wykreowanego modelu. Gdzie odciąć sukienkę? "Sugeruję między talią a biodrami". Jak powinny wyglądać zakładki? Szerokość 30 czy 35mm? Nie ważne! "Powinny być takiej wielkości, aby dolna krawędź była o 1 cm krótsza niż szerokość mankietu". Po raz pierwszy czułam, że autentycznie rzeźbię od początku formę, a nie tylko bezmyślnie przerysowuję wykrój, który później dopasowuję na siłę do siebie.  


Kiedy uszyłam sukienkę założyłam ją i poczułam się zupełnie inaczej niż zwykle. Jakoś inaczej leży! Lepiej! Rękawy, mimo, że z tkaniny, nie opinają się i mam pełną swobodę ruchów. Podoba mi się to, że nie jest zbyt obcisła - uznałam, że jak wyjdzie zbyt babcina ze względu na wzór i kolor to przynajmniej będę ją wygodnie nosić po pracowni i w domu. W efekcie jest taka, że nie powstydzę się w niej wyjść do znajomych! A ta flanela tak idealnie grzeje!



To moje pierwsze kroki w zakresie ubioru, w pełni świadome, nie stawiane po omacku! Nie miałam pojęcia, że konstrukcja może okazać się przygodą! A Janek odwalił kawał dobrej roboty swoją książką! I tak jak na początku patrzałam spode łba na tą flanelę to teraz mam zagwozdkę co jeszcze z niej uszyć! Został mi kawałek i tym razem ochoczo chcę go wykorzystać! Może spódnica?

Próbowaliście już konstruować? Jakie macie doświadczenia w tym temacie? Z chęcią poczytam, bo ja zabierałam się jak widać po historii bloga jak pies do jeża!

Kreatywnej mocy Wam życzę!
Joanka

- - - - ✂️- - - -

PO CO TO KUPIŁAM to akcja, którą zainicjowałam po tym, gdy odkopałam spod fury kurzu mój stos ubrań, rzeczy do przeróbki i materiałów kupionych tylko po to, by "kiedyś" coś z nich uszyć. Okazało się, że zachomikowałam ponad 100 rzeczy do przeróbki - czas się nimi zająć! Celem akcji jest regularne uszczuplenie rzeczy czekających "na potem". Mój cel to 1 rzecz na 2 tygodnie, efekty prezentuję w co drugi piątek na blogu. Też jesteś typem chomika? Zachęcam, przyłącz się do ruchu oswobodzicieli szaf, kątów, strychów i piwnic!

Szczegóły akcji: KLIK
Chcesz zobaczyć moje efekty? Zapraszam - KLIK!
Zapraszam też na naszą grupę na Facebook`u: KLIK - nie tylko dla szyjących! ;)

TUTORIAL: JAK USZYĆ TORBĘ I PROSTĄ KOSMETYCZKĘ Z PAPIERU WASHPAPA

$
0
0


Co do praktyczności torby nie muszę nikogo przekonywać, a wiosenna pora i budząca się do rozkwitu roślinność sama zachęca do podkolorowania garderoby i akcesoriów! Mając to na uwadze powstał tutorial, dzięki któremu bez problemu uszyjesz wodoodporną torbę z impregnowanego papieru Washpapa w pastelowych kolorach. Tylko pomyśl o pasującej do niej kwiecistej sukience, wypadach z kocem i książką na piknik lub do parku, albo o wyjściu po zakup świeżej, pachnącej zieleniny! Torba jest na tyle duża, że sprawdzi się w każdej sytuacji! Przygody czekają, zaczynamy? 

Tym razem chcemy pomóc Ci uszyć mocną uniwersalną torbę, wyposażoną w wygodne i solidne uszy. Torba posiada dwie zewnętrzne kieszenie. Aby dodać jej praktyczności uszyjemy też małą kosmetyczkę, którą możesz nosić wpiętą w środku jako mały organizer lub używać osobno np. podczas wiosennych wyjazdów! Możesz uszyć też jedno albo drugie - wybór należy do Ciebie!


Jakich materiałów użyć? 

Zachęcam do szycia z Washpapy typu AGED, która jest miękka - torba i kosmetyczka będą łatwiejsze w wykonaniu. Można ją kupić w arkuszach i ciętą z rolki (ta jest najbardziej elastyczna). Do podszycia uszu wykorzystamy taśmę nośną polipropylenową - dostaniesz ją w każdej pasmanterii i sklepie kaletniczym.

Nie szyłaś/eś jeszcze z Washpapy? 

Spokojnie! Papier jest bardzo wygodny w szyciu - nie strzępi się, można go formować i zginać w palcach. Można go nawet prasować! Jedyne, na co trzeba uważać to to, by nie szyć zbyt gęstym ściegiem - zbyt gęste dziurkowanie osłabia papier, który może się w tym miejscu podrzeć (analogicznie jak perforacje na znaczkach pocztowych). Kluczem do sukcesu jest więc szeroki ścieg (minimum 4mm), mocne nici oraz mocna igła, którą przeszyjesz gruby papier. Szycie papieru wymaga ostrożności - jeśli źle przeszyjesz pozostanie ślad po nakłuciu igły, którego nie zatuszujesz. Szyj powoli, uważnie. 


TORBA

Czego potrzebujemy?

Washpapa AGED (u mnie: AGED stone oraz AGED Color BLADY róż
- maszyna do szycia ( u mnie JUKI HZL-G220)
- taśma nośna 2 x 110 cm
- karabińczyk 2 cm
- zapięcie magnetyczne
- klipsy biurowe
- igła maszynowa do szycia jeansu (rozmiar 110)
- mocne nici do grubszych materiałów (np. jeansu)
- nożyczki, linijka, kreda krawiecka
- spryskiwacz do wody


Zaczynamy!

1. Wytnijmy prostokąty według podanych wymiarów: 
- szary: 3 x 25x40 cm, 2 x 2,6x110 cm,
- róż: 2 x 30x40 i 1 x 2x9 cm. 


2. Wzdłuż górnych krawędzi różowych prostokątów wykreślmy linie w odległości 5 cm. Użyj kredy o jaśniejszym odcieniu niż ja - specjalnie wykreśliłam na czerwono, aby było je dobrze widać. 


3. Czy wiesz, że Washpapę można prasować? Ustaw żelazko jakbyś prasowała bawełnę i zaprasuj górne 5-cm krawędzie w dół - to nam ułatwi szycie. 


4. Pora na paski. Przypal końcówki taśmy nośnej, aby zabezpieczyć ją przed strzępieniem. Przyłóż wycięte z Washpapy paski do taśmy nośnej. Naszyj je wzdłuż krawędzi, ale zacznij i skończ w odległości 15 cm (miejsce zaznaczone białą kredą). 15-cm końcówki naszyjemy na torbę - dzięki temu unikniemy podwojenia ściegu, nadmiernego podziurawienia papieru, a całość będzie wyglądać spójnie i estetycznie.


5. Teraz wykreśl u dołu różowych prostokątów pionową linie oddalone o 9 cm od boku, wysokie na 15 cm. Przyłóż do nich paski i przyszyj. Szyj wzdłuż krawędzi do góry, przekręć na wbitej igle - przeszyj po wcześniejszym ściegu i znów odwróć i zszyj w dół.  


6. Na 3 szarych prostokątach wykreśl wzdłuż krawędzi linie w odległości 2 cm od brzegu. Dwa prostokąty przyszyj ułóż na różowych częściach z uszami, prawymi stronami do środka. Wykreślona przez Ciebie linia powinna znajdować się u dołu - po jej śladzie zszyj ze sobą części torby.


7. Następnie wywiń szare części, zaprasuj je i ostębnuj w odległości 1,5 cm.


8. Pora na trzeci szary prostokąt - to będzie nasza zewnętrzna kieszeń. Zegnij go wzdłuż wykreślonej linii i zaprasuj. Odwróć całość i przeszyj zagięcie w odległości 1,5 cm.


9. Wykreśl w połowie szerokości pionową linię. Ułóż kieszeń równo na zszytej części torby. Przeszyj wzdłuż zaznaczenia.


10. Przód i tył torby mamy gotowy! Czas złożyć je równo ze sobą prawymi stronami do środka. Wywiń zaprasowane części różowego papieru i obszyj boki oraz dolną krawędź. Po zszyciu natnij po skosie narożniki.


11. Czas na wodę! Zmocz porządnie torbę - możesz ją wrzucić do wanny, zlewu, pod prysznic. Ja użyłam spryskiwacza i zrosiłam porządnie torbę wewnątrz i na zewnątrz. Odczekałam chwilę i zmoczyłam ponownie. Kiedy papier nasiąknie i stanie się elastyczny wywiń torbę. Delikatnie wypchnij narożniki. Górną krawędź zegnij ponownie, do środka, wygładź rękami. Poczekaj aż wyschnie. 


12. Po obu stronach wywiniętych do środka zapasów góry, wewnątrz torby wyznaczmy środek - w tym miejscu przymocujmy części zapięcia magnetycznego.


13. Za chwilkę zszyjemy zawinięte do wewnątrz części. Zanim to nastąpi przygotujmy część z karabińczykiem, do której będziemy mogły podpiąć kosmetyczkę (albo np. klucze). Pasek papieru 2x9cm przełóż przez ramkę karabińczyka, złóż na pół i przeszyj. 


14. Wsuń karabińczyk pod wywiniętą do środka część w miejscu, w którym wygodnie będzie Ci sięgać po kosmetyczkę (instrukcja szycia poniżej) - ja swój umieściłam 5 cm w bok od środka tylnej części torby. Przeszyj wywinięcie równo wzdłuż krawędzi i.. gotowe! 


KOSMETYCZKA

Czego potrzebujemy?


Washpapa AGED (u mnie: AGED Color BLADY róż): 1 x 23x26 cm i 1x 2x4 cm
- maszyna do szycia ( u mnie: JUKI HZL-G220)
- zamek 18 cm
- klipsy biurowe
- metalowe półkole 2 cm
- igła maszynowa do szycia jeansu (rozmiar 110)
- mocne nici do grubszych materiałów (np. jeansu)
- nożyk, linijka, ołówek
- spryskiwacz do wody


Zaczynamy!

1. Prostokąt zginamy na pół, krótszymi krawędziami do siebie. W połowie wykreślmy utwór na zamek 1,5 x 18 cm. Wytnijmy go nożykiem.


2. Podłóżmy zamek, zepnijmy go klipsami i przeszyjmy wzdłuż krawędzi nacięcia. 

 

3. Przygotujmy uchwyt, dzięki któremu będziemy mogły wpiąć kosmetyczkę do torby. Na prostokąt 2x4 cm nasuńmy półkole, złóżmy na pół i przeszyjmy.


4. Uchwyt przyłóżmy do jednego z boku kosmetyczki. Złóżmy kosmetyczkę na pół i złapmy ją klipsami. Upewnij się, że uchwyt równo leży. Pamiętaj, aby rozsunąć zamek! Przeszyj boki oraz dół. 


4. Przytnij narożniki po skosie.


5. Zmocz dokładnie kosmetyczkę na zewnątrz i wewnątrz. Ja wykorzystałam w tym celu spryskiwacz z wodą. Możesz ją też zanurzyć w zlewie lub zmoczyć gąbką. Jak zmięknie - wywiń kosmetyczkę na prawą stronę, wygładź w rękach i poczekaj aż wyschnie. Gotowe! Proste, prawda?


Możesz wpiąć kosmetyczkę do torebki (albo i nie!) i cieszyć się nowym, wiosennym zestawem!


To trzeci z cyklu czterech tutoriali, przygotowanych we współpracy z Washpapa i JUKI, zainspirowanych porami roku. Chcemy zaproponować Tobie możliwość własnoręcznego uszycia praktycznych akcesoriów, wykonanych z naturalnych tkanin i ekologicznej Washpapy. Zanim przygotujemy kolejny, letni tutorial spróbuj swoich sił w szyciu :

LATO: w przygotowaniu! Publikacja 15.05!

Daj znać jak poszło! :)


Po co to kupiłam #36 - Spowiedź materiałoholiczki - cz. II

$
0
0
Publikacja posta "Spowiedź materiałoholiczki cz. I" stała się dla mnie kamieniem milowym w cyklu "Po co to kupiłam?!". Po krytycznym przeszeregowaniu mojej masy rzeczy do przeróbki i materiałów odłożonych na wieczne "potem", wyspowiadaniu się Wam z niedoskonałości i pogodzeniu z myślą, że sama zapędziłam się w kozi róg wiem, że podjęcie porządków w praktyce wymaga sporo odwagi i spojrzenia sobie prosto w twarz i portfel. "Czemu to kupiłam?!" to jedno, ale "dlaczego ja to nadal trzymam?!" to drugie. Dziś weźmiemy ten temat na warsztat - przygotowałam schemat działania!


Na podstawie moich selektywnych wyborów i kroków stworzyłam schemat, który poniżej opiszę. Mam nadzieję, że pomoże on również i Tobie! Jeśli zgromadzone "przydasie" zaczynają Cię zasypywać, tkanin i ubrań do przeróbek nie masz już gdzie upychać mimo wspomagania się nogą i kapciem, a syndrom chomika zaczyna Ci przeszkadzać - to jest wpis dla Ciebie!

Ja w końcu pękłam i postanowiłam zamienić na jeden dzień pracownię w wielką sortownię, by raz a porządnie rozprawić się z zalegającymi na wieczne "kiedyś przerobię/uszyję" rzeczami. W rzeczywistości porządki i decyzje trwały tydzień. Wśród chomikowanej góry znalazło się najwięcej ubrań - znoszonych po kimś, znoszonych przeze mnie, albo nie noszonych, ale czkających na przerobienie (głównie sukienki, nijakie bluzki i uniwersalne t-shirty). Oprócz nich zebrałam sporo tekstyliów domowych: zasłon, obrusów, ścierki, poszewki. Mam taki mankament, że nawet gotowe tekstylia traktuję jak kawałek materiału - wystarczy je przecież rozciąć, poćwiartować jak kurczaka i nagle mam tkaninę, z której mogę uszyć coś innego! Zasłony i obrusy są po prostu wyjątkowo dużym kawałkiem materiału w odróżnieniu do np. części pozyskanych z krótkich spodenek. Wszystkie rzeczy postanowiłam wywalić na podłogę (zawalając w ten sposób 1/4 przestrzeni w pracowni) i każdą z osoba wziąć pod lupę.


Najszerszą drogą mojej selekcji była odpowiedź na podstawowe pytanie szczerze, bez ściemniania:
PO CO TO KUPIŁAM/DOSTAŁAM i nadal TRZYMAM?

1. wiem, mam na to pomysł,
2. nie wiem, ale czuję potencjał,
3. nie wiem i nie chcę mieć z tym już nic do czynienia.

Jak pisałam w poprzedniej części posta - odgruzowanie i ułożenie na nowo swojej szafy z ubraniami jest wyzwaniem, ale dla osoby szyjącej zadanie wydaje mi się arcytrudne. Mając ochotę na przeróbki i możliwości ich wykonania - mamy przechlapane, bo otwiera się przed nami morze możliwości, na które możemy wypłynąć lub nie i trudno zrezygnować z takiej rękodzielniczej przygody. Poza gotowymi wyrobami w postaci ubrań, które nosimy lub nie, chomikujemy przecież całe magazyny z materiałami, wstążkami, guzikami itp., które mogą dać nam złudzenie stworzenia nowych ubrań, które będą tymi "bardziej naszymi". Jeśli masz konkretny pomysł to super, ale szczerze - ile tak naprawdę jesteś w stanie przerobić i czy na pewno potrzebujesz tego wszystkiego? Każdy z nas ma swój wewnętrzny niepowtarzalny styl, każdy z nas czuje się dobrze w czymś innym. Kiedy doszło do mnie, że przecież najbliższe mi są naturalne składy (bawełna, len, jedwab, ale też wiskoza) bez mrugnięcia oka odkładałam na bok wszystkie poliestrowe, poliamidowe i akrylowe cuda, o ile nie zdradzały potencjału pod kątem użycia w plenerze (np. oddychający polar na rower z poliestru). Być może i u Ciebie selekcja drogą eliminacji będzie najlepsza? Przejrzałam całą swoją górę "potencjalnych cudów" i odłożyłam na bok wszystko, co do czego miałam przeczucie, że nie wiem po co to mam i nie chcę mieć z tym już nic do czynienia. Nie mam na to zielonego pomysłu, nie pasuje mi do końca pod kątem wzoru, koloru, nie jest "moje" - na bok! Odłóż do puli ODDAĆ/ SPRZEDAĆ - omówię ją niżej, reszta idzie do kolejnej selekcji. 

Taki ogólny podział już mocno upraszcza sprawę i ponadto jest fantastyczną przygodą po wspomnieniach związanych z zakupem/otrzymaniem danej rzeczy, popłakaniem nad wydanym budżetem, ale koniec końców wyprawą wgłąb siebie - chcemy zachować rzeczy, które z nami grają, prawda? Tylko z nich stworzymy coś, co w pełni nas wyrazi! 

ZOSTAWIAM

Czas się zastanowić co tak naprawdę przeszło do drugiej rundy i jak można to podzielić dalej i odsiać lepiej rzeczy i materiały, co do których możemy się dalej oszukiwać, że się uda. Mam tu różnej maści rzeczy, na które mam wstępny pomysł lub czuję, że pomysł na nie przyjdzie. Swój stos podzieliłam na: rzeczy całe, a pocięte zaklasyfikowałam jako materiały. Jako materiały  zaklasyfikowałam też tekstylia domowe, których nie widzę w swojej roli np. zasłonę czy obrus o ile nie widzę ich w roli ozdoby domu - traktuję jako materiał.

1. CAŁE
Wśród zbieranych latami ubrań zdziwiłam się ile udało mi się odkopać kupionych kiedyś ciuchów, które utonęły w furze rzeczy do przerobienia. Okazało się na przykład, że skazana kiedyś na stracenie spódnica jest dalej dobra, nie wymaga poprawek i chcę ją reaktywować! Co do innych przypomniałam sobie, że wystarczyły drobne poprawki, a ich odwlekanie wykreśliło dane ubrania z szafy całkiem niepotrzebnie - ich przeróbka powinna zająć mi max. 15 min! Biorąc każdą rzecz po kolei szacowałam ile tak naprawdę wymaga pracy i czy chce mi się w to angażować - jeśli nie to odkładałam na bok na kupkę ODDAĆ/ SPRZEDAĆ, jeśli mogę z tej rzeczy pozyskać dobry materiał - na kupkę MATERIAŁY. 

2. NIEKOMPLETNE -> 3
Pocięte i rozwalone ubrania od razu zaklasyfikowałam jako materiały. Czasem odcięłam nogawkę, ucięłam dół sukienki - takie "odpady" nadają się do dalszego pocięcia lub większej obróbki rękodzielniczej.

3. MATERIAŁY
Do tej puli oprócz wymienionych odpadów ubraniowych i tekstyliów domowych klasyfikuję wszelkie koronki, taśmy, ściągacze, tkaniny, dzianiny otrzymane i kupione, sentymentalne i nie.


Tak podzielone dwie grupy zaczęłam przepuszczać krytycznie przez kolejne filtry, jeśli coś nie grało mi choć pod jednym kątem - odkładałam konsekwentnie na bok. Jedyny problem miałam z rzeczami sentymentalnymi - je postanowiłam odłożyć na bok, aby zdecydować na końcu, co z nimi zrobić. Jeśli masz dziecko lub szyjesz dla innych członków rodziny to na pewno spojrzysz też przez te filtry również pod ich kątem - przynajmniej stworzysz osobną pulę dla nich i będziesz jej świadoma.


SKŁAD I RODZAJ
Już w ogólnej selekcji wykasowałam z grubsza wszelkie syntetyki, więc z tym nie miałam teraz problemu. Zawsze znajdą się rzeczy, które będą kusić wzorem czy kolorem, ale jeśli jakiś materiał jest dla Ciebie choć trochę wątpliwy już teraz to później na pewno nie będzie bardziej komfortowy. Zostawiłam w pełni świadomie dwa materiały na podszewkę, dwie pikówki i jeden polar. Warto zastanowić się też czy jest sens składowania ogromnej ilości dzianin lub odwrotnie - tkanin? Ta fura materiałów i rzeczy do przeróbki to tak naprawdę Twoja przyszła szafa - czy chcesz, aby rządziły w niej szare bluzy, czy ołówkowe spódnice z tkanin? To jest dość wirtualne podejście, ale jakże kreatywne - masz komponenty, z których możesz sama swoją szafę wyposażyć w pełni po swojemu! I to bez kupowania, wow! Odłożyłam też trochę dzianin z myślą o bluzach dla Męża - zmotywowałam się, by uszyć też coś i jemu, a nie tylko sobie!

WZÓR
Tak naprawdę miałam przed sobą na podłodze totalną mozaikę wzorów i kolorów - Ciebie pewnie też to czeka, chomikujemy przecież wszystko! Zanim zabrałam się za porządki w pracowni, podczas sprzątania własnej szafy w celu stworzenia spójnej garderoby wiedziałam czego mi brakuje i w czym czuję się najlepiej. Postanowiłam zostawić tylko i wyłącznie wzory kwieciste, orientalne i gładkie materiały - to z nich mogę tworzyć spójne komplety. Postanowiłam, że będę kombinować fakturą i kolorem, a całość będzie ze sobą współgrać. Przepuściłam przez filtr kilka zwierzęcych motywów, o ile nie były infantylne (chyba spoważniałam). W tym momencie wzory geometryczne tylko psuły mi koncepcję i nie potrzebowałam bić się ze sobą, by odłożyć lekką ręką na bok paski, kratki, groszki czy misie. Zastanów się co tak naprawdę najlepiej z Tobą gra i co jest w 100% Twoje, a jeśli odkładasz coś z myślą o innych bądź w 100% pewna, że te materiały będą grały z nimi. Jak Cię widzą tak Cię piszą!


KOLOR
Masz czasem tak, że w zasadzie nie jesteś specjalnie wyspana, zwoje mózgowe nie do końca rejestrują co się dzieje i nagle z letargu wytrąca Cię komentarz, że wyglądasz jakoś... ładniej niż zwykle? Magia? Nie do końca - czasem robotę robią za nas kolory! I tu nie chodzi tylko o to, jakie kolory na sobie lubimy i w których się wyśmienicie czujemy, ale o fakt, że niektóre kolory dobrane do naszego typu urody potrafią podkręcić kolor oczu, nadadzą naturalny koloryt skóry, a nawet zneutralizują cienie pod oczami! Polecam Wam zapozna się z tą grą kolorów i zastanowieniem się która spośród 16 palet określonych porami roku należy do Ciebie. Odsyłam Was do bloga Ubieraj się klasycznie.

Na pewno też jakiś kolorów po prostu nie lubisz, czujesz się w nich źle. Sama mam tak z czystymi, nasyconymi barwami, neonowymi odcieniami i choćby uwiódł mnie krój odzieży czy gatunek materiału - nie skuszę się na wszelkie żółcienie, limonki czy róż. Teraz wiem też, że mój typ urody oscyluje między ciepłą wiosną, a ciepłą jesienią i moje podświadome wybory były słuszne - wszelkie zgaszone, naturalne kolory należą do mnie! Przebierając rzeczy grupowałam je od razu kolorystycznie i tak ułożyłam też na półce, co widać na zdjęciach. 

KRÓJ
Czujesz się we wszystkich krojach świetnie? Na pewno nie! Nasze codzienne aktywności i tryb mocno definiują masz sposób ubierania się i warto, aby były dopasowane do nas tak, abyśmy czuły się komfortowo, a jednocześnie sobą. Same wiemy najlepiej czy czujemy się lepiej w mocno dopasowanej sukience czy oversize'owej dzianinowej sukience-nietoperzu. Jeśli nie jesteś pewna, co jest do końca "twoje" to super - czeka Cię fantastyczna przygoda z głąb siebie! Tutaj mocno polecę książkę Asi Goglazy Slow fashion. Można się też pokierować wytycznymi odnośnie typów sylwetek (gruszki, jabłka, klepsydry... to na starcie brzmi źle, lepiej chyba pasuje 7 typów sylwetek, określonych jako A, H, X, Y, O, F, I), ale prawda jest taka, że każda z nas ma zupełnie inną budowę, każda ma inne atuty, które chce podkreślić i nie muszą one iść w parze z wytycznymi przyjętymi dla całego globu. Jeśli ja Was nie przekonałam to Marii z bloga Ubieraj się klasycznie na pewno się uda! Cała jej strona, zaczynając od tekstu Nie trać czasu na typy sylwetek jest dla Was! Przeglądając ciuchy do przeróbki od razu odłożyłam bluzki z dekoltem w serek, chyba, że naprawdę czułam że warto go przerobić na okrągły. Osobiście mam szerokie biodra, mały biust, ale mam za to długą szyję i ładną talię - kiedy mam je podkreślone czuję się od razu bardziej kobieco. Znając swoje upodobania już podczas sprzątania zrodziło mi się sporo pomysłów na nowe ubrania. Krytyczne przejrzenie spowodowało, że każdą rzecz z osobna miałam ochotę ocenić i czułam się w pełni ok, kiedy odkładałam na bok trzecią podobną koszulkę, trzymaną nie wiadomo po co. Mamy chyba taką manię, że chcemy mieć wybór, chcemy mieć dużo różnych rzeczy, a tak naprawdę same siebie skazujemy na późniejsze dylematy i sentymenty, zamiast brać od razu to, co przecież podoba nam się tak bardzo!


Pod kątem selekcji podsuwam Wam też 3 podpowiedzi, który proponuje Asia Glogaza we wspomnianej już książce Slow fashioni na jej blogu. Odnoszą się co prawda do ubrań, ale myślę, że parafrazując i patrząc w przyszłość, widząc materiały jako gotowe uszyte kreacje i dodatki dla siebie czy do domu - można się nimi też zasugerować dobierając na materiały i rzeczy do przeróbki:

- czy noszę tę rzecz regularnie? (czy po wykonaniu będę ją nosić regularnie?)
- czy odczuwam (czy będę odczuwać) prawdziwą przyjemność, kiedy mam ten strój na sobie?
- czy czuję się (będę się czuć) w niej najlepszą wersją siebie?

Jeśli choć na jedną odpowiedź z trzech odpowiesz sobie "nie" - odłóż rzecz/materiał na bok, szkoda Twojego czasu i pracy.

U góry od lewej: karton z materiałami do oddania, karton z ciuchami do wydania znajomym, siata z ubraniami dla Domu Samotnej Matki; u dołu: karton "sentymentalny", siatka z materiałami dla dzieci na warsztaty plastyczne, papierowa torba z czyściwem bawełnianym.

RZECZY SENTYMENTALNE

Ten wpis piszę z perspektywy czasu, od ogólnych porządków minęło trochę czasu, ale wiele rzeczy odłożyłam na bok, by dać im czas i przemyśleć sprawę. Niektóre z nich były dla mnie problematyczne - zbyt cenne z różnych względów (np. porządny, nienoszony żakiet, ale wełniany albo haftowana ręcznie kanwa) i szkoda mi było się z nimi rozstać. Szukałam troszkę na siłę zastosowania. No bo co zrobić z wiekowymi tkaninami, które dostałam od Babci, na które nie mam pomysłu, a są po prostu porządne i cenne (np. kraciaste wełny?), albo z sukienkami, które uszyłam jako swoje pierwsze lub takimi, które nosiła moja Babcia albo Mama jak miały tyle lat co ja, a niezbyt wpisują się w moją "szafę"? Postanowiłam zrobić osobne pudełko, taką "kapsułę czasu" - zostaną ze mną. Być może będę miała kiedyś córkę, może i ona - tak jak ja kiedyś - zaświeci oczami na widok rodzinnych pamiątek? Może jestem zbyt sentymentalna, ale dowiedziałam się o sobie, że niektórych rzeczy po prostu nie umiem i nie chcę robić i nie uważam tego za złą cechę. Podczas nawet restrykcyjnych porządków warto kierować się nie tylko rozumem - serce też ma coś do powiedzenia!

DO ODDANIA / SPRZEDANIA
Ciekawe ile tutaj wyląduje! U mnie było to jakieś 60% chomikowanej góry! Fantastycznym pomysłem jest sprzedanie rzeczy - warto się w to zaangażować i zwrócić portfelowi wydane pieniądze, by zainwestować je mądrzej. Osobiście nie mam cierpliwości do wystawiania na sprzedaż ubrań i kawałków materiałów, nie umiałabym ich też dobrze wycenić - postanowiłam je oddać. Postanowiłam, że porządnie przemyślę różne punkty i oddam je świadomie tam, gdzie mogą być najbardziej potrzebne. Pomysłów na oddanie ubrań jest dużo: można przekazać znajomym, rodzinie, na zbiórki charytatywne czy do punktów pomocy społecznej (domy dziecka, domy samotnej matki, zbiórki PCK, dla bezdomnych, potrzebujących, chorych, kościoły, hospicja, akcje misyjne, pomoc ubogim choćby w Afryce - długo wymieniać). Ostatecznością jest dla mnie wrzucenie ich do wątpliwego kontenera na odzież używaną na osiedlu - wolę mieć świadomy wpływ na miejsce, które zasilą moje ubrania, nie lubię pójścia na łatwiznę. Materiały z kolei na pewno przytulą inni rękodzielnicy, można też zaangażować się w szycie charytatywne (to szczególnie polecam - napisałam o tym post i sama uważam to za dobre zadośćuczynienie za nadmierne chomikowanie). Warto pamiętać też o schroniskach dla zwierząt - wiele z nich potrzebuje materiałów, starych ręczników, kołder, pościeli - tego, co dla nas jest często "szmatami", dlatego duże kawałki materiałów przeznaczyłam na docieplanie bud w jednym ze schronisk dla psiaków. Cześć materiałów oddalam koleżance do pracy, aby mogła wykorzystać podczas zajęć plastycznych z dziećmi. Małe kawałki bawełnianych tkanin i dzianin, resztki t-shirtów czy bluz odłożyłam dla Taty jako czyściwo bawełniane (w swojej pracy potrzebuje sporo małych szmatek).


Zaproponowany przeze mnie schemat zbudowałam na podstawie nagromadzonych u siebie latami rzeczy i tego, jak je segregowałam patrząc na siebie i moje potrzeby. Twoje mogą być inne, aczkolwiek ogrom i rozmach mojego bezkarnego chomikowania WSZYSTKIEGO raczej pozwoli Ci się odnaleźć w tym bałaganie. Pamiętajcie, że oczywiście to nie jest jedyna słuszna droga - każdy sposób na uporządkowanie swoich zbiorów będzie OK. Po ułożeniu ich schludnie grupami kolorystycznymi na półkach wiem, że mogę ogarnąć wszystko co mam jednym spojrzeniem, pamiętam wszystko i wiem teraz PO CO TO MAM. To działa dużo lepiej, niż upchanie miksu wszystkiego w jednym worku w piwnicy, uwierz mi! Posprzątanie gromadzonych latami materiałów, ciuchów i odpadów tekstylnych jest prawdziwym wyzwaniem, ale też przygodą i pomaga w wyleczeniu się z impulsywnego kupowania i dokładania kolejnych rzeczy - bo ładne, bo tanie, bo MUSIAŁAM. Nie musisz - na pewno masz już wszystko czego Ci potrzeba. Działajmy z umiarem, mądrze, świadomie i odpowiedzialnie społecznie i ekologicznie. Ale poza kalkulacyjnym rozumem dajmy też miejsce na wybory padające z głębi serducha - ono też wie, co dla nas dobre!

Zajrzyjcie tu koniecznie w piątek - będzie tu czekał na Was wpis specjalny! Zdążyłam posprzątać na czas przed prawdziwą akcją!
Wasza Joanka Z.

- - - - ✂️- - - -

PO CO TO KUPIŁAM to akcja, którą zainicjowałam po tym, gdy odkopałam spod fury kurzu mój stos ubrań, rzeczy do przeróbki i materiałów kupionych tylko po to, by "kiedyś" coś z nich uszyć. Okazało się, że zachomikowałam ponad 100 rzeczy do przeróbki - czas się nimi zająć! Celem akcji jest regularne uszczuplenie rzeczy czekających "na potem". Mój cel to 1 rzecz na 2 tygodnie, efekty prezentuję w co drugi piątek na blogu. Też jesteś typem chomika? Zachęcam, przyłącz się do ruchu oswobodzicieli szaf, kątów, strychów i piwnic!

Szczegóły akcji: KLIK
Chcesz zobaczyć moje efekty? Zapraszam - KLIK!
Zapraszam też na naszą grupę na Facebook`u: KLIK - nie tylko dla szyjących! ;)

Po co to kupiłam #37 - wpis gościnny: Jan Leśniak

$
0
0
Tego jeszcze nie było! W moim zachomikowanym stosie rzeczy do przeróbek i odkładanych latami materiałów zanurkował nikt inny jak.. Janek Leśniak!


Wiecie co powstaje, kiedy dojdzie do zderzenia dwóch osób z bzikiem na punkcie kreatywnego szycia? BAJZEL! Szczerze mówiąc to był najbardziej oczekiwany przeze mnie bałagan, jaki tylko mógł nastąpić w pracowni! Dobrze, że wcześniej posprzątałam i zdążyłam opowiedzieć Wam o moich porządkach (Spowiedź materiałoholiczki cz. I i II - kto nie czytał, zapraszam). Bałagan był kontrolowany, mało tego - był na bieżąco ujarzmiany. Pomysł, który zrodził się wspólnie w naszych - jak się okazało często telepatycznie myślących - głowach, zakładał przygodę szyciową w duchu zero waste.

O historii tego, jak się poznaliśmy i przyszedł do głowy pomysł na odwiedzenie mojej pracowni przeczytacie u Janka - KLIK. Rozpisał się wyjątkowo tak, że trudno napisać coś, czego On nie ujął! Leśniak w lesie! Rzućcie koniecznie okiem jak wygląda w oczach projektanta wypad do cudzej pracowni - to było prawdziwe wyzwanie dla nas obojga! Ja opiszę akcję pod kątem hasła "Po co to kupiłam?!". 



Wstępnie zaplanowaliśmy z Jankiem wspólny wypad do lumpeksu, by zaszaleć, wydać jakąś wystrzałową kwotę kilkunastu złotych i z zakupionych rzeczy uszyć coś dla siebie nawzajem. Tylko, że wiecie - ja mam lumpeks u siebie! Jak pokazałam Jankowi ile kartonów i półek mamy do dyspozycji zapadła decyzja: zostajemy, działamy! Janek kręcił się jak kot w kuwecie, kombinował, dobierał gamę, motywy, kontrastujące elementy. Zadanie było trudne - miał na skonstruowanie i uszycie ubrania 2 dni, a ja tylko utrudniałam robotę: "tego nie - to obrus Mamy!", "na to już mam pomysł, błagam nie tnij mi tego" - sama siebie zaskoczyłam ile ja mam pomysłów na te rzeczy! Ja miałam zadanie trochę prostsze, więc wiadomo - dołożyłam sobie coś jeszcze, aby nie było zbyt łatwo!

RUNDA 1 - JANEK L.

Jak zobaczyłam ostateczny dobór kolorów i faktur w rękach Janka wiedziałam, że powstanie coś pięknego! Kolory od razu skojarzyły mi się z plażą! Rozgryzł moje zamiłowanie do naturalnej palety i bardzo ucieszyło mnie, że wyciągnął z półki len!


Za ile i kiedy kupiłam?
Od lewej: żakard w kwiaty - nie pytajcie mnie kiedy i za ile, bo nie pamiętam. Dalej: nogawka lnianych spodni, które kiedyś uszyłam, ale pocięłam; miętowe jeansy, które nosiłam, ale schudłam i odłożyłam; lniany obrus; tkanina bawełniana w lisy. Rzeczy zbierane na pewno na przestrzeni ostatnich 3-4 lat. Janek dobrał też drewniane guziki i lniany sznurek, ale podczas tworzenia zmieniliśmy koncepcję i zrezygnowaliśmy z nich.

Po co to kupiłam?
Jak to co po? Któż by nie chciał? Lnianych tkanin nigdy sobie nie odmawiam, szczególnie tych w naturalnym kolorze! Bawełna w lisy kupiła mnie wzorem - wstępnie myślałam o poszewkach na poduszki do domu, ale Janek ostatecznie jej nie wykorzystał, więc to chyba znak, że muszą powstać! Janek wyciągnął sporo rzeczy, w które zaopatrzyłam się jak pracowałam sprzedając lniane ubrania - miałam wtedy bzika na punkcie kupowania lnu i drewnianych dodatków!

Co z tego ostatecznie powstało?
Sami zobaczcie! Wstępnie miała to być bluza wkładana przez głowę, a wyszła przewiązywana w pasie kurteczka! 


Sam proces towarzyszenia i podglądania Janka w pracy był niesamowicie inspirujący! Na bieżąco mogłam podglądać co robi i podpowiadać co zrobić, aby było w 300% "moje" - był szalenie otwarty na sugestie i w pełni czuł klimat! Czasem nie musieliśmy długo dyskutować - któreś z nas coś podłożyło, przyłożyło - spojrzeliśmy na siebie, iskra w oku i wiadomo było, że to jest to! Tak było np. ze ściągaczami (wiadomo, że wpuszczamy 3 gumki!), później tylko biliśmy się, komu chce się je przyszyć. Zgadnijcie kto przegrał i je wszywał? ;) 

 

RUNDA 2 - JOANKA Z. 

Ja w tym samym czasie szyłam dla Janka nerkę. To było oczywiste, że powstanie nerka, ale w kwestii doboru materiałów i kolorów Janek pozostawił mi wolną rękę. Janek ma zupełnie inny styl niż ja, ale pracując z klientami wiem, że mam nosa do trafiania w gust! Tym razem też się udało. Wyszperałam resztki dresowych dzianin - okazały się strzałem w dziesiątkę, kiedy tylko Janek zdjął bluzę i pokazał jaki ma na sobie t-shirt! Dzikie kolory, połączenia na jakie nigdy bym się u siebie nie zdecydowała, to musiało - zagrać!


Ale to było dla mnie za mało. Janek pracował dwa dni - a ja po kilku godzinach już siedziałam mając fajrant. Zapytałam "Janek, co potrzebujesz?". "Pojemnik na nici!" OK! Pozbierałam ścinki po skrojonej już bluzie, nad którą walczył i postanowiłam uszyć pojemnik w kształcie... pieńka. Dosztukowanie prostokątnego kawałka materiału dało mi w kość, ale się udało! Całość podłożyłam reszkami dresu, przepikowałam na kształt kory i słojów.


WYNIK?


Co do samej kurtki - wow! Nawet nie wpadłabym na pomysł, aby tak połączyć faktury i wykorzystać elementy spodni - tylko spójrzcie na ten daszek na kapturze! Czy kieszonkę na kapturze i na tyle biodra! O samej kurtce przeczytajcie spod pióra jej autora! Wpis o naszej akcji przeczytacie też u Janka, spisany z jego perspektywy: KLIK.


W tym miejscu chciałabym bardzo podziękować Jankowi za fantastycznie kreatywnie spędzony czas! Towarzyszyła nam koleżanka Daria, która robiła zdjęcia i bawiła się razem z nami! To było niesamowite doświadczenie oddać w czyjeś ręce i pod inne oko swoje chomikowane materiały, z którymi cackałam się jak z jajeczkiem. Ale - mam nadzieję, że zgodzicie się ze mną - było warto!  

Jaką ocenę dacie nam za wykonanie zadania?
Po ilości pozostawionych po nas ścinek - ja oceniam na 6!

Z pozdrowieniami!
Wasza Joanka


- - - - ✂️- - - -

PO CO TO KUPIŁAM
 to akcja, którą zainicjowałam po tym, gdy odkopałam spod fury kurzu mój stos ubrań, rzeczy do przeróbki i materiałów kupionych tylko po to, by "kiedyś" coś z nich uszyć. Okazało się, że zachomikowałam ponad 100 rzeczy do przeróbki - czas się nimi zająć! Celem akcji jest regularne uszczuplenie rzeczy czekających "na potem". Mój cel to 1 rzecz na 2 tygodnie, efekty prezentuję w co drugi piątek na blogu. Też jesteś typem chomika? Zachęcam, przyłącz się do ruchu oswobodzicieli szaf, kątów, strychów i piwnic!

Szczegóły akcji: KLIK
Chcesz zobaczyć moje efekty? Zapraszam - KLIK!
Zapraszam też na naszą grupę na Facebook`u: KLIK - nie tylko dla szyjących! ;)

PO CO TO KUPIŁAM #38 - bawełniane skrawki w szczytnym celu!

$
0
0
Znasz osobę szyjącą, która nie chomikuje skrawków materiałów? Nie? Ja też nie znam! Dlatego warto wiedzieć, że trwa aktualnie akcja "Setki słoni dla Dzieciaków", którą można bardzo łatwo wspomóc i uszczuplić nadmiary tkanin!


Nie znam szyjącego rękodzielnika, który przezornie nie gromadzi materiałów - dużych, małych, najmniejszych! Każdy skrawek materiału może się okazać ważny! I ja zbieram swoje małe ścinki z nadzieją, że je kiedyś wykorzystam. I nadszedł ten czas - po raz kolejny postanowiłam wesprzeć trwającą aktualnie akcję"Setki słoni dla Dzieciaków"!


Za ile i kiedy kupiłam?
Skrawki zbieram odkąd szyję - od 8 lat. Nie odważę się oszacować ceny tego worka! Resztki regularnie wykorzystuję, staram się nic nie marnować. Sam fakt, że uszyłam na nie ten duży pojemnik świadczy o tym, że ich ciągle jest dużo i mają stałe miejsce w pracowni.

Po co to kupiłam?

Tkaniny kupowałam w różnym celu, a skrawki zawsze skrzętnie chomikowałam. Z tyłu głowy mam zwykle wizję dziecięcych aplikacji, ale że dziecka ani u mnie ani w mojej rodzinie nie ma - to skrawki leżą i czekają.

Co z tego ostatecznie powstało?

Charytatywna cegiełka! Wiecie, że lubię wspomagać rękami i maszyną takie akcje, przy okazji mądrze wykorzystując swoje tekstylne zbiory.


3 lata temu brałam udział w ogólnopolskiej akcji szycia słoników na rzecz fundacji "Słonie na balkonie", której celem było uzbieranie setek słoników (moje poprzednie słoniki możecie zobaczyć tutaj - KLIK). Słonie trafią w ręce podopiecznych Fundacji - najmłodszych pacjentów oddziałów psychiatrycznych oraz do darczyńców, dzięki którym Fundacja może prowadzić terapię dzieci po traumie. Kiedy tylko doszła do mnie informacja, że akcja jest wznowiona postanowiłam wyszperać z segregatora z wykrojami używany wtedy szablon! Ale nie jest on konieczny - można szyć też słoniki według swojego pomysłu! Ważne, aby były bezpieczne. 

Odnośnie szczegółów akcji przekierowuję Was do źródła - na stronie fundacji znajdziecie informacje oraz szablon: KLIK. Słoniki można wysyłać do końca kwietnia - wierzę, że ktoś z Was do mnie dołączy, a moje słoniki znajdą uszytych kumpli, stworzonych przez Wasze ręce! Można też wygrać maszynę - rzućcie okiem na stronę Fundacji: KLIK


Uwielbiam wykorzystywać materiały w celach charytatywnych! Pamiętajcie, że poza falowymi akcjami zapotrzebowanie na szycie charytatywne trwa cały rok. Miejsca, w które można zwrócić uwagę opisałam w poście tutaj - o szyciu charytatywnym

Wasza
Joanka Z.

- - - - ✂️- - - -

PO CO TO KUPIŁAM to akcja, którą zainicjowałam po tym, gdy odkopałam spod fury kurzu mój stos ubrań, rzeczy do przeróbki i materiałów kupionych tylko po to, by "kiedyś" coś z nich uszyć. Okazało się, że zachomikowałam ponad 100 rzeczy do przeróbki - czas się nimi zająć! Celem akcji jest regularne uszczuplenie rzeczy czekających "na potem". Mój cel to 1 rzecz na 2 tygodnie, efekty prezentuję w co drugi piątek na blogu. Też jesteś typem chomika? Zachęcam, przyłącz się do ruchu oswobodzicieli szaf, kątów, strychów i piwnic!

Szczegóły akcji: KLIK
Chcesz zobaczyć moje efekty? Zapraszam - KLIK!
Zapraszam też na naszą grupę na Facebook`u: KLIK - nie tylko dla szyjących! ;)

PO CO TO KUPIŁAM #39 - bawełniana zasłonka

$
0
0

Czasem okazuje się, że tkaniny mogą przypominać wino - wyleżakowane potrafią lepiej smakować, a nasza cierpliwość  potrafi mile zaskoczyć!


Dawno nie szyłam dla siebie. Mam wrażenie, że od uszycia flanelowej sukienki upłynęło strasznie dużo czasu. Szyję codziennie dużo dla innych i nawet nie ciągnęło mnie, aby ruszyć "po-co-kupione" materiały. Kiedy wybuchła wiosna wolałam iść na dwór. I nawet jak już zdecydowałam, że wezmę się za tą zasłonkę to leżała chyba miesiąc na podręcznej palecie zanim wzięłam ją w obroty!

Za ile i kiedy kupiłam?
Zastrzelcie mnie - nie pamiętam momentu zakupu, naprawdę! Próbując umiejscowić go w czasie celowałabym w okres ok. 4 lata temu, kiedy jeszcze buszowałam po lumpeksach. Znając siebie dałam za tą bawełnianą zasłonkę max. kilkanaście złotych. Kawałek materiału ok. 1 x 1,5m

Po co to kupiłam?
Bardzo spodobał mi się motyw folkowych pasów. Ładny wzór, przyjemny stonowany odcień zieleni, cienkie, ale mocne płótno - tylko brać! Na początku przeszło mi przez myśl, aby wykorzystać pasy (wykroić paski czerwieni!) i zrobić z nich uszy do torby, ale nie podeszłam do tematu.

Co z tego ostatecznie powstało?
Któregoś dnia mnie olśniło: tunika Joanno, uszyj tunikę! Przyłożyłam do siebie - nie było innej opcji!


Od razu zarysowały mi się w głowie  różne kroje i 3 rozwiązania góry (z rękawkiem i listwą dookoła dekoltu karo, ogrodniczka i ten, który wybrałam), ale ostatecznie stwierdziłam, że pójdę na żywioł i zobaczę na ile uda mi się wycisnąć powierzchnię po poprzeszywaniu pasów (tak, ja naprawdę chciałam zminimalizować tą czerwień!). Postawiłam na dopasowaną górę na ramiączkach, odcięcie w talii i dół z kontrafałdami. Sztukowałam pasy i trzymałam kciuki, abym dała radę wykroić tunikę, a wystarczyło nawet na dłuższą sukienkę! Postanowiłam zagrać układami pasów. Szycie zajęło mi 3 dni, po godzinach, ponieważ utknęłam na przeszywaniu tych paseczków, ale każde przeszycie było tego warte! Sukienka na wszyty z boku zamek kryty, ma też kieszenie!

 

Nie wierzę w przypadki. Ta tkanina leżała i musiała wyczekać do momentu, w którym stwierdzę, że uszyję z niej sukienkę i jestem przekonana, że nie mogłam wykorzystać jej lepiej! Spójrzcie tylko ile materiału mi zostało - recykling doskonały!


Dodatkowo udało mi się uszyć coś w celach charytatywnych! W odpowiedzi na apel Uli i organizowaną przez nią akcję szycia worko-plecaków dla dzieci w Tanzanii (KLIK) uszyłam 4 plecaki, które już pędzą do Afryki! Zachęcam Was gorąco jeśli macie leżakujące, kurzące się tkaniny i maszyna Wam nie straszna! Tym bardziej, że przekazałam w Wasze ręce tutorial jak taki plecak uszyć - KLIK!


Przesyłam Wam wielką kulę mocy i kreatywnej energii!
Wasza Joanka
- - - - ✂️- - - -

PO CO TO KUPIŁAM to akcja, którą zainicjowałam po tym, gdy odkopałam spod fury kurzu mój stos ubrań, rzeczy do przeróbki i materiałów kupionych tylko po to, by "kiedyś" coś z nich uszyć. Okazało się, że zachomikowałam ponad 100 rzeczy do przeróbki - czas się nimi zająć! Celem akcji jest regularne uszczuplenie rzeczy czekających "na potem". Mój cel to 1 rzecz na 2 tygodnie, efekty prezentuję w co drugi piątek na blogu. Też jesteś typem chomika? Zachęcam, przyłącz się do ruchu oswobodzicieli szaf, kątów, strychów i piwnic!

Szczegóły akcji: KLIK
Chcesz zobaczyć moje efekty? Zapraszam - KLIK!
Zapraszam też na naszą grupę na Facebook`u: KLIK - nie tylko dla szyjących! ;)


TUTORIAL: JAK USZYĆ NERKĘ Z PAPIERU WASHPAPA

$
0
0

Czy istnieje bardziej praktyczny wakacyjny dodatek? Kiedyś wyobrażałam sobie życie bez takiej saszetki, ale odkąd ją mam - nie umiem! Lato to czas przygód dużych i małych, w których nerka sprawdzi się doskonale pozwalając schować najważniejsze i najbardziej podręczne rzeczy! Telefon, potfel, dokumenty, chusteczki, małą książkę, okulary, przekąskę - możesz je mieć przy sobie bez potrzeby noszenia torby czy plecaka! Nieoceniona podczas pieszych wycieczek, wypadów rowerowych, wszelkich atywności, a także w codziennych obowiązkach!


Chcąc wyjść naprzeciw podróżniczemu podbojowi świata w makro- i mikroskali przygotowałyśmy dla Was tutorial, dzięki któremu będziecie mogli uszyć taką saszetkę sami. Saszetka w całości wykonana jest z wodoodpornego, impregnowanego papieru Washpapa. Jest wyjątkowym eko-dodatkiem, a dzięki wzrorzystemu materiałowi możecie ją spersonalizować i nadać pasującego do Was charakteru! Mając weloletnie doświadczenie w szyciu nerek przygotowałam dla Was wykrój, z którym na pewno sobie poradzicie w opisanych poniżej 10 krokach! W tutorialu towarzyszy mi silna stebnówka Juki TL2010Q, ale gwarantuję, że przy pomocy domowych maszyn też się uda! 


Jakich materiałów użyć? 

Washpapa: wszelkie rodzaje typu AGED - te są bardziej miękkie. Można ją kupić w arkuszach, najwygodniejsza w szyciu i najbardziej elastyczna jest Washpapa cięta z rolki. W szyciu nerki wykorzystałam również mocną tkaninę bawełnianą. W tym celu możecie wykorzystać również inne materiały - zachcam do wyboru tych naturalnych!

Nie szyłaś/eś jeszcze z Washpapy? 

Spokojnie! Papier jest bardzo wygodny w szyciu - nie strzępi się, można go formować, zginać w palcach i formować na mokro. Jedyne, na co trzeba uważać to to, by nie szyć zbyt gęstym ściegiem - zbyt gęste dziurkowanie osłabia papier, który może się w tym miejscu podrzeć (analogicznie jak perforacje na znaczkach pocztowych). Kluczem do sukcesu jest więc szeroki ścieg (minimum 4mm), mocne nici oraz mocna igła. Szycie papieru wymaga ostrożności - jeśli źle przeszyjesz pozostanie ślad po nakłuciu igły. Szyj powoli, uważnie. Dbaj też o to, by nie robić zbyt wielu przeszyć obok siebie. Podczas szycia użyjemy klipsów biurowych - zastąpią nam fasrtygę. Pamiętaj o zabezpieczaniu początków i końców szwów.



Czego potrzebujemy?

- Washpapa aged color (błękit)
- maszyna do szycia ( u mnie JUKI TL2010Q)
- materiał bawełniany (10 x 25 cm)
- igła maszynowa do szycia jeansu (rozmiar 110)
- mocne nici do grubszych materiałów (np. jeansu)
- taśma parciana: szer. 3 cm, długość 100 cm
- zamek spiralny 5", 35 cm
- klamra oraz regulator, szer. 3 cm
- klipsy biurowe
- spryskiwacz do wody / gąbka z wodą
- wykrój do pobrania*: KLIK

* Przypominam o prawach autorskich. Wykrój jest przygotowany na Wasz prywatny użytek - nie zgadzamy się na komercyjne wykorzystanie wzoru. Szanujmy się :) 


Zaczynamy!


1. Wydrukuj przygotowany w formie pdf wykrój z formą nerki (KLIK). Części zostały rozrysowane w formie połówek na 4 stronach A4 - połącz je ze sobą, by uzyskać 3 formy (góra, przód, tył). Na pierwszej stronie znajdziesz kwadrat 5x5 cm - pozwoli Ci sprawdzić czy rozmiar się zgadza. Przygotowane formy odrysuj na papierze i wytnij. Formy mają uwzględniony zapas na szwy (1 cm). Dodatkowo wycinamy jeszcze jedną formę góry z tkaniny. Zaznacz też u dołu i góry linie, gdzie wypada połowa wykroju - posłużą nam do dopasowywanie środkowych części do siebie.


2. Przygotujmy miejsce na zamek w przedniej części nerki -  na wykroju jest ono zaznaczone przerywaną  linią. Natnijmy wzdłuż skośnych lini pomocniczych i odegnijmy zgodnie z zaznaczeniem wzdłóż przerywanej linii. Tak przygotowany wykrój odrysujmy na Washpapie, natnijmy analogicznie po skosie w narożnikach i przeprasujmy, aby utrwalić kształt. 


Wskazówka: Washpapę można prasować! Ustaw żelazko na tryb prasowania bawełny - bez obaw! 


3. Wszywamy zamek. Ułóż go w przygotowanym, prostokątnym nacięciu, złap klipsami, aby ułatwić sobie szycie. Dla ułatwienia możesz zszyć otwarte końcówki zamka. Stebnujemy wzdłuż krawędzi.   


3. Ułóż na sobie dwie części klapy - z tkaniny na wierzch, Washpapę pod spód (traktujemy je jako jedną, pilnuj, aby leżały prosto na sobie). Zaznacz na zamku środek. Nastepnie ułóż górę nerki na przedniej części, wierzchnimi stronami do siebie. Złap je klipsem po środku i wyginając nerkę w łuk, przypnij klipsami krawędź klapy do górnej krawędzi dołu. 


Zacznij na środku i spinaj wędrując w kierunku boków. Rozepnij zamek - będzie łatwiej. Następnie przyszywamy zamek, usuwając pokolei klipsy.  

 

4. Za pomocą nożyczek nacinamy warstwę tkaniny i Washpapy pod zamkiem - dzięki temu klapa wygnie się w ładny łuk. Następnie spryskujemy Washpapę wodą. Kiedy nasiąknie staje się elastyczna - teraz bez problemu możmy odgiąć pod spód wszytą część zamka - złapmy ją klipsami i pozostawy do wyschnięcia. 

 

5. Po wyschnięciu nerki przeszywamy klapkę wzdłóż zamka, wyjmując kolejno klipsy. Przód nerki mamy gotowy!


6. Ułóż na sobie przód nerki  i tył, wierzchnimi stronami do siebie. Upewnij się, że linie zaznaczające środek leżą równo na sobie. Złap klipsami i przeszyj wzdłuż górnej krawędzi.


7. Czas na zszycie dolnego łuku. Dopasuj do siebie oznaczenia środka dołu, złap klipsem. Wędrując od środka na boki złap klipsami dolną krawędź i zszyj. Boczne krawdzędzie zostaw otwarte!


8. Pora na pasek. Taśmę parcianą potnij na dwa kawałki: 20 i 80 cm - opal nad ogniem końcówki, aby się nie strzępiły. Krótszy odcinek przełóż przez jedną część klamry i złóż do na pół. Następnie umieść je w środku nerki, tak jak przedstawiłam na zdjęciach poniżej (są ułożone tak samo na zewnątrz i w środku). Wysuń je ok. 0,5 cm poza granicę Washpapy, aby mieć pewność, że będą dobrze osadzone. Przeszyj boki. 

Uwaga: klamry oraz sposoby przeplatania przez nie pasków i regulatorów mogą się różnić w zależności od modelu.

 

9. Spryskujemy całą nerkę wodą. Poczekajmy, aż nią nasiąknie, stanie się elastyczna, a następnie wywińmy ostrożnie saszetkę na drugą stronę.


10. Pozostało nam już tylko nałożenie regulatora!


I gotowe! Wyłącz maszynę, pozostaw nerkę do wyschnięcia - stworzyłaś właśnie swoją własną saszetkę! Nie pozostaje Ci nic innego jak zaplanować aktywnie zadania, w których się sprawdzi! 


Lato - start!


To czwarty i ostatni z cyklu czterech tutoriali, przygotowanych we współpracy z Washpapa i JUKI, zainspirowanych porami roku. Chcemy zaproponować Tobie możliwość własnoręcznego uszycia praktycznych akcesoriów, wykonanych z naturalnych tkanin i ekologicznej Washpapy. Spróbuj swoich sił w szyciu pozostałych dodatków:

JESIEŃ: jak uszyć plecak-worek z tkaniny i papieru Washpapa
ZIMA: jak uszyć małą elegancką torebkę z papieru Washpapa
WIOSNA: jak uszyć torbę i prostą kosmetyczkę z papieru Washpapa

Daj znać jak poszło! :)




PO CO TO KUPIŁAM #40 - lniana koszula

$
0
0
Wyruszmy w podróż w przeszłość, do moich pierwszych wypadów do lumpeksów!



Cofnijmy się w czasy, kiedy byłam na studiach. Możecie sobie wyobrazić mnie w parny, wakacyjny dzień na ul. Mariackiej w Gdańsku, 7 lat temu. Pracuję w cieniu północnej pierzei kamienic, siedzę na przedprożu i sprzedaję lnianą odzież artystyczną. Zafarbowane na rudo włosy, spleciony warkoczyk, popijam ciepłą już od upału wodę z butelki. Dorabiam, by móc wyjechać na wakacje we wrześniu i odłożyć kasę na później, na czas roku akademickiego. Dopiero zaczynam się uczyć szyć - lato i potrzeba sukienek oraz krótkich portek są idealnym motorem, by uczyć się z każdą nową rzeczą! Pracując dzień w dzień z lnianymi ciuchami mogłam godzinami rozmyślać nad ich kolorem, strukturą, konstrukcją i kręcąc się na krześle, gapiąc na tłumy przechodzących turystów czerpać garściami inspiracje i snuć pomysły, co by tu uszyć.... To czasy, kiedy mocno (i nieodwracalnie) zachłysnęłam się lnem i chodzeniem do lumpeksów, by wyszukiwać zwiewne białe kiecki i kwieciste rzeczy do przeróbek.


Za ile i kiedy kupiłam?
Prawdopodobnie w taki dzień, ok. 7 lat zawędrowałam do lumpeksu w Pruszczu, gdzie mieszkałam. W centrum jest lumpeks, który był dla mnie ostoją tego, czego szukałam! Kupiłam taką oto koszulę za kilka złotych - to był jeden z moich pierwszych, udanych zakupów, który wywołał wypieki na twarzy!

Po co to kupiłam?
Len, kwiaty - czego chcieć więcej? Koszula wylądowała w koszyku z myślą o skrojeniu jej, by wykorzystać wtórnie materiał. Później powędrowała na półkę, później na inną - nie miałam odwagi jej kroić.

Co z tego ostatecznie powstało?
Nic! A oto historia!


Cała koszula (a może żakiet?) jest skrojona z wąskich klinów - nie miałam pomysłu, co by uszyć ze skrojonych części. Wędrowała ze mną przez moje 3 pracownie, przerzucałam ją setki razy z kąta w kąt, miałam do niej szczególny sentyment, ale nigdy nie spojrzałam na nią jako coś do ubrania. Kiedy odwiedził mnie Janek Leśniak i kopał w moich rzeczach szukając czegoś do przeróbki wyjął tą koszulę: "ej Joanka to jest takie Twoje!". Zawahałam się. "Wiesz co Janek, nie krój jej - ona w sumie nadaje się do noszenia!". Odłożyłam na bok, aby przyzwyczaić się do tego nowego pomysłu. 

Kilka dni wcześniej padł na blogu komentarz Arachne - Parasewii, odnośnie uszytej przeze mnie flanelowej sukienki, że kojarzy się jej z Laurą Ashley - brytyjską projektantką, znaną z kwiatowych wzorów. Po tej uwadze zainteresowałam się bardziej Laurą. Nawet nie macie pojęcia jak mi zaparło dech, kiedy po wyjeździe Janka wzięłam koszulę do rąk i po raz pierwszy spojrzałam na metkę! Z ciarkami na skórze po raz pierwszy od tych 7 lat ubrałam koszulę i po raz kolejny stwierdziłam, że nie wierzę w przypadki!


Historia tej koszuli była pisana w moim życiu przez 7 lat, by w końcu zagościć z pełnym uznaniem w mojej szafie!


O samej koszuli i wzorze nie udało mi się niestety zdobyć więcej informacji niż to, że trudno ją znaleźć, ale można ją kupić używaną na eBayu za 13-15 funtów. Tak bardzo chciałabym się dowiedzieć czy wzór zaprojektowała Laura, czy powstał w firmie już po jej śmierci. 

Czy macie podobne historie, że czasem są potrzebne dziwne zbiegi okoliczności? Że wszystko jest po coś? Tym razem nic nie uszyłam, ale ta rzecz wywołała u mnie tyle emocji co uszyta kurtka parka! 


Z chęcią poczytam Wasze opowieści o odkurzonych po latach zaskoczeniach :)
Wasza Joanka

- - - - ✂️- - - -
PO CO TO KUPIŁAM to akcja, którą zainicjowałam po tym, gdy odkopałam spod fury kurzu mój stos ubrań, rzeczy do przeróbki i materiałów kupionych tylko po to, by "kiedyś" coś z nich uszyć. Okazało się, że zachomikowałam ponad 100 rzeczy do przeróbki - czas się nimi zająć! Celem akcji jest regularne uszczuplenie rzeczy czekających "na potem". Mój cel to 1 rzecz na 2 tygodnie, efekty prezentuję w co drugi piątek na blogu. Też jesteś typem chomika? Zachęcam, przyłącz się do ruchu oswobodzicieli szaf, kątów, strychów i piwnic!


Szczegóły akcji: KLIK
Chcesz zobaczyć moje efekty? Zapraszam - KLIK!
Zapraszam też na naszą grupę na Facebook`u: KLIK - nie tylko dla szyjących! ;)

PO CO TO KUPIŁAM #41 - zasłony do sypialni

$
0
0

W domu zapobiegliwego rękodzielnika nie może się zmarnować NIC. Znacie to, prawda? Skracamy spodnie, skracamy sukienkę - część mózgu odpowiedzialna za zaradność każe nam zostawić odcięte kawałki, ale coś podpowiada "ale po co?". Tak samo wygląda sprawa ze skracaniem zasłonek. Przyszedł czas, bym zajęła się odciętymi kawałkami, które wylądowały na stosie rzeczy i materiałów do przeróbki!


Za ile i kiedy kupiłam?
Szacuję, że ok. 4 lata temu w Ikei, po sklepowej cenie, której nie pamiętam.

Po co to kupiłam?
Zasłonki - zwykła sprawa. Były za długie, skróciłam - prosta procedura. Osobna historia dotyczy odciętych części, które te 4 lata leżakowały! Dwa kawałki 50 x 150 cm.

Co z tego ostatecznie powstało?
W zasadzie nie pamiętam już czy miałam na to pomysł. Problem z tym materiałem polegał na tym, że jest to mieszanka 50% bawełny i 50% poliestru, do tego prześwitująca. Problem rozwiązał się, kiedy wpadłam na pomysł, że przecież można pod spód podłożyć kawałek materiału! Takie proste i tak genialne!


Wyszperałam z tekstylnych zbiorów kawałek białego drelichu i tak oto zrodził się pomysł, aby uszyć... poszewki! Przy okazji postanowiłam wykorzystać zbierane od miesięcy resztki i ścinki materiałowe i posłużyć się nimi jako wypełnieniem (mam na nie dwa osobne pudełka, ustawione w dwóch kątach pracowni). Materiał podłożony pod spód jest na tyle gruby, że mogłam napakować do środka nawet czarne resztki dresu.


Uszyłam dwie poszewki i został mi kwałek na jeszcze jedną poduchę, ale stwerdziłam, że uszyję szmaciaka w imię zasady, że materiałowych siateczek nigdy za dużo! Materiał jest wyjątkowo cienki i mocny - mogę złożyć ją w małą kostkę i wrzucić do każdej kieszeni. Zaszalałam obszywając torbę szwem francuskim. Poprzeczną listwę ze szlufkami do założenia zasłon na karnisz wykorzystalam jako uszy torby.


Domyślacie się na pewno, gdzie wylądowały ścinki po uszyciu poduch i torby!


W ten oto sposób, wykorzystując resztki zasłon i cały karton ścinek, wzbogaciłam się o 2 poszewki i siatę! Mało tego, widzicie tą folkową poduchę poniżej? Poszewka leżała kilka lat z nadzieją, że zostanie przerobiona na mniejsze jaśki - ostetecznie powieliłam pomysł, uszyłam wkład zapinany na zamek i wypełniłam go całym kartonem ścinków dresowych! Poducha w połączeniu z paletą daje niezłe siedzisko! A jeśli kiedyś będę potrzebować ścinek - wystarczy, że otworzę poduchę. Albo poduszkę. Na newno jedno z tych trzech!


Czysty zero waste! Też chomikujecie skrawki, skraweczki? Może wypchanie nimi poduszki spawdzi się i u Was? 

Kreatywnego weekendu Wam życzę!
Joanka

- - - - ✂️- - - -

PO CO TO KUPIŁAM to akcja, którą zainicjowałam po tym, gdy odkopałam spod fury kurzu mój stos ubrań, rzeczy do przeróbki i materiałów kupionych tylko po to, by "kiedyś" coś z nich uszyć. Okazało się, że zachomikowałam ponad 100 rzeczy do przeróbki - czas się nimi zająć! Celem akcji jest regularne uszczuplenie rzeczy czekających "na potem". Mój cel to 1 rzecz na 2 tygodnie, efekty prezentuję w co drugi piątek na blogu. Też jesteś typem chomika? Zachęcam, przyłącz się do ruchu oswobodzicieli szaf, kątów, strychów i piwnic!

Szczegóły akcji: KLIK
Chcesz zobaczyć moje efekty? Zapraszam - KLIK!
Zapraszam też na naszą grupę na Facebook`u: KLIK - nie tylko dla szyjących! ;)

Juki TL2010Q - recenzja

$
0
0

W ostatnim czasie miałam okazję gościć u siebie maszynę Juki TL2010Q. Uznałam, że dobrze będzie przybliżyć Wam ten model, tym bardziej, że nie znalazłam w internecie na jego temat żadnej polskiej recencji, a stanowczo warto przyjrzeć się tej maszynie bliżej!


Juki TL2010Q jest fuzją maszyny przemysłowej i przenośnej maszyny domowej. W praktyce oznacza to, że mamy do czynienia z "prostą" stebnówką, ale wzbogaconą o automatyczne rozwiązania, typowe dla zaawansowanych maszyn przeznaczonych do użytku domowego, ułatwiających i uprzyjemniających szycie.


WYPOSAŻENIE


Do standardowego wyposażenia należą typowe akcesoria - stopki, szpulki igły oraz przybory do konserwacji:
- stopki: do pikowania (1/4 i 1/5), z prowadnikiem, z górnym transportem, kompensacyjna (brzegowa), do zamków, stopka zawijająca .
- śrubokręty (2 sztuki) 
- szczoteczka do czyszenia
- olejarka 
- igły 
- wymienne szpulki (4 sztuki)
- pokrywa maszyny. 
Na specjalną uwagę zasługuje dołączony w standarcie stolik powiększający pole pracy oraz kolanowa dźwignia podnoszenia stopki.



CECHY MASZYNY PRZEMYSŁOWEJ:

- Maszyna jest stebnówką, mamy więc możliwość szycia wyłącznie jednym ściegiem prostym, ale za to mamy opcję płynnej regulacji ściegu aż do 6 mm, co może zainteresować szczególnie osoby szyjce tekstylia domowe (np. pościel, obrusy, zasłony).

- Prędkość! Maszyna oferuje prędkość szycia 1500 ściegów na minutę, podczas, gdy maszyny domowe osiągają do 900 wkłuć w tym samym czasie - to nam pozwala szyć prawie 2 x szybciej! Stebnówki przemysłowe oferują nam zwykle ponad 4000 ściegów - maszyna wydaje się więc dobrym kompromisem łączącym obie opcje. Prędkość można regulować balansując pomiędzy poziomem żółwia i zająca.

Dostępne opcje: szycie ściegiem prostym aż do 6 mm, automatyczne pozycjonowanie igły w  najwyższym położeniu, obcinanie nici, wybór prędkości, wajcha szycia wstecz oraz opuszczanie ząbków transportowych - dzięki czemu możemy szyć i pikować w miejscu.

- Mocarność - maszyna ma metalową obudowę oraz mocne, trwałe podzespoły. Maszyna jest przez to ciężka, ale bardzo stabilna


- Typowy dla maszyn przemysłowych chwytacz i boczny dostęp do bębenka (jeśli nie mieliście do czynienia z maszyną przemysłową możecie znać to rozwiązanie np. ze starych Łuczników). Stolik dostosowany do bezproblemowej wymiany dolnej szpulki. 


- Precyzyjna regulacja docisku stopki z widoczną skalą pozwala idealnie dopasować parametry szycia (niebieska kreska na podziałce). Zwykle pokrętło trzeba regulować metodą prób i błędów, na ślepo. 


- Używamy szpulek przeznaczonych do maszyn przemysłowych (są większe i bardziej płaskie niż te z maszyn domowych)

- Igła umieszczona jest w takiej pozycji, że nawleka się ją od boku - dziurka nie znajduje się na wprost, jak w maszynach domowych. Wbrew pozorom po przyzwyczajeniu się jest to dużo wygodniejsze, niż nawlekanie od przodu. 


- możliwość szycia przy użyciu dużych szpuli nici, również tych grubych, kaletniczych. Duże szpule są ekonomiczne i w połączeniu w pojemniejszymi szpulkami wystarczą na dłuższą ilość szycia. Z kolei mocne nici kaletnicze otwierają nam nowe możliwości w zakresie szycia. 


- Domowe maszyny Juki można dodatkowo wyposażyć w dźwignię kolanową - tu jest ona w standardzie, tak jak w maszynach przemysłowych. Dźwignia służy do podnoszenia stopki bez konieczności odrywania rąk od materiału, co bardzo, bardzo usprawnia pracę.


CECHY MASZYNY DOMOWEJ

- Modele maszyn Juki do użytku domowego są wyposażone standardowo w wysuwany, automatyczny nawlekacz nici, ukryty w obudowie - model TL2010Q też.

- Automatyczne obcinanie nici uruchamiane pedałem - szalenie wygodne rozwiązanie! Chcąc uciąć nici po skończonym przeszyciu naciskamy guzik z nożyczkami lub naciskamy piętą w tylną część pedała. Uwielbiam to rozwiązanie! Z początku trzeba się przyzwyczaić, aby przypadkowo nie nacisnąć części pedała odpowiadającej za przycinanie podczas szycia.  

Dodatkowy stolik powiększający pole pracy (w tym modelu w standardzie).

- Maszyna pozwala na funkcję pikowania i ręcznego haftowania - możemy obniżyć ząbki transportowe i niezależnie od nich prowadzić swobodnie materiał pod stopką. 

- Mimo, że ustawienie igły bokiem spotkamy w maszynach przemysłowych, to tutaj używamy igieł półpłaskich, tak jak w maszynach domowych (a nie tych przeznaczonych do szycia przemysłowego, z okrągłym trzonem).

- Wolne ramię, którego tak często brakuje w maszynie przemysłowej! 

PONADTO:

Maszyna posiada oczywiście funkcję szycia wstecz, idealnie szyje zarówno cienkie materiały, jak i bardzo grube - tapicerskie, skórę (wystrczy odpowiednie dopasowanie igieł), a system nawlekania nici, podobny do maszyn przemysłowych, pozwala na idealne naprężenie nici i wykonywanie ładnego, estetycznego ściegu niezależnie od rodzaju przeszywanej materii. Ten model jest też wykorzystywany podczas warsztatów tapicerskich - wcale się nie dziwię! Spójrzcie na te próbki przeszyć:

Od lewej: dresówka drapana - przeszyta 1 warstwa i 5 warstw, płótno bawełniane - złożone 5 razy i pojedyncza warstwa; gruba tkanina tapicerska - przeszyta cienką nicią (biała) oraz grubą nicią  kaletniczą (pomarańczowa): 1, 3 i 5 warstw.


MINUSY?

Jedyną rzeczą, którą tak naprawdę odczułam był brak podręcznego przybornika - używane sporadycznie akcesoria kładłam na stole obok. Myślę, że wiele osób może odstraszyć też cena, która wynosi ok. 5250 zł, ale wiecie jak jest - nikt nie pyta czemu Mercedesy są  drogie. Myślę, że i tak jest w tym przypadku - wybierając Juki wybieramy jakość na lata, tym bardziej, że warto pamiętać, że firma Juki ma swoje źródło w produkcji maszyn przemysłowych i to na bazie tych doświadczeń zaczęto tworzyć maszyny domowe, nie na odwrót.


PODSUMOWANIE:

Moim zdaniem Juki TL2010Q jest iealnym rozwiązaniem dla osób chcących szyć ilości przemysłowe - zarówno w obrębie szycia lekkiego i ciężkiego, w warunkach domowych lub w mocno ograniczonej przestrzeni. Dzięki uzupełnieniu maszyny o podnośnik kolanowy i duży stolik poszerzający w mig pole pracy można w każdych warunkach przygotować sobie miejsce pracy porównywalne do pracy z maszyną przemysłową wbudowaną w stolik. Jakość szycia, prędkość i ogólna praca z maszyną (wymiana igieł, szpulek, nawlekanie, możliwość użycia dużych szpul nici) bliższa jest szyciu na maszynie przemysłowej, niż domowej*. Maszyna wygrywa dla mnie ze "stołową" stebnówką możliwością obcinania nitek, widocznym wskaźnikiem docisku stopki i tym, że można ją schować w razie potrzeby do szafy, jest też dużo łatwiejsza w transporcie. Jeśli więc ktoś nie posiada miejsca na wstawienie stołu, a marzy o przemysłowych efektach - ta maszyna może okazać się idealnym rozwiązaniem! Jest mobilna, nie zajmuje tyle miejsca, a pozwala szyć z porządną mocą. Dla osób pikujących wartościową opcją będzie na pewno możliwość wyłączenia ząbków transportowych.

* przynajmniej dla mnie, bo tych opcji najbardziej szukałam w tym modelu. Odkąd szyję na przemysłowej stebnówce nie wyobrażam sobie nie skorzystania z opcji dźwigni kolanowej, skoro jest w zestawie. Jak już się przyzwyczaisz do komfortu szycia z opcją operowania nogami (a nie rękami) i dużej szybkości szycia -  to koniec! Przerzucenie się na troszkę inne operowanie maszyną (i wstępne działanie w trybie żółwia) wymaga nabrania wprawy, ale to droga w jedną stronę i potwierdzają to wszystkie osoby, które zasmakowały  przemysłowych rozwiązań ;)


Po testowaniu różnych maszyn Juki ten model jest dla mnie póki co nr 1 obok mojej Juki HZL F600. Szukając infromacji na temat tej maszyny w Internecie natraficie na lakoniczne opisy "maszyna do pikowania" czy "automatyczna stębnówka 1-igłowa ". Jak widzicie stanowczo nie wyczerpują one opisu szerokich możliwości TL2010Q! 

Pozdrowienia,
Wasza Joanka

PS. Zachęcam do przejrzenia pozostałych recenzji - KILK!

PO CO TO KUPIŁAM #42 - LEN i MATERIAŁ W GRZYBKI

$
0
0
Doprosił się, mój Mąż się doprosił!


Paweł nosi się wygodnie. Nie wyobrażam go sobie w dopasowanych, eleganckich spodniach - to chyba pozostałość po tym, że jeździł na desce i jest zbyt aktywny, aby ubierać sztywne ciuchy. Zdecydowanie chętniej wybiera kroje przypominające pludry. Blisko 2 lata temu uszyłam mu wygodne czarne lniane spodnie (też w ramach akcji PCTK - klik), po czym zgubiłam wykrój. Przez ten fakt o kolejne odzienie partii dolnych musiał mnie dłuuuugo prosić. Do czasu, aż wypatrzyłam ten kawał lnu.

Za ile i kiedy kupiłam?
Ok. miesiąc temu w Ikei, za ten kawałek lnu w ładnym jeansowym kolorze dałam ok. 50-60 zł. Materiał w grzybki dostałam kiedyś w prezencie od FabryQ.

Po co to kupiłam?
Dzięki akcji "Po co to kupiłam?!" wyleczam się z impulsywnych zakupów materiałowych. Ten materiał został kupiony konkretnie na portki w ilości takiej, aby uszyć z nich portki i nic więcej, 1,2 mb.

Co z tego ostatecznie powstało?
Zaskakoczę Was: wymarzone portki dla Pawła, zgodnie z planem!


W końcu po długim czasie skonstruowaliśmy razem nowy wykrój próbny, który okazał się klapą, a następnie jeszcze jeden, który przeszedł test na tyłku. Kolejny w kolejności do skrojenia był ten len - i nie mogło się nie udać! Tym bardziej, że zostawiłam robotę na dzień przed wyjazdem na urlop. Joanno spokojnie, to przecież "zwykłe" gacie na gumie!

Aby dodać im charakteru wyciągnęłam materiał w grzybki. Bardzo go lubię i nie mogłam znaleźć na niego odpowiednio trafionego pomysłu. Wstępnie miałam plan, aby wszyć go we wnętrze kaptura bluzy, ale kawałek był za mały. Postanowiłam wszyć go po kryjomu w kieszenie, a na tylną kieszeń naszyłam jednego muchomorka. Portki szyłam bohatersko w nocy.


Skończyłam o 4 nad ranem w dniu wyjazdu na urlop. Rano obudził mnie szczęśliwy Paweł ze świeżo przyodzianym tyłkiem. Całując mnie na dzień dobry powiedział, że stworzyłam mu najlepsze portki na świecie! 


Paweł tak się ucieszył z grzybka, że stwierdził, że każdy kolejny ciuch, który mu uszyję, chciałby mieć sygnowany takim muchomorkiem. Dobrze, że został mi jeszcze kawałek tego materiału - już wiem, do czego będzie mi służył!



A jak Wam idzie mądre utylizowanie i świadome kupowanie rękodzielniczych dóbr? Dostaję od Was coraz więcej wiadomości, że Was inspiruję, mobilizuję i pocieszam, że nie jesteście jedynymi zagubionymi w świecie zbieractwa chomikami! Cieszę się, że moje uzależnienia mogą się przydać i nauczyć czegoś nas wszystkich! Nawet służą Pawłowi ;)

Joanka


- - - - ✂️- - - -

PO CO TO KUPIŁAM to akcja, którą zainicjowałam po tym, gdy odkopałam spod fury kurzu mój stos ubrań, rzeczy do przeróbki i materiałów kupionych tylko po to, by "kiedyś" coś z nich uszyć. Okazało się, że zachomikowałam ponad 100 rzeczy do przeróbki - czas się nimi zająć! Celem akcji jest regularne uszczuplenie rzeczy czekających "na potem". Mój cel to 1 rzecz na 2 tygodnie, efekty prezentuję w co drugi piątek na blogu. Też jesteś typem chomika? Zachęcam, przyłącz się do ruchu oswobodzicieli szaf, kątów, strychów i piwnic!


Szczegóły akcji: KLIK
Chcesz zobaczyć moje efekty? Zapraszam - KLIK!
Zapraszam też na naszą grupę na Facebook`u: KLIK - nie tylko dla szyjących! ;)

Viewing all 190 articles
Browse latest View live