Ciepły wrześniowy dzień. Wychodzę z Urzędu Miasta w Pruszczu Gdańskim na lekko drżących nogach. To potrwało 10 min. i to tylko dlatego, że walnęłam byka we wniosku o wpis do CEIDG (Centralna Ewidencja i Informacja o Działalności Gospodarczej). Wykreślam z listy zadań wizytę w Skarbówce - tu nie muszę już iść. Jeszcze tylko kurs do ZUSu i lecę świętować - założyłam firmę! Ten dzień miał miejsce dokładnie 5 lat temu.
Zbliżając się coraz bliżej dzisiejszego dnia w głowie coraz częściej kołatały się myśli: co się zmieniło? Jaka byłam, jaka jestem? Czego się nauczyłam podczas tych 5 lat? Udało mi się zebrać myśli w 10 punktów - chciałabym się podzielić dziś za Wami moimi przemyśleniami.
Kiedyś słyszałam, że ponad wszystko w prowadzeniu firmy najważniejsza jest elastyczność. Muszę się z tym zgodzić! Choćbym nie wiem jak snuła plany i rysowała w głowie zadania i konkrety, to przeważnie wszystko wychodzi inaczej! Rynek rękodzieła jest czystą ruletką, której nie jestem w stanie przewidzieć - już do tego przywykłam, nie ma sensu się szarpać z oczekiwaniami. Algorytmów i praw rządzących mediami społecznościowymi i tak nie poznam - przestałam się nimi przejmować. Gotowość na ciągłe zmiany i akceptacja tego, że każda sytuacja może przebiec zupełnie inaczej niż założysz gwarantuje spokój w głowie. Biorąc to pod uwagę można pomyśleć – ale jak w takim razie to ugryźć? Nie ogarnę tej losowości! Po prostu rób swoje - to nie jest tak, że nagle budzisz się z ręką w nocniku „przecież ja nie ogarnę!”. Obowiązki rosną miarowo i siłą rzeczy zorientujesz się, że bez poukładania zadań "po Twojemu" robota nie będzie iść do przodu - Ty musisz nadać temu rytm. Każdy dzień jest inny i myślę, że dzięki temu nie wpadłam w rutynę. Na bieżąco wyciskam z siebie ile mogę w danym dniu, danej sytuacji (jeśli nie idzie mi przy maszynie, nadrabiam np. robieniem zdjęć, staram się nie zmuszać do zadań) – codziennie planuję dzień na nowo.
Bycie na własnym garnuszku w zakresie rękodzieła jest trudne. Rynek rękodzieła jest naprawdę specyficzny, podobny do rzeki: bardzo płynny, bez stałego gruntu, zwrotny i zaskakujący za każdym zakrętem, każdy dzień, każdy miesiąc jest inny - najważniejsze to wypracować swój własny sposób działania i gotowość na zmiany. I sezonowość! Rękodzielniku zadbaj o tym, aby móc się spełniać cały rok, a nie tylko np. w okresie letnim (ja zaczęłam od nerek i szybko musiałam zadbać o poszerzenie oferty).
2. Połączenie hobby i pracy grozi wypaleniem.
Owszem, ale tylko jeśli na to pozwolisz i nie postawisz sobie jasno wykreślonych granic. Szycie ma to do siebie, że jest wyjątkowo praktyczną umiejętnością i często naprawdę trudno oddzielić pracę od życia poza pracą (np. kupując ubrania, tekstylia patrzę krytycznie na składy i sposób wykonania, w zakresie prac domowych szyję, ceruję, łatam i skracam; czytam książki o projektantach; oglądam filmy o artystach, a zwiedzając muzea rozpływam się nad strojami). To, że mam pracownię poza domem pozwala mi zachować porządek w głowie, ale nawet siedząc przy maszynie wyraźnie wiem, kiedy robię coś zarobkowo (praca), a kiedy z czystej przyjemności i potrzeb własnych (hobby). Ponadto obowiązków związanych z prowadzeniem firmy i własnego marketingu mam tyle, że czasem zdążę się za szyciem stęsknić. Naprawdę warto zadbać o wykreślenie granic dla własnej higieny umysłu.
3. Porażka nie istnieje.
Patrząc wstecz będziesz bardziej żałować, że czegoś nie zrobiłaś, niż tego, że zrobiłaś. Tej myśli ujętej pięknie przez Marka Twaina trzymam się mocno w głowie. Prawda jest taka, że warto po prostu próbować, eksperymentować. Jeśli coś, co założysz nie wyjdzie to się czegoś nauczysz, a jeśli się uda - to zgarniasz wygraną. Obojętnie do sytuacji jesteś bogatsza/y o doświadczenie, tu nie można przegrać. Prowadząc firmę nie ma co płakać, że coś nie wyszło, trzeba to na spokojnie przeanalizować, wyciągnąć wnioski i iść z nową wiedzą dalej. W zasadzie każdego dnia wieczorem stwierdzam, że stało się coś, co bym zmieniła cofając się wstecz, do rana - warto być otwartym na wpadki i przekuć je w mądre nauczki! I co ważne: daj sobie pozwolenie na błędy. Sama nie raz wpadłam w pułapki ideałów - prawda jest taka, że ideały NIE ISTNIEJĄ i nie ma ludzi nieomylnych. Tak naprawdę wrzuciłam na luz dopiero w tym roku i od razu mi ulżyło, a do pracy siadam mniej zestresowana, spokojniejsza i jestem dużo bardziej zadowolona z wyników. Codzienne rozwiązywanie problemów skutkuje rozwojem.
4. Firma będzie się rozwijać czy tego chcesz czy nie!
"Jak Ty to robisz?". Długo moja odpowiedź na to pytanie brzmiała: "nie wiem!". Działałam w sposób nie wymuszony, a kolej losu turlała się w sposób organiczny, nie planowany. Mam za mało miejsca - wynajmuję pracownię, zamówień jest coraz więcej - kupiłam mocniejszą maszynę, materiałów ciągle przybywa. Znów zbyt mało miejsca? Trzeba się przenieść w większy kąt, fajnie aby było ładny - będę mogła robić ładniejsze zdjęcia! To wszystko to jest ciąg przyczynowo-skutkowy, wynikający z potrzeb, a nie efekt jakiejś zaplanowanej strategii biznesowej. Musisz naprawdę nie chcieć się zaangażować, aby wszystko stało w miejscu.
Dobra firma z definicji powinna się rozwijać. Nie raz wydawało mi się, ze utknęłam w miejscu, ale tak nie jest. Nowe sytuacje rodzą nowe zależności (niewątpliwie jedną z najbardziej przełomowych jest dla wielu osób "wskoczenie" na wysokie stawki ZUSowskie), ale to właśnie one popychają do działania, kreatywnego myślenia, organizowania, ulepszania, bo przecież skoro robisz co lubisz to chcesz utrzymać firmę, prawda?
"Najlepszą metodą przewidywania przyszłości
jest jej tworzenie"
Peter Drucker
5. Absolutnie nie warto się porównywać!
Wytłumaczę to na podstawie przykładu: mamy koniec miesiąca, zaglądam do portfela - jest słabo, zaglądam do lodówki - nie lepiej. Pada decyzja: zamiast wydawać pieniądze na kolejkę i robić zakupy w naszym droższym sklepie pójdziemy do sąsiedniego miasta pieszo spacerem przez las, kupimy taniej rzeczy, prawdopodobnie zjem grzanki na ognisku, bo nie ma pieniędzy na nic więcej. Zwykle tak spędzamy weekendy. Wrzucam zdjęcie z lasu na Instagrama. Później spotykam znajomych, od których słyszę "bo Ty ciągle podróżujesz!", "bo Ci tak świetnie idzie!", "Ty to masz dobrze, że siedzisz tyle w terenie!". Przywarą naszych czasów jest to, że na podstawie nawet jednego zdjęcia jesteśmy w stanie wyobrazić sobie CAŁĄ rzeczywistość drugiej osoby i na tej postawie ocenić ją kategorycznie. Wiedząc, że często mój bajkowy świat na zdjęciach (pracownia w białym domku na skraju lasu brzmi tak bajecznie!) rozjeżdża się z realną codziennością to patrząc na czyjeś profile, zdjęcia, kreowane wizerunki - łatwo odrzucam myśli, że ten ktoś to ma dopiero życie! Być może tak nie jest i nie ma co się porównywać, zazdrościć, patrzeć z wyrzutem, bo nie wiadomo jaką ceną to osiągnął. To nie jest tak, że nie ma problemów, trudności. Nie ma co wchodzić w czyjeś buty, bo nie wiadomo co przeszły - po prostu rób swoje. Przez te 5 lat przeszłam przez różne fazy - od chęci zdobycia świata po totalne dno z kilkumiesięczną pustą lodówką i leczoną depresją na karku - jestem pewna, że nie chcielibyście iść w moich butach, ale mimo to nie chciałabym założyć cudzych. Jestem normalną laską, z kompleksami, problemami, ktrótej często doskwiera brak pewności siebie.
6. "Nie ma wielkich jednoosobowych firm"
Te słowa powiedział mi Marcin po roku prowadzenia firmy i przez kolejne lata wypierałam się, że tak nie powinno być. Że ważne jest serce sprawy - moje własne ręce i włożone w produkty emocje, że muszę czuwać nad wszystkim, bo wiem najlepiej. Tak, ale ile można? Wielu rękodzielników, z którymi rozmawiałam samodzielnie zapędziło się pod ścianę. Ja wiem, że nie chcę być dużą firmą – nie mam ochoty zatrudniać zastępu pracowników. Chcę szyć rzeczy jednostkowe, na spokojnie i z sercem, nie muszę iść za sztandarem bogactwa i wielkiego rozwoju, który ze mną nie współgra. Musiało minąć sporo czasu zanim sobie to uświadomiłam.
7. "Zarabiaj, ale daj też zarabiać innym"
Taka radę usłyszałam kiedyś od Księgowej i łączy się z powyższą. Zwykle rękodzielnicy mają tendencję do popadania w "zosiosamosizm", ja też: sama skroję, uszyję, sama zapakuję, sama pójdę na pocztę, posprzątam, pójdę do sklepu, przygotuję sobie obiad, naprawię sprzęt jak trzeba, sama zrobię zdjęcia, opiszę produkty, sama ogarnę sklep internetowy. Kiedy mówię znajomym, że do tego sama prowadzę sobie księgowość to łapią się za głowę. Dopiero w tym roku zrozumiałam, że przekazując część obowiązków dalej mogę kupić czas, by wykorzystać go lepiej, dać zarobić osobom, które lepiej się znają niż ja. Warto pomyśleć o tym wcześniej, ja potrzebowałam na to sporo czasu.
Tutaj dochodzi też temat działania "po znajomości". Rozkręcając firmę wiele rzeczy robi się po kosztach i chętnie działa się ze znajomymi, wspiera ich, jeśli robią coś lepiej. Wzajemne wsparcie jest całkowicie normalne, ale mimo wszystko namawiam do mocnego stawiania granic i konkretów. Działanie na zasadzie "ja Ci się jakoś kiedyś odwdzięczę" (jakoś czyli jak? kiedyś czyli kiedy?) sprawiło u mnie w kilku przypadkach, że obie strony nie czuły się ani do końca zobowiązane, ani na tyle pewne, by drugiej stronie zwrócić uwagę. Kilka moich znajomości - mimo, że fantastycznych na gruncie towarzyskim - rozbiło się lub poluźniło z głupich nieporozumień i niedopowiedzeń. Chętnie "kupuję czas" i daję zarabiać innym, ale w momencie, kiedy obie strony będą w 100% usatysfakcjonowane konkretem.
8. „Miej serce i patrzaj w serce”
Czyli mówiąc bardziej dosłownie: pamiętaj, że po drugiej stronie też jest Człowiek. Będąc w sytuacji, kiedy wytrąci nas z równowagi wredność pani na poczcie, opryskliwość kuriera, znudzenie sprzedawcy, ignorancja listonosza często zapominamy o zwykłym Człowieczeństwie. To, że ktoś nie chce lub nie może Ci akurat teraz pomóc lub wykonać polecenia (czasem mimo zapłaty) nie musi to wynikać z tego, że ktoś Cię nie lubi czy ma focha. Zamiast rzucać się z zębami warto grzecznie zapytać "dlaczego?", uśmiechnąć się i odpalić wszystkie pokłady wyrozumiałości - dotyczy to obu stron: przedsiębiorcy i klienta, a także przedsiębiorców między sobą. Dobra karma wraca - naprawdę. Każdy z nas ma prawo do gorszych dni, gorączki, pomyłki, zagapienia się, rozkojarzenia, albo po prostu braku czasu na inne sprawy poza swoimi, priorytetowymi - ja też. Warto dać sobie i innym margines na sytuacje losowe, a życie będzie prostsze i milsze!
9. Palisady istnieją nawet w XXI w.
Prawda jest taka, że rękodzieło jest "biznesem" jak każdy inny (osobiście bardzo nie lubię słowa "biznes" - jest ono dla mnie zbyt mocno nakierowane na pieniądze). Konkurencja, chamstwo, przepychanki "kto-kiedy-co", zgapianie, udawanie, kłamstwa - niestety spotkasz się z tym też w branży artystycznej, kreatywnej, niestety. W tym świecie brakuje często zrozumienia, również między twórcami. Na szczęście o tej potrzebie dialogu i bycia człowiekiem mówi się coraz częściej i sytuacji, kiedy ktoś ma problem i zwróci się do Ciebie w sposób uprzejmy jest coraz więcej. Mimo wszystko są osoby, które myślą, że wywalczą sprawę krzykiem i machaniem paragrafami, zamiast po prostu porozmawiać. Nawiązując do powyższego punktu: jedziemy na wspólnym wózku, a rynek jest na tyle duży, że miejsca wystarczy na twórczość każdego rodzaju. Wspólne wsparcie jest niezwykle cenne i po prostu miłe, umacnia wiarę w ludzi.
10. Weekend to świętość!
Miałam swój pracoholiczny okres w życiu, a każdy wolny czas, kiedy nie musiałam robić nic uznawałam za marnotrawstwo. Potrafiłam siedzieć z laptopem na kolanach podczas imprezy i nie widziałam w tym nic złego. Tak naprawdę w wyleczeniu z tego pomógł mi... ślub. Organizację wszystkich okołoślubnych zadań zgrywaliśmy w weekendy - kiedy było już po nagle okazało się, że mam wolną lukę w planie tygodniowym. Ponadto udaje mi się wszystkie obowiązki spinać w terminie, chcę mieć też czas dla Męża. Od tamtego momentu, od 3 lat muszę być naprawdę postawiona pod ścianą z zaległościami, aby pójść do pracowni w sobotę (wyjątkiem są weekendowe targi). Warto pamiętać o tym, by po prostu dbać o siebie. Nie zdziwcie się jeśli nie dodzwonicie się do mnie w weekend - najczęściej działam w trybie off-line. Nie pracujesz - nie zarabiasz, ale ładowanie akumulatora Ci na pewno pomoże!
Wbrew powyższej potrzebie posiadania dni wolnych trzeba pamiętać, że skoro jesteś szefem to jesteś cały czas w pracy. Dlaczego? Bo chociaż odetniesz się od telefonu czy skrzynki mailowej, mózgu nie wyłączysz. Wyobraźnia, chęć tworzenia jest otwarta na bodźce, inspiracje, pomysły 7 dni w tygodniu, a najlepsze pomysły rodzą się często poza miejscem pracy - podczas spaceru, urlopu, rozmów ze znajomymi, podczas nieprzespanych nocy, w łazience (wiadomo!). Mimo odcięcia od pracy fizycznej nie usypiaj w sobie Twojej twórczej części! I to, że nie da się wypisać złotych zasad w stylu "rób tak, a wyjdzie tak" jest fantastyczne! Uczy to nas mądrych wyborów lub zmusza do kształcących wniosków na podstawie błędów, każe zaufać naszej intuicji i daje każdemu z nas ogromne pole do działania zgodnie z sobą!
Pamiętam, że jeszcze kilka lat temu często padały pytania "jak ty to robisz?", "jak zacząć tworzyć?" Tak jakby spadła na mnie jakaś magiczna energia z kosmosu! Odpowiedź jest niezmienna: po prostu zacznij, rób, bądź sobą i bądź szczera/y w tym, co robisz. Prędzej czy później Inni to dostrzegą. Teraz zamiast tych pytań częściej słyszę "pamiętam twoje początki..., jak jeszcze zaczynałaś i się bałaś" - wiedzą, że jaka jestem dziś wynikło tylko z mojego zaangażowania. Wiem, że nie muszę nic tłumaczyć, ponieważ moi Bliscy znajomi i dalsi Odbiorcy mogli naocznie widzieć, że naprawdę poświęciłam masę czasu i wlałam w to dużo emocji. Teraz wszyscy możemy się uśmiechać patrząc na efekty, a czasu upłynęło na tyle, że możemy sobie powspominać stare dzieje.
Powyższe wnioski napisałam na podstawie własnych doświadczeń. Każdy "biznes" rządzi się własnymi prawami, każda osoba przechodzi też zupełnie inną ścieżkę w zależności od charakteru, możliwości i darów od życia. Być może się nie zgodzicie z niektórymi moimi przemyśleniami, a może nad niektórymi pokiwacie głowami - niezależnie od tego z chęcią poznam Wasze zdania!
Może interesują Was kwestie, których tu nie poruszyłam? Dajcie koniecznie znać!
Wasza Joanka