Quantcast
Channel: Joanka-z - blog o szyciu
Viewing all 190 articles
Browse latest View live

Lekcja 7: Jak przygotować wykrój z Burdy?

$
0
0



Kiedy już opanujesz podstawy szycia to zwężanie spodni, skracanie rękawów i szycie prostych kosmetyczek przestaje wystarczyć. Wewnętrzny rozwój każe Ci iść dalej, piąć się wyżej na drabinę: ciuch, szyj ciuch, od podstaw! W pełnej ekscytacji, w blasku swojego genialnego pomysłu biegniesz do sklepu po gazetę z wykrojami, chwytasz Burdę (bo co innego?), otwierasz ją z wypiekami na twarzy, znajdujesz model, który chcesz uszyć już teraz, wyciągasz wykroje i widzisz to:


Myślisz "mx#d5h23" - no, totalne UFO!

Dla wielu osób widok tylu linii i szlaczków poplątanych jak spaghetti na talerzu stanowi barierę chęci. Dziś pokażę Wam, że kopiowanie tych wykrojów wcale nie są takie trudne! Nieraz sama mówiłam, że szycie ubrań z wykroju jest jak składanie mebli z Ikei, z tą różnicą, że trzeba sobie samemu przygotować elementy. Startujemy!

Na rynku istnieje kilka czasopism oferujących gotowe wykroje. Skupimy się na magazynie Burda - wychodzi w Polsce już od 25 lat, ma historię, jest zakorzeniony - znają go dobrze nasze mamy i jako pierwszy nasuwa się na myśl. Samo wydawnictwo Burda to tak naprawdę cała seria magazynów poświęconych wykrojom dla dzieci, rozmiarów plus, patchworków. My skupimy się na "zwykłej Burdzie", bo jej wykrojom towarzyszy najwięcej problemów. Z kolei ten magazyn ma co miesiąc największy wybór modeli pod względem wiekowym i rozmiarowym.

Na potrzebę tego kursu zakupiłam najnowszy numer Burdy (9/2016). Wpadła mi w oko bluzka plisą z przodu z poniższego zdjęcia. Co dalej? 


Przy każdym zdjęciu znajdziecie podstawowy opis modelu. Zobaczcie ile możemy wyciągnąć z niego cennych informacji!


Znamy już model bluzki - 101 A. Pod takim numerem odnajdziemy ją w obrazkowym spisie modeli w danym wydaniu w grupie bluzek (na początku części drukowanej na szarym papierze) oraz w pojedynczych opisach szycia.

  
Jak odnaleźć wykrój tej bluzki w gąszczu linii? W opisie szycia odszukujemy informację odnośnie tego, na którym wykroju spośród czterech (A, B, C, D)* znajduje się interesujący nas model.  

* Przed kilkoma laty Burda zmieniła politykę drukując modele na 4 arkuszach A-D, starsze wydania Burdy mogą mieć aż 8 arkuszy A-H, na których wykroje są rozmieszczone bardziej luźno.   


Wykrój D, mamy!

Na wykroju jest napisany nr magazynu, z którego pochodzi - przydatna informacja na wypadek jakby wypięta część z wykrojem wypadła Wam z czasopisma.
Musimy odnaleźć część 21 i 22 o czerwonym konturze - nie musimy szukać cyfr w tym gąszczu. Są one oznaczone na marginesach wykroju - na ich wysokości znajdziecie wykroje o danym numerze. Kolory liczb odpowiadają kolorom części wykrojów.


Każdy wykrój składa się jednak z kilku różnych poprowadzonych linii/szlaczków - to rozmiarówka. Wymierzcie się i według podanych miar zobaczcie jaki rozmiar będzie dla Was odpowiedni. W każdym numerze znajdziecie tabelę, według której możecie to sprawdzić. 


Ja powinnam wg Burdy wybrać dla bluzki rozmiar 38. Każdy rozmiar oznaczony jest na wykroju innym stylem linii - mnie będzie interesowała długa przerywana linia. Niektóre linie wykroju są oznaczone jedną linią - ona obowiązuje wszystkie rozmiary. 


Nie pozostaje nam nic innego jak odrysować potrzebe nam części wykroju 21 i 22! Ja do kopiowania używam białego papieru pakowego. Niektórzy używają papieru pergaminowego, do pieczenia. W pasmanteriach można też się zaopatrzyć w papier do wykrojów, ale jest stosunkowo drogi. Najważniejsze, aby papier był prześwitujący i pozwalał na swobodne odrysowanie elementów. Do pisania użyj tego, co uważasz za wygodne. Osobiście polecam mazaki, markery, a odradzam ołówek (bo się rozmazuje) i twarde długopisy (bo można zrobić dziurę w wykroju). 

Pamiętaj, aby odrysować wszystkie zaznaczone elementy: zaszewki, numerki i linię talii (później przeniesiesz je na materiał i dzięki nim bez problemu prosto połączysz ze sobą wszystkie puzzle).  


Wycinamy nożyczkami i gotowe! Teraz czas na składanie puzzli - tu już proponuję posiłkować się instrukcją Burdy. Z czasem sam/a będziesz wiedzieć w której kolejności zszywać wszystkie potrzebne części. Język Burdy jest zawiły, dość trudny, ale każda część jest dokładnie opisana. Ponadto w opisie znajdziesz dodatkowe informacje odnośnie np. zamków, usztywnień, guzików czy chociażby ilości potrzebnego materiału oraz propozycji jak ekonomicznie rozmieścić wykroje na materiale. Tej instrukcji naprawdę nie trzeba się bać!

Propozycja rozmieszczenia części na materiale

Na co jeszcze zwrócić uwagę czyli często zaniedbywane grzeszki:

- nie porywaj się od razu na trudne modele. Spróbuj sił z wykrojami oznaczonymi jako łatwe, z 1-2 kropkami, inaczej możesz się łatwo zrazić,

- uważaj na tkaniny i dobieraj je mądrze, zgodnie ze wskazówkami. Nie namawiam Cię do sztywnego trzymania się wymienionych rodzajów materiałów, bo często wymienionych tkani, materiałów po prostu nie ma dostępnych "dla szarego człowieka" w sklepach. Nie rób po prostu rażących błędów, np. mając wykrój na bluzkę z dzianiny nie szyj jej z bawełnianego płótna!

- wykroje układaj na materiale zgodnie z oznaczeniem kierunku nici, o ile jest to wskazane. Nie układaj, nie upychaj na siłę na materiale części na skos, bo całe ubranie Ci się zdefasonuje.

- szyjąc z tkanin aksamitnych, satynowych, welurowych, sztruksowych i tkanin z włosiem, pamiętaj o tym, by kroić części w tym samym kierunku materiału, w przeciwnym razie każda część wykroju będzie się błyszczeć w inny sposób (satyna) lub mieć odmienny kierunek włosia.

- nie zrażaj się niemieckimi oznaczeniami na arkuszu z wykrojami. Na końcu części poświęconej wykrojom w każdym magazynie znajdziesz słowniczek, a po jakimś czasie mimowolnie nauczysz się tych słówek.

- niestety na temat rozmiarówki w Burdzie można pisać książki - często jest zawyżona, ale musicie to sprawdzić na sobie i przymierzać ubranie podczas szycia.


Pamiętaj o zachowaniu kierunku ułożenia względem kierunku nici, o ile jest to zaznaczone strzałą na wykroju
Podczas odrysowywania wykroju na materiale pamiętaj o dodaniu zapasu na szwy!
Zwróć uwagę jakie inne materiały można wykorzystać w szyciu tego modelu.
Ponadto warto pamiętać, że Burda nie jest jedynym czasopismem z wykrojami! Być może jakieś inne przypadnie Wam bardziej do gustu -  np. "Anna Moda na szycie" oferuje obrazkowe instrukcje i klasyczne modele, a "Burda, szycie krok po kroku" zawiera same proste modele, również z pełną instrukcją obrazkową. Zasada tworzenia wykrojów jest podobna dla wszystkich czasopism tego typu i nie musicie się też bać korzystać np. z zagranicznych "Ottobre" czy "La Mia Boutique".   

"Burda, szycie krok po kroku"
"Anna Moda na szycie"
To naprawdę nie jest trudne i mam nadzieję, że jeśli jesteś nowicjuszem to udało mi się Tobie to udowodnić! Jeśli jesteś osobą, która przeżyła już swoje przygody z gotowymi wykrojami - może znasz jeszcze jakieś  grzeszki i podzielisz się nimi ku przestrodze dla początkujących?

- - - - ✂️- - - -

Jeśli uważacie ten post za pomocny - będzie mi bardzo miło jeśli dacie mi o tym znać i /lub podzielicie się nim z osobami, które go potrzebują. "Kurs szycia" jest dla Was - mam nadzieję, że pozwoli Wam rozwinąć Wasze umiejętności i nabierzecie chrapki na więcej szycia w Waszym życiu!

Przegląd wszystkich lekcji: KLIK

Joanka Z.

PO CO TO KUPIŁAM #7 - Męski t-shirt XXXL

$
0
0

W moim stosie ciuchów do przerobienia znalazło się sporo męskich t-shirtów. Nie wiem czy Dziewczyny też tak macie, ale trudno o fajną babską koszulkę! Męskie nadruki i kolory podobają mi się bardziej, więc chciwie kupowałam je w lumpeksach i zabierałam braciom i Mężowi, kiedy uznali, że chcą się swoich pozbyć. Dziś pokażę Wam mój niezawodny sposób na przeróbkę męskiego t-shirta, który zdążyłam sobie wypracować. Dziś pod nożyczki trafiła wieeeelka koszulka mojego brata! 


Po co to kupiłam?
Granatowy t-shirt kupiłam bratu na urodziny i namalowałam mu na nim ręcznie sówki według znalezionej w sieci grafiki. Później mój brat baaardzo dużo schudł, wyciągnął się na przystojnego faceta, a zbyt duże na niego koszulki trafiły znowu do mnie - wiadomo! Tak naprawdę kupiłam mu kilka koszulek w różnych kolorach i namalowałam na nich różne wzory, dwie odłożyłam sobie jeszcze na przerobienie.

Za ile i kiedy kupiłam?
Kupiłam nową koszulkę Fruit of the Loom za kilkanaście złotych na urodziny brata 3 lub 4 lata temu. 

Co z tego ostatecznie powstało?
Koszulka na mnie!


Po odrysowaniu swojej bluzki odcięłam naddatki po bokach. Rękawy zostawiłam troszkę dłuższe, by móc je wywinąć po zszyciu - bardzo lubię podwijane rękawy. Wycięłam ściągacz i pozostawiłam surowe wykończenie przy dekolcie. 30 minut roboty i kolejny ciuch w szafie! 


Efekt zdecydowanie lepszy, prawda? 


Jak Wam się podoba taka transformacja? Przerobiłam sobie w ten sposób już sporo koszulek i gorąco polecam! Bardzo mi się podoba ten fason, jest wygodny i czuję się w nim jak ryba w wodzie! Wyszperam jeszcze kilka innych ze stosu i przerobię w ten sam sposób. Może przygotować Wam instrukcję jak dokładnie zamienić męski t-shirt w taką damską koszulkę? 

Pozdrowienia,
Joanka Z.

- - - - ✂️- - - -

PO CO TO KUPIŁAM to akcja, którą zainicjowałam po tym, gdy odkopałam spod fury kurzu mój stos ubrań, rzeczy do przeróbki i materiałów kupionych tylko po to, by "kiedyś" coś z nich uszyć. Okazało się, że zachomikowałam ponad 100 rzeczy do przeróbki - czas się nimi zająć! Celem akcji jest regularne uszczuplenie rzeczy czekających "na potem". Mój cel to 1 rzecz na 2 tygodnie, efekty prezentuję w co drugi piątek na blogu. Też jesteś typem chomika? Zachęcam, przyłącz się do ruchu oswobodzicieli szaf, kątów, strychów i piwnic!

Szczegóły akcji: KLIK
Chcesz zobaczyć moje efekty? Zapraszam - KLIK!

Lekcja 8: Jak dbać o maszynę do szycia i jak ją wyczyścić?

$
0
0

Szycie szyciem, ale warto pamiętać, że maszyna jak każdy sprzęt ulega eksploatacji wprost proporcjonalnej do naszego krawieckiego szaleństwa. Czasem w ferworze twórczej pasji zapominamy o ważnym szczególe: maszynie trzeba poświęcić chwilę na higienę i podarować jej małe regeneracyjne SPA. To chwilowy, prosty zabieg, który powinien wejść w nawyk, bo regularne czyszczenie i olejenie maszyny czyni cuda! 

Kiedy należy czyścić i oleić maszynę?

Tak naprawdę zależy to od tego jak często i co szyjesz. Niektóre z tkanin, materiałów strzępią się, pylą i gubią drobinki włókien mniej (np. tkaniny bawełniane, dzianiny), niektóre bardziej (np. filc, juta, surowy len, tkaniny z włosiem i runem, a także watolina). Kruszące się drobiny spadają i zbierają się pod płytką ściegową i w mocowaniach chwytacza. Zakłada się ogólnie, że przy intensywnym szyciu (czytaj: szyjesz kilka dni w tygodniu aż się kurzy) należy czyścić i oleić maszynę przynajmniej raz w tygodniu. Teraz nie korzystam ze swojej domowej maszyny tak często jak kiedyś, ale bywały dni, że musiałam ją czyścić co 3 dni, a szyjąc jutę czyściłam maszynę nawet codziennie. Jeśli szyjesz bardzo sporadycznie wystarczy, jeśli zajrzysz do wnętrza maszyny raz na miesiąc lub dwa. Ważne, by robić to regularnie.    

Jaki sprzęt jest nam potrzebny? 

Szczerze? Wystarczą tylko chęci, kawałek szmatki i pędzelek. Jedyne w co musimy się zaopatrzyć na dłuższą metę to olej wazelinowy, którego butelka posłuży nam na lata. Kupując maszynę otrzymujemy przybornik, który jest często wyposażony w potrzebne nam akcesoria: mały pędzelek, śrubokręt/kluczyk i małą buteleczkę z olejem. Ja mam swój wysłużony dyżurny pędzel, a rolę szmatek pełnią większe ścinki tkanin.


Czyścimy!

Na początku ważna uwaga: odłącz zasilanie!
Przekręć kołem tak, by igła była ustawiona w najwyższej pozycji, możesz ją też wyjąć jeśli chcesz. Za pomocą małego śrubokręta (możesz też użyć zwykły, mały śrubokręt) odkręcamy płytkę ściegową - czasem można się mocno zdziwić ile brudu się tam dostaje!


Otwórzmy dolną pokrywkę i zdejmijmy stopkę, by ogarnąć wzrokiem cały brudny kataklizm. Pędzelkiem odgarniamy kłaczki i czyścimy nieczystości spomiędzy ząbków transportera. Jeśli jest tyle brudu, że pędzelek nie pomaga - wypchnij te brudne czopy wykałaczką.


Pora na chwytacz! 

Wyciągnijmy bębenek, a następnie odchylmy dwa zatrzaski (widoczne poniżej w gifie) mocujące metalowy pierścień i chwytacz. Wyjmijmy obie te części i wyczyśćmy je szmatką.

 

Zabrudzone wnętrze maszyny wyczyśćmy przy użyciu pędzla (lepiej sprawdza się większy pędzel) lub sprężonego powietrza. Szmatką oczyszczamy wnętrze chwytacza, by usunąć wszystkie zabrudzenia, które przykleiły się do oleju.

 

Oliwimy! W zasadzie: oleimy!

Dawniej używano mineralnych olejów wrzecionowych, obecnie powszechnie używa się oleju wazelinowego. Wkraplamy 1-2 kropelkę w oznaczonym miejscu, "na ściankę".


Następnie zakładamy chwytak, pierścień, zaczepiamy zawiasy i kręcimy kołem, aby dobrze rozsmarować w środku olej.


Wkładamy bębenek, zakładamy płytkę ściegową. Przeszyj jeszcze tylko na próbę kawałek materiału, bo maszyna przy pierwszych obrotach może plamić materiał i nić i... ciesz się nowym życiem maszyny!  


Jak jeszcze możesz pomóc swojej maszynie? 

Jeśli jej nie używasz - zakryj ją pokrowcem, aby się nie kurzyła. Lepiej ją utytłać włóknami podczas szycia niż dać się jej zakurzyć od stania, prawda? 

Jeśli czyszczenie nie wejdzie Ci w nawyk nie martw się: maszyna przypomni Ci o tym sama - zacznie złowrogo klekotać i głośniej chodzić, a zabrudzenia przyklejone do oleju nie pozwolą podzespołom swobodnie pracować, mogą się też się np. zakleszczyć przez wplątaną nić lub zbity kłąb kurzu. Dobra rada jest taka: ubiegnij w tym maszynę i daj jej swobodnie pracować.  

Kiedy już zaprzyjaźnimy się blisko z naszą maszyną do szycia należy pamiętać o prostej zasadzie towarzyszącej każdej więzi: żeby była wierna przez lata to trzeba o nią dbać. Podziękuje nam za to na pewno, to mogę Wam zagwarantować!

- - - - ✂️- - - -

Jeśli uważacie ten post za pomocny - będzie mi bardzo miło jeśli dacie mi o tym znać i /lub podzielicie się nim z osobami, które go potrzebują. "Kurs szycia" jest dla Was - mam nadzieję, że pozwoli Wam rozwinąć Wasze umiejętności i nabierzecie chrapki na więcej szycia w Waszym życiu!

Następna lekcja: jak wszyć lamówkę? (zapraszam 30.09!)
Przegląd wszystkich lekcji: KLIK

Joanka Z.

DIY: jak uszyć opakowanie na prezent w kształcie wielkanocnego zajączka?

$
0
0
Wielkanoc za pasem! Podrzucam Wam pomysł jak wyjątkowo zapakować drobne upominki.


Do uszycia potrzebujemy dwóch kawałków bawełnianej tkaniny o wymiarach 40 x 30 cm.
Przygotowałam dla Was wykrój - wystarczy wydrukować go na kartce A4. I do boju!

Odrysujmy wykrój woreczka i uszu na obu, podwójnie złożonych materiałach.  Odbijmy za pomocą kalki pyszczek i oczka na części wierzchniej.



Za pomocą mazaka do tkanin lub wodoodpornego markera narysujmy pyszczek i oczy, wyszywamy nosek. Jeśli macie cierpliwość możecie całość wyhaftować ;) 


Składamy ze sobą części wierzchnie woreczka i podszewkę prawymi stronami do środka. Obszywamy dookoła według zaznaczonych linii, ok. 0,5 cm od brzegu tkaniny. Pamiętaj o zostawieniu otworu w podszewce- tędy wywiniemy później zajączka. Po zszyciu wywińmy (tylko) część wierzchnią woreczka i wyprasujmy.


Pora na uszy! Składamy ze sobą trójkąty wycięte z dwóch różnych tkanin i obszywamy dookoła.


Uszy wywijamy, rozprasowujemy i układamy na wypracowanej wierzchniej części woreczka. Przypnijmy szpilkami.


Następnie wsuńmy wierzchnią część worka do niewywyniętej jeszcze podszewki. Dopasujmy je do siebie górną krawędzią tak, aby szwy się równo schodziły.


Zszywamy górną krawędź dookoła.


Następnie wywijamy królika na prawą stronę przez pozostawiony wcześniej otwór w podszewce. Zszyjmy ręcznie dziurkę.


Wyprasujmy woreczek i gotowe! Wystarczy schować drobny upominek i czekać na uśmiech osoby, która znajdzie swojego królika w wielkanocny poranek :)


Powodzenia w szyciu!
Joanka z.

PO CO TO KUPIŁAM #8 - Zielone bawełniane spodnie

$
0
0

Wśród mojej masy rzeczy do przeróbek znalazło się kilka par portek. Nie ma tam wbrew pozorom ani jednych do zwężenia albo skrócenia! Trafiły tam, bo było mi po prostu szkoda ich wyrzucić, a chomiczy zmysł mówił: "zostaw je Joanno, na pewno się przydadzą". Nie mam pojęcia w sumie po co je trzymałam - te wszystkie spodnie są brudne, powyciągane, postrzępione, ale mimo wszystko to kawał wyciuchanej, ale dobrej bawełny i jeansu! Dla "tekstylnego chomika" nie ma przecież czegoś takiego jak niepotrzebny materiał, prawda?


Po co to kupiłam?
Spodnie jak spodnie - kupiłam, aby w nich chodzić. Prześmigałam w nich całe liceum i studia. W międzyczasie je farbowałam za żywszy odcień zieleni i zwężałam, aby były bardziej rurkowate. Przyszedł w końcu dzień kiedy spoczęły na szmacianym cmentarzysku. Są cały czas na mnie dobre, ale przyzwoitość nie pozwala prezentować na tyłku stopnia ich zużycia. Nawet nie dają się wyprasować!

Za ile i kiedy kupiłam?
Te spodnie kupiłam jakieś 9-10 lat temu, znając siebie dałam za nie nie więcej niż 60 zł.

Co z tego ostatecznie powstało?
Torba!

Mam co prawda dwie torby które noszę na zmianę na zakupy (zielona szmaciana w kwiaty i lisia torba), ale zwykle nie biorę ich ze sobą do pracowni i zostają w domu zawsze, gdy są potrzebne. Postanowiłam uszyć wielgachną, dyżurną torbę, w której będę mogła nosić przesyłki na pocztę. Postanowiłam uszyć ją z powyższych spodni. Bez ceregieli rozcięłam nogawki wzdłuż wewnętrznych szwów, wycięłam worki kieszeni i wyrysowałam prostokąty.


Następnie przygotowałam uszy z ekoskóry, zszyłam wszystko razem i wyszła taka oto zgrabna torba:


Muszę przyznać, że jestem bardzo zadowolona! No i mam w końcu torbę w wymarzonym kolorze lasu i o jedną rzecz na stosie mniej, uf! Po uszyciu pomyślałam, że w sumie pomysł uszycia torby ze spodni nie jest odkryciem Ameryki, ale z chęcią poznam Waszą opinię jak Wam się podoba takie wydanie? A jak zobaczycie mnie z tą torbą na mieście będziecie wiedzieć dokąd zmierzam!

W głowie roją mi się pomysły na 3 kolejne realizacje. Tym razem bardziej skomplikowane. 

Twórczego weekendu Wam życzę!
Joanka Z.


- - - - ✂️- - - -


PO CO TO KUPIŁAM to akcja, którą zainicjowałam po tym, gdy odkopałam spod fury kurzu mój stos ubrań, rzeczy do przeróbki i materiałów kupionych tylko po to, by "kiedyś" coś z nich uszyć. Okazało się, że zachomikowałam ponad 100 rzeczy do przeróbki - czas się nimi zająć! Celem akcji jest regularne uszczuplenie rzeczy czekających "na potem". Mój cel to 1 rzecz na 2 tygodnie, efekty prezentuję w co drugi piątek na blogu. Też jesteś typem chomika? Zachęcam, przyłącz się do ruchu oswobodzicieli szaf, kątów, strychów i piwnic!


Szczegóły akcji: KLIK
Chcesz zobaczyć moje efekty? Zapraszam - KLIK!


See Bloggers - konwent bloggerów okiem żółtodzioba. Warto jechać czy nie warto?

$
0
0

Od See Bloggers minęły już 2 miesiące. Zastanawiałam się, czy pisanie na temat imprezy po takim czasie i to w momencie, kiedy na tapecie jest inna - Blog Forum Gdańsk, nie jest odgrzewaniem kotleta, ale doszłam do wniosku, że dystans czasowy zadziałał tylko na plus. Chciałabym się z Wami podzielić przemyśleniami, które zdążyły ostygnąć i przejść przez sito wujka Chronosa.

Wracając z imprezy na fali ogromnej zajawki myślałam, że wyleję z głowy wszystko, co mi się przez nią przewaliło. Już miałam wizję posta, w którym byłoby więcej "ochów" niż przecinków, same superlatywy, a jakżeby inaczej! Nowy świat, tyle ludzi, masa mądrych słów i pakiet rozwiązań, które zmienią moje życie od zaraz! Przez tamten pamiętny weekend miałam ogromną przyjemność gościć u siebie również przesympatycznych Qrkoko wraz z Przedmężem. Nawijaliśmy na temat sensu, sposobów, rezultatów, odbiorców, metod blogowania przed, w trakcie i po wykładach. W efekcie miałam 4 dni wielkiego mindfuck`a i możliwości spojrzenia na blogowanie z wielu różnych i nowych perspektyw. Czułam, że tamten weekend był wielkim plikiem .rar, który wgrałam sobie do głowy i na który potrzebowałam bardzo dużo czasu, by go wypakować i się z nim oswoić. Niektórzy bloggerzy byli w stanie opisać swoje wrażenia obiektywnie jeszcze tego samego dnia, mi jak widać zajęło to 2 miesiące.

#selfie z Agatą - Cyk Cyk Studio

Wypad na konwent bloggerski był dla mnie totalną nowością. Mimo, że blogguję od 5 lat, to otarcie o zjazdy bloggerskie leżały poza moimi potrzebami zgłębiania świata. Znam sporą ilość bloggerów internetowo, wielu z nich osobiście, z niejednym piłam kawę i przegadałam wiele godzin. W internetach nigdy nie chciałam się panoszyć. Wiecie, żem prosta dziołcha, nastawiona na jakość, a nie ilość. Postanowiłam jednak sprawdzić jak wygląda świat bloggerów i skonfrontować z nim siebie!

TO OGROMNA IMPREZA, NIE OGARNIESZ JEJ!

Prawda, przekonałam się o tym już pierwszego dnia, kiedy to przyszłam z godzinnym wyprzedzeniem i już na wejściu nie byłam w stanie ogarnąć logiki i długości ustawiającej się kolejki przybyłych gości. Ludzi multum, wykładów i warsztatów również od groma. Mimo możliwości udania się na cały szereg zamkniętych warsztatów (po wcześniejszych zapisach) postanowiłam spędzić prawie cały czas na sali wykładowej, gdzie rozpiska prelekcji przypadła mi BARDZO do gustu. Harmonogramm był bardzo napięty, niektóre z wykładów kończyły się stanowczo zbyt szybko. Dwa dni zleciały jak chwila! Gościna Qrkoko skutecznie przedłużyła mi ten weekend. 

Z najważniejszych i najciekawszych: miałam okazję posłuchać "królowej DIY" - Kasi Ogórek, która przeprowadziła wykład Od zera do blogera - sam znajdź czytelników, który w ogóle nie traktował o tym temacie; w fotel wcisnęło mnie fantastyczne wystąpienie Ady Zielińskiej (Alabasterfox.pl), która mocno otworzyła mi oczy na mechanizmy rządzące Instagramem, których nie znałam. Ponadto dowiedziałam się na przykładzie związku Natalii Sitarskiej i Łukasza Smolińskiego, że można prowadzić z powodzeniem bloga, KILKA biznesów naraz i być przy tym niezwykłą, rozwijającą się personą, co dało mi nadzieję, że nie jest ze mną źle, a wręcz być może czeka mnie świetlana przyszłość. Jeśli chcecie się podbudować zerknijcie na ich działalność: m. in. na bloga tasteaway.plBubbleology i DESEO

Drugi dzień to było czyste smakowanie pralinek z bombonierki, po uprzednim wypiciu mocnego espresso w postaci hipermotywującego wykładu Piotra Buckiego! Wykład: jak nie być debilem i nie rozprzestrzeniać głupot w sieci. Błędy poznawcze i ich konsekwencje był tym najlepiej przeze mnie zapamiętanym. Ponadto każdy z nas otrzymał wydawane przez niego "Fiszki", które okazały się dla mnie strzałem w dziesiątkę, by codziennie po trochu walczyć ze swoimi słabościami. Potrzebowałam takich małych karteczek zmuszających do działania i to właśnie w takich codziennych mikrodawkach! Kolejny wykład przeprowadzony przez prawnika Wojciecha Wawrzaka (szczególnie cenną informacją jest to, że swoim zainteresowaniem objął rękodzielników!) utwierdził mnie tylko w przekonaniu na temat moich przemyśleń, że blogi "pamiętnikarskie",  odchodzą do lamusa i trzeba się z tym pogodzić, co opisałam już jakiś czas temu w poście, porównując się do bloggowego dinozaura - KLIK. Odbiorcy nastawieni są na gotowe, konkretne rozwiązania i blogi oferujące takie treści mają szansę się wybić. Żyjemy szybko, a odbiorcy coraz częściej szukają konkretnych szybkich odpowiedzi na ich problemy, nie mają ochoty czytać o twoich trudnościach. Po tej dawce refleksji przyszła kolej na fantastyczny panel dyskusyjny na temat lajków i tego, jak możesz być postrzegany przez swój wizerunek przez odbiorców (GORĄCO polecam ten panel, możecie go obejrzeć na YouTube: KLIK). W dyskusji udział wzięła sama śmietanka: Joanna Pachla (Wyrwane z kontekstu), Robert Biedroń, Magdalena Mikołajczyk (Matkojedyna), Maciek Dąbrowski (Z dupy) i Magda Kostyszyn (Venila Kostis aka Chujowa Pani Domu), która - nie ukrywam - była jednym z ważniejszych powodów dla których wybrałam się na konferencję  Poza tym czułam się jak mała groupie raz po raz trafiając wzrokiem na Riennaherę.


Idąc za jedną z najbardziej zakorzenionych myśli w głowie po wykładzie Piotra Buckiego: a jeśli rzeczywistość nie jest taka, jaką ją sobie z początku wyobraziłaś? Masa fantastycznych wykładów, inspirujących ludzi, czujesz jak rozwijasz się z każdą minutą bycia na imprezie. Czy są tu minusy? 

PRAWDY I MITY

Miałam ogromne szczęście, że mogłam poruszać się z towarzystwie Qrkoko, Przedmęża i mojej dobrej kumpeli Agaty - gdyby nie oni stałabym pewnie sparaliżowana pod ścianą, bo nie należę do osób ekstrawertycznych. Impreza szacowana była na 1000 gości. Słyszałam już wcześniej ostrzeżenia: to wielka impreza nastawiona na masę, nie to co Blog Forum, gdzie zaprasza się "elitę". OK, a co w tym złego? Nie odczułam złych wibracji, wręcz przeciwnie - czułam się dobrze wiedząc, że jest dookoła mnie masę takich ludzi jak ja i że nie muszę mieć oczu dookoła głowy, by przez przypadek nie musnąć o chustę celebrytki, którą powinnam znać i nie popsuć jej outfitu. Dzięki masowości imprezy jest ona otwarta dla wielu początkujących, którzy szukają ścieżek rozwoju, inspiracji. Po co robić imprezę, na którą zjedzie się 300 bloggerów tylko z wyższej półki, w której szaraki będą drapać u stóp wielkich wrót?

Ostrzegano mnie, że wiele osób przyjdzie tylko po to, by się pokazać. Nie zauważyłam tego i nie odczułam nieprzyjemności od nikogo. Nie miałam też powodu by się czuć gorszą od innych. Większość osób i tak poruszało się w grupkach, ale nie było problemu, by kogoś oderwać i zająć rozmową. Bloggerzy są normalni, bez nadęcia, serio. Bałam się, że pewnie trafię w świat, w którym powinnam znać otaczających mnie ludzi, wiedzieć na kogo punkcie szaleją i piszczą na głos laski, które nagle ruszyły galopem wymachując smartfonami. Obawy były niesłuszne - zamiast tego poznałam masę inspirujących osób, do których wróciłam po imprezie i zaglądam do dziś. Bodźce nie były chwilowe, a pewne nazwiska i konkretne myśli zapadły mi w pamięć na dłużej.

Przestrzegano mnie również przed atakami hashtagów, ludźmi siedzącymi z nosem w telefonie i ludźmi robiącymi selfie. Niestety słusznie. Staram się patrzeć na wiele rzeczy z dystansu i w pełni świadomie uciekam od zachłyśnięcia się mediami społecznymi. Zaczęłam żyć w przekonaniu, że prześmiewczość na punkcie robienia selfie, oznaczania miliarda znajomych, faszerowania hashtagami zdjęć swoich posiłków i zbierania Pokemonów jest na tyle społecznie szeroka, że ciężko wpaść w jej pułapkę będąc osobą dbającą o swój wizerunek, przeznaczony dla odbiorców 18+. Niestety nie, atmosfera nakręca Cię tak, że łatwo dostawiasz szerokie marginesy dla swojej granicy. Sala wykładowa ponadto zaopatrzona była w dwa boczne ekrany, na których wyświetlały się na bieżąco posty z Facebooka i Instagrama - łatwo było zauważyć, że dla pewnej ilości osób ważniejsze było to, by podczas wykładu trafić na ekran niż wysłuchać prelekcji, co było dość rozpraszające.

O CZYM PAMIĘTAĆ?

Ładowarka do telefonu, koniecznie. Pierwszego dnia padł mi telefon i przeżywałam wewnętrzną katastrofę, bo zostałam pozbawiona aparatu i najbardziej podręcznego notatnika. Rzecz na którą zwrócono mi też wcześniej uwagę: wizytówki! Koniecznie miej je przy sobie. Rozmowy są idealnym sposobem na wymienienie się kontaktami. Osobiście proponuję też notatnik - ja nauczyłam się już nie ufać swojej pamięci. 

CO MNIE ROZŚMIESZYŁO NAJBARDZIEJ?

Pamiętacie akcję z chytrą babą i "3 cytrynami" firmy Zbyszko? Próbuję żyć w sposób ekologiczny, odżywiać się mądrze, z umiarem i jestem cały czas mamiona tym, że ogół blogosfery również idzie w tym kierunku! Wydaje się, że ok. 90% blogów traktuje o zdrowym, aktywnym, świadomym stylu życia, a kiedy idziesz na konferencję bloggerską dostajesz do jedzenia furę ciastek, delicji i colę. I  to znika w sekundę! Moim największym problemem na wejściu na konferencję był sposób na pozbycie się dwóch 1,5l  butelek Coli, które dostałam w prezencie! Dobrze, że mogłam później się zaszyć przy lodówkach z wodą i przy stanowisku z owocowymi koktajlami. Zjadłam kilka degustacyjnych ciastek, by spróbować smak orzechów kalifornijskich, których nigdy nie jadłam, ale ludzie! Niektórzy wynosili słodycze upychając je ile wlezie w papierowe serwetki! A joga, zumba, fitnes - ile razy zaglądając do bloggerek wbijaliście/łyście sobie szpilę w brzuch, że nie ćwiczycie? Wyobraźcie sobie, że darmowe zajęcia fitness prowadzone przez trenerów zostały przesunięte o godzinę dlatego, że... nikt na nie nie przyszedł. Nikt na ok. 1000 osób.

WARTO NIE WARTO?

No pewnie, że warto! Biorąc pod uwagę, że moim jedynym problemem było zutylizowanie podarowanej mi Coli to - owszem! Osobiście nie mam zbyt często okazji spotykać się z bloggerami i osobami kreującymi swoje marki - dzięki wydarzeniom tego typu mam ich na wyciągnięcie ręki. Ilość osób, prelekcji, warsztatów, możliwości wypróbowania produktów była momentami aż zbyt duża. Faktu, że cała impreza stoi na sponsorach nie da się ukryć, ale nie ma też co się o to obrażać. Miejscami teren konferencji przypominał bazar i targi, ale potraktowałam to jako dodatkową atrakcję. Niczego mi nie narzucano, wręcz przeciwnie - na wielu stanowiskach można było brać udział w konkursach, w których trzeba było wykazać się pomysłowością i kreatywnością. Jedyne czego nie polecam, to wypadu na taką imprezę w pojedynkę. Poza tym wiele prelekcji traktuje o tematach ogólnych - nie znalazłam ani jednego wykładu, który mówiłby o szyciu lub problemach blogów typowo rękodzielniczych.  

Niesamowicie było posłuchać znanych mi osób, mijać je z uśmiechem. Z radością wspominam rozmowę z Anią z Co za szycie? na temat jej książki. Poza tym ilość refleksji i punktów widzenia różnych osób pozwoliła fantastycznie skonfrontować moje pojęcie o blogowaniu i drogę jaką obrałam z tymi inaczej wypracowanymi. Zauważyłam też, że wiele osób przyszło szukać gotowych rozwiązań na sukces, co można było łatwo wywnioskować z pytań jakie zadały podczas dyskusji po wykładach. Będąc "długodystansowym" bloggerem wiesz, że do wielu rzeczy trzeba dojść samemu, nie ma złotych uniwersalnych rozwiązań. Nie dostaniesz ich też na takiej konferencji - musisz je wypracować sam/a. Wypad na taki event, porządne przemyślenie wielu spraw i próba wcielenia ich w życie może Ci pomóc dojść do Twojego celu szybciej.

Warto też pamiętać, że See Bloggers to przede wszystkim ludzie. Wspólne wypady, pogawędki, śmiech, wymieniane uśmiechy, razem wypite kawy, piwa, drinki. Polecam!

#kawka z mym Mężem i Qrkoko
Jeśli będzie mi dane się dostać -wybiorę się na następną edycję na pewno!

Pozdrawiam,
Joanka     

LEKCJA 9: Jak łatwo i ładnie wszyć lamówkę?

$
0
0

Konstrukcja, wykrój, dokładność w składaniu części i w szyciu są ważne, ale czymże by był ostateczny efekt bez estetycznego wykończenia! Dziś zajmiemy się wisienką na torcie w postaci wykończeń - czas na zaprzyjaźnienie się z lamówką. 

Lamówka jest wąskim, podłużnym pasem tkaniny z zaprasowanymi brzegami. Stosuje się ją nie tylko w celu zabezpieczenia brzegów tkaniny, ale także w celu estetycznego, często dekoracyjnego wykończenia szytej przez nas odzieży i dodatków. Lamówki przygotowywane są ściętej ze skosu tkaniny (czyli ciętej pod kątem 45 st.), dzięki czemu można je bezproblemowo modelować, np. wszywając ją po łuku. Istnieje sporo rodzajów lamówek: jednobarwne i wzorzyste, atłasowe, brokatowe, ze skaju, a także z wypustką w postaci wszytego sznurka. Najbardziej popularną i najczęściej wykorzystywaną w celach domowych jest uniwersalna lamówka bawełniana. Jest dostępna w każdej pasmanterii (ok. 0,60 - 1,20 zł / 1 mb), najczęściej o szerokości 18 mm. 


Lamówkę, dzięki zagięciom, można wszywać na różne sposoby - ja pokażę Wam dwa, które moim zdaniem są najprostsze i najczęściej sprawdzają się w szyciu. Szyjąc użyłam nici w ciemniejszym kolorze dla lepszego zobrazowania - wszywając lamówkę dobierz kolor nici tak, by uzyskać ładne wykończenie.

SPOSÓB 1

Zaprasowujemy żelazkiem lamówkę równo na pół. W jej środek wsuwamy materiał, który chcemy obszyć. Dla pewności możemy spiąć go szpilkami, by się nie wysunął.


Następnie przeszywamy całość szyjąc wzdłuż brzegu lamówki. Zwróć uwagę, że 18 mm lamówka po złożeniu ma 9 mm. W standardowych ustawieniach maszyny igła ustawiona w pozycji środkowej znajduje się w odległości 7 mm od brzegu stopki - ta szerokość jest idealna dla wszycia lamówki! Wystarczy jedno przeszycie i gotowe!


Ten sposób sprawdza się najlepiej, gdy mamy do czynienia z prostymi brzegami. 

SPOSÓB 2

W tym sposobie wykorzystamy zaprasowania lamówki. Odchylamy jeden z brzegów i dopasowujemy go do brzegu tkaniny. Dla pewności możemy przypiąć brzeg szpilkami lub podkładać bezpośrednio na tkaninę i pilnować brzegów podczas szycia. 


Zwróć uwagę, że zaprasowanie ma 7 mm, czyli znów idealnie tyle, ile wynosi standardowe ustawienie igły w pozycji środkowej od brzegu stopki. Przyszywamy - linia szwu przypada nam idealnie na linię zgięcia lamówki.


Następnie odwracamy tkaninę, wywijamy lamówkę na drugą stronę i przyszywamy ponownie.


I gotowe! Z tego sposobu korzystam najczęściej.

Jak widzicie efekt w obu przypadkach jest niemal identyczny, a szew widać po obu stronach przyszytej lamówki.


Nie wiem czemu, ale wykończenie lamówką często wzbudza strach w oczach osób początkujących. Jak widzicie to wcale nie jest trudne i otwiera nowe możliwości. Za pomocą lamówki możesz estetycznie wykończyć wiele projektów! Torby, worki, kosmetyczki, etui, portfele, elementy odzieży, takie jak rękawy, dekolty czy nogawki, obszyć ściereczki, firanki lub łapki kuchenne - ogranicza Cię tylko wyobraźnia! Na początku może Ci wyjść krzywo, ale nie martw się - proste wszywanie lamówek to kwestia wprawy!  

(Po niedzieli uzupełnię ten wpis jeszcze o obszycie brzegów oraz zakończenia. Dziś publikuję Wam ten wpis w takiej formie, ponieważ zjadły mnie w tym tygodniu inne obowiązki).

- - - - ✂️- - - -

Jeśli uważacie ten post za pomocny - będzie mi bardzo miło jeśli dacie mi o tym znać i /lub podzielicie się nim z osobami, które go potrzebują. "Kurs szycia" jest dla Was - mam nadzieję, że pozwoli Wam rozwinąć Wasze umiejętności i nabierzecie chrapki na więcej szycia w Waszym życiu!

Następna i na chwilę obecną OSTATNIA lekcja: wszywamy zamki! (zapraszam 14.10!)
Przegląd wszystkich lekcjiKLIK

PO CO TO KUPIŁAM #9 - kurtka przeciwdeszczowa

$
0
0

Od maja chodziłam jak cykająca bomba, chcąca koniecznie wyjechać gdzieś daleko hen, hen. W końcu przyszła upragniona decyzja, by wybrać miejsce odpoczynku, po szaleńczym, zabieganym lecie. Tym razem lecimy do Rzymu i Pizy! Od dwóch tygodni czytam przewodniki, przeglądam strony, szykuję się do wyjazdu i pakuję się w głowie. Musiałam przedsięwziąć też kroki, by w pełni uposażyć się na wojaże! Plan był prosty: potrzebuję koniecznie torby na bagaż podręczny do samolotu (wymiar 40 x 55 x 20 cm - nic nijak mi nie pasowało) i pokrowca na powerbank. Z czego by to tu uszyć? Moje oko spoczęło na stosie rzeczy do przeróbek i.... kurtce przeciwdeszczowej w kolorze sosnowych igieł!


Po co to kupiłam?
Przyznam szczerze, że ta kurtka jest dla mnie totalną zagadką! Nie mam pojęcia skąd jest - czy ją dostałam i zachomikowałam czy kupiłam daaaawno temu. Nie wiem.

Za ile i kiedy kupiłam?
Dobre pytanie! Nie mam pojęcia, serio. 

Co z tego ostatecznie powstało?
Torba na bagaż podręczny i pokrowiec na power bank!

Na zdjęciu powyżej widzicie szary materiał w jelonki. Początkowo chciałam połączyć oba materiały, ale stwierdziłam, że wykonanie całości torby z wodoodpornego materiału będzie mądrzejszym rozwiązaniem. Dodatkowo znalazłam u siebie ciemnozieloną bizę (akurat miałam ciemnozieloną, przypadek?), postanowiłam ją wszyć, aby nadać torbie kształtu. Do torby postanowiłam dodać uszy z parcianej bawełnianej taśmy, aby trochę ożywić torbę. Aby w pełni zastosować "walory" kurtki postanowiłam wykorzystać wszyty w nią porządny zamek YKK, a z kieszeni bocznej zrobiłam kieszonkę z jednej strony torby. Materiał ciachałam, sztukowałam dopasowywałam...


Sztukowanie zajęło mi cały jeden wieczór, ale było warto! Oto i efekt!


Tak wygląda wnętrze. Wszystkie krawędzie (oprócz zamka) obszyłam lamówką, wszyłam też sobie z czarnego poliestru czarną kieszeń na jednej z wewnętrznych ścianek. 

Z resztek uszyłam pokrowiec na wspomniany wcześniej powerbank.


I z kurtki zostało tyle! Z radością wywaliłam te resztki do śmieci, ciesząc się, że udało mi się z niej wycisnąć dwie bardzo przydatne mi teraz rzeczy!


Za tydzień robię sobie wolne od co piątkowego wpisu, ale gwarantuję Wam relację z podboju Rzymu po powrocie!

Twórczego weekendu i całego następnego tygodnia!
Joanka Z.

- - - - ✂️- - - -

PO CO TO KUPIŁAM to akcja, którą zainicjowałam po tym, gdy odkopałam spod fury kurzu mój stos ubrań, rzeczy do przeróbki i materiałów kupionych tylko po to, by "kiedyś" coś z nich uszyć. Okazało się, że zachomikowałam ponad 100 rzeczy do przeróbki - czas się nimi zająć! Celem akcji jest regularne uszczuplenie rzeczy czekających "na potem". Mój cel to 1 rzecz na 2 tygodnie, efekty prezentuję w co drugi piątek na blogu. Też jesteś typem chomika? Zachęcam, przyłącz się do ruchu oswobodzicieli szaf, kątów, strychów i piwnic!


Szczegóły akcji: KLIK
Chcesz zobaczyć moje efekty? Zapraszam - KLIK!


Lekcja 10: rodzaje zamków błyskawicznych i sposoby ich wszywania

$
0
0

Zamek błyskawiczny stanowi dla wielu początkujących osób wysoką poprzeczkę. Pokażę Wam dziś jak rozróżniać zamki, by móc je jak najlepiej dopasować do swoich potrzeb, a także jak bez problemu wszyć każdy z ich rodzajów!

Historia zamka błyskawicznego sięga już niemal 100 lat! Używane przez nas suwaki działają według rozwiązania pomysłu szwedzkiego inżyniera Gideona Sundbacka, który uzyskał na nie patent w 1917 r. Początkowo zamki jego pomysłu wykorzystywano w odzieży lotniczej. Od tamtego czasu w zakresie rodzajów zamków i ich zastosowań zmieniło się wiele. Wyobrażacie sobie noszenie wyłącznie spodni bez rozporków i walizki na guziki? ;)  

Obecnie zamki możemy podzielić najogólniej na: metalowe i zamki z tworzywa sztucznego (głównie plastik), które z kolei dzielimy na: zamki spiralne, kostkowe i kryte. Każdy rodzaj zamków możemy zakupić w różnych rozmiarach - najczęściej są to zamki o numerach #3 i #5, oznaczających mierzoną w milimetrach szerokość łańcucha spinającego (zarówno metalowego i plastikowego).   

ZAMKI PLASTIKOWE 

Zamki spiralne - spotkacie je przede wszystkim w bluzach, swetrach, kurtkach, kosmetyczkach, piórnikach, torbach, kieszeniach w odzieży i dodatkach. Łańcuch spinający tworzy wpleciona w taśmę suwakową plastikowa spiralka (na zdjęciu poniżej możecie ją zobaczyć - wyprułam ją specjalnie dla Was w czarnym zamku). Najbardziej popularne są rozmiary #3 (kieszonki, małe kosmetyczki, portfele, pościel), oraz #5 (bluzy, pokrowce, ja używam ich w szytych przeze mnie nerkach, kosmetyczkach oraz torbach). Szersze zamki możemy wykorzystać w kurtkach lub płaszczach.  

Zamki kostkowe - łańcuch spinający tworzą dwa rządki pojedynczych kostek wtopionych w taśmę suwakową. Zamki te stosuje się najczęściej w odzieży i dodatkach sportowych. 

Zamki kryte - od razu zauważycie, że mają inną budowę, ich łańcuch spinający schowany jest pod spód taśmy suwakowej - wszywając ten zamek uzyskujemy bardzo estetyczne wykończenie, w czym pomocna jest specjalna stopka (czytaj poniżej). Zamki można kupić w jednym rozmiarze. Przy odpowiednim dobraniu koloru zamka można uzyskać niewidoczne zapięcie. Zamki tego typu używane są najczęściej w odzieży damskiej: sukienki, spódnice, dopasowane bluzki, spodnie.   


ZAMKI METALOWE

Ich budowa przypomina zamki kostkowe, przy czym ząbki wykonane są z metalu. Spotkamy je w kurtkach, płaszczach, obuwiu, torebkach, portfelach, a także w większości rozporków. Metalowe ząbki spotkamy w różnych opcjach kolorystycznych: nikiel, mosiądz, złoto, srebro, miedź. 


DODATKOWE OPCJE

Zamki możemy kupować także w różnych wariantach:
- jedno- lub dwusuwakowe (stosowane np. w kurtkach, śpiworach),
- rozdzielcze (pozwalające bez problemu rozpinać i zapinać zamek, np. w bluzach, kurtkach) lub nierozdzielcze (zakończone z jednej strony maszynowo, wszywane np. w rozporki czy torby),  
- z suwakiem non lock (bez blokady) lub auto lock (mają mechanizm zabezpieczający suwak przed otwarciem - często są to widoczne od spodu ząbki blokujące; dzięki temu nie rozpinają się nam rozporki). Suwaki non lock mają często półokrągłe zakończenie, auto locki - prostokątne. 



Co wybrać na początek?

Jeśli jesteś początkującą osobą odłóż lepiej szycie metalowych zamków i zamków kostkowych na później, aż zdobędziesz wprawy. Na twardych ząbkach łatwo możesz połamać wiele igieł, a wybitego ząbka już nie naprawisz (co pewnie wiele z Was zna po sobie i rozwalonych zamkach w kurtkach). Idealne na początek będą zamki spiralne - są miękkie, możesz bez problemu przeszywać je w poprzek na maszynie, a wachlarz ich zastosowań jest olbrzymi! Dodatkowo zachęcam też do próbowania sił w zamkach krytych - efekt profesjonalnego wykończenia naprawdę nie jest taki trudny do osiągnięcia! 

Jak już pisałam w poście na temat akcesoriów krawieckich: możesz zwojować świat używając wyłącznie trzech rodzajów stopek. Pokażę Wam jak za pomocą tych stopek wszyć zamek i jaki efekt możecie uzyskać. Który efekt i sposób będzie dla Ciebie najlepszy? Ocenisz sam/a.    

od lewej: stopka uniwersalna, półstopka/stopka do zamków, stopka do zamków krytych
WSZYWANIE ZAMKA SPIRALNEGO PRZY POMOCY STOPKI UNIWERSALNEJ

Do wszywania zamków trzeba mieć sporą dawkę cierpliwości i pokory. Zanim wszyjesz zamek przyfastryguj go do materiału lub przytwierdź szpilkami (wbij je w poprzek, aby maszyna mogła gładko po nich przeszyć materiał i nie blokować się o ich główki). 

 

Układamy taśmę suwakową prawą stroną do prawej strony materiału. Fastrygujemy lub szpilkujemy i szyjemy. Zamek możesz wszyć od strony materiału lub suwaka - jak Tobie wygodniej. Wybierając stopkę uniwersalną szyjesz w dość dużej odległości od łańcucha spinającego. Krawędź stopki prowadź bezpośrednio przy nim (wyczujesz go, jego wysokość stanowi dobrą barierę i nie pozwoli Twojej stopce "wjechać na niego do góry"). Jeśli możesz pozycjonować igłę ustaw ją jak najbliżej krawędzi (na zdjęciu poniżej mam igłę przesuniętą maksymalnie w lewą stronę).


Po przeszyciu odwracamy materiał i przeszywamy po wierzchu. Powtarzamy czynność z drugiej strony zamka.


WSZYWANIE ZAMKA SPIRALNEGO PRZY POMOCY PÓŁSTOPKI

Półstopka nazywana jest często stopką do wszywania zamków. Jej budowa pozwala nam szyć w bliższym dystansie do łańcucha zamka niż stopka uniwersalna. Możemy ją mocować w maszynie zależnie od tego, czy będziemy szyć z lewej lub prawej strony. Ja poniżej szyję po lewej stronie stopki, igłę mam ustawioną centralnie. 


Podobnie jak w przypadku zwykłej stopki: odwracamy materiał i przeszywamy po wierzchu. Powtarzamy czynność z drugiej strony zamka. Zwróć uwagę i ile głębiej jest wszyty zamek i jak blisko krawędzi możesz przeszyć materiał przy pomocy tej stopki.


WSZYWANIE ZAMKA KRYTEGO PRZY POMOCY STOPKI DO ZAMKÓW KRYTYCH

Największą trudność w tym przypadku stanowi dobre przyłożenie i przyfastrygowanie zamka. Przykładamy prawą stronę taśmy do prawej strony materiału, jak widać to na zdjęciu poniżej. Po przyfastrygowaniu sprawdź czy na pewno dobrze wszyłeś/aś zamek - zapnij go i rozepnij. 

  
Stopka do wszywania zamków krytych ma zupełnie inną budowę niż dwie powyższe stopki: jest zbita (osobiście nazywam ją czołgiem), na spodzie ma dwa rowki służące do prowadzenia zamka podczas szycia - nie użyjesz jej w żadnym innym celu. Rowki te delikatnie odginają łańcuszki spinające, dzięki czemu możemy szyć bezpośrednio wzdłuż nich uzyskując estetyczne wykończenie. Wsuń w jeden rowek (w zależności, z której strony szyjesz) ząbki zamka. Igła w pozycji środkowej i szyjemy, stopka robi robotę za Ciebie!


I druga strona, drugi rowek. I gotowe! Odwróć i przeprasuj materiał.


Zwróć uwagę jak blisko możesz poprowadzić dzięki tej stopce szew! Po odwróceniu zamek jest niewidoczny!


Jak widzicie wszywanie zamków daje nam masę możliwości i efektów i pozwala na sporo manewrów. Suwaków naprawdę nie trzeba się bać (nie martw się jeśli kilka pierwszych Ci nie wyjdzie - wiele osób nawet nie próbuje i ucieka przed takimi próbami!), a umiejętność ich wszywania otworzy Ci nowy rozdział w szyciu: torby, kosmetyczki, etui, pokrowce, poszewki, spódnice z karczkami, dopasowane sukienki, a w dalszej perspektywie spodnie, ba - płaszcze i żakiety! Spróbuj, nie pożałujesz. Rzuć jeszcze raz okiem na trzy sposoby uzyskane przy pomocy różnych stopek - który będzie dla Ciebie najlepszy? Powodzenia!  

1: zamek kryty + stopka do zamków krytych
2: zamek spiralny #5 + półstopka
3: zamek spiralny #5 + stopka uniwersalna
Jeśli opanujesz podstawy wszywania zamków moje tutoriale stoją przed Tobą otworem! Możesz bez problemu uszyć z wykorzystaniem suwaka:
- kosmetyczkę/kopertówkę - KLIK
- kombinezon dla dziecka - KLIK

lub zainspirować się moimi przeróbkami na: 
- recykling bluzy - KLIK
- recykling swetra - KLIK

Pamiętaj: ogranicza Cię tylko Twoja wyobraźnia!

- - - - ✂️- - - -

Jeśli uważacie ten post za pomocny - będzie mi bardzo miło jeśli dacie mi o tym znać i /lub podzielicie się nim z osobami, które go potrzebują. "Kurs szycia" jest dla Was - mam nadzieję, że pozwoli Wam rozwinąć Wasze umiejętności i nabierzecie chrapki na więcej szycia w Waszym życiu!

WAŻNE: na chwilę obecną to ostania lekcja kursu, po której robię sobie przerwę. Jestem otwarta na Wasze propozycje - jeśli powinnam rozwinąć któryś z tematów bardziej lub coś pominęłam to z chęcią będę kontynuować lekcje, dajcie tylko znać! 

Przegląd wszystkich lekcjiKLIK

Pozdrowienia serdeczne,
Wasza Joanka Z.

PO CO TO KUPIŁAM #10 - T-SHIRT "South Park"

$
0
0


Dziś przedstawię Wam historię pewnego t-shirta. Wpis będzie małą kontynuacją poprzedniego wpisu (KLIK) odnośnie "po-co-kupionej" kurtki przeciwdeszczowej i rzeczy powstałych na fali przygotowania do wyjazdu i stanowczo krótszy niż historia samej koszulki. Historia o chytrym planie z happy endem!

Koszulkę z dzieciakami z "South Park" i Krzywą Wieżą w Pizie dostałam po kuzynce, kiedy byłam w gimnazjum. Już wtedy była wyciuchana, dlatego brałam ją przeważnie na wycieczki szkolne. Ciuchałam ją na w-fie w liceum, a w czasie studiów ciuchałam ją śpiąc w niej. Po wyprowadzce z domu zapomniałam zabrać jej z domu rodzinnego. Tak więc jak tylko wyszperała ją moja Mama od razu mi ją dała, mi zaświeciły się oczy, gęba się roześmiała, a koszulka... no tak - trafiła na furę ciuchów do przeróbki! Trafiła jednak w dobrym momencie, bo mieliśmy już kupione bilety do Włoch!



Po co to kupiłam?
Koszulkę dostałam i pokochałam od razu!

Za ile i kiedy kupiłam?
Szacuję, że ok. 14 lat temu, wow! Spędziła ze mną pół życia!

Co z tego ostatecznie powstało?
Koszulka i małe spełnione marzenie.

Odkąd tylko dostałam koszulkę miałam ciche marzenie, aby pojechać kiedyś do Pizy. Oczywiście w niej, jakże by inaczej! Kiedy więc wiedziałam, że z Rzymu będziemy wracać przez Pizę bez zastanowienia wzięłam nożyczki i skroiłam koszulkę w ten sam sposób, co pokazywany wcześniej "po-co-kupiony" t-shirt z sową (KLIK).

Efekt? 



I udało się!


Po niedzieli spodziewajcie się relacji z włoskiego wypadu i instrukcji jak wykonać taki t-shirt!
Wasza Joanka

- - - - ✂️- - - -

PO CO TO KUPIŁAM to akcja, którą zainicjowałam po tym, gdy odkopałam spod fury kurzu mój stos ubrań, rzeczy do przeróbki i materiałów kupionych tylko po to, by "kiedyś" coś z nich uszyć. Okazało się, że zachomikowałam ponad 100 rzeczy do przeróbki - czas się nimi zająć! Celem akcji jest regularne uszczuplenie rzeczy czekających "na potem". Mój cel to 1 rzecz na 2 tygodnie, efekty prezentuję w co drugi piątek na blogu. Też jesteś typem chomika? Zachęcam, przyłącz się do ruchu oswobodzicieli szaf, kątów, strychów i piwnic!

Szczegóły akcji: KLIK
Chcesz zobaczyć moje efekty? Zapraszam - KLIK!


Rzym: pizza, piazza i lavazza!

$
0
0

Wpuśćcie historyka sztuki do Rzymu, a - jak to mawiał mój Profesor - będzie szedł aż mu pięty będą krwawić!

Miał rację. Możecie się tylko domyślać jaki wybuch bodźców zbombardował mój mózg. Po wyruszeniu z Gdańska, zaliczeniu prawie wszystkich możliwych środków komunikacji (autobus, bus, pociąg, autobus udający pociąg, tramwaj, samochód i samolot) znalazłam się nagle w stolicy sztuki, mekce kawoszy, w fajerwerkach makaronów, kraju ziół, wina, drzewek granatowych, pinii i zielonych papug! 

Muzea Watykańskie, Galeria Map Geograficznych
W Rzymie spędziliśmy 8 dni, aktywnie przecinając na nogach miasto w każdym możliwym kierunku. Każdy z dni był bombą atrakcji. Wyjeżdżając do Rzymu nie czułam jakbym jechała w jakieś specjalne miejsce - miałam wrażenie, że znam je już na wylot z powieści, książek, zdjęć czy slajdów na studiach. Jakże się myliłam! Mimo, że historyczne centrum Rzymu koncentrujące się wokół Forum Romanum zajmuje powierzchnię kilku kilometrów kwadratowych to nie sposób przeznaczyć na ten obszar kilka dni! Uliczki, jedzenie, ludzie, kolejki, muzea, galerie, historyczne punkty sprawiają, że masz ochotę się co krok zatrzymywać, a gdy zapadnie zmierzch to zyskujesz tylko nowe jakości. Tym razem wyjątkowo mieliśmy nocleg stacjonarny pod Rzymem u mojej rodziny, więc mogliśmy w pełni zasmakować Lacjum od strony jej mieszkańców - kulinarnie (wspominałam Wam, że Paweł jest fanatykiem włoskiej kuchni?) jak i kulturowo.

Zamiast wymieniać Wam co widziałam (ilość przewidzianych zabytków przygniotła nawet mojego zagorzałego w boju Męża) zapraszam Was do obejrzenia zdjęć i przeczytania dobrych wskazówek, które mam nadzieję, że wykorzystacie podczas swoich podbojów Rzymu!  

Wejście na Palatyn i bananowce
Ołtarz, na którym spalono Juliusza Cezara. Nie zainteresował się nim nikt do momentu, w którym stanęłam, by zrobić zdjęcie - odwróciłam się i zostałam przygnieciona ludźmi z aparatami!
Forum Romanum
Panteon
Piazza Navona, Giordano Bruno na Campo dei Fiori
Zamek Anioła
Zamek na Palatynie
Widok z kopuły bazyliki watykańskiej jest wart wejścia po ponad 300 schodach!
Przygniótł mnie ogrom pięknych posadzek! Po kolei: bazylika św. Piotra na Watykanie, łaźnia w Ostii, posadzka w Galerii Colonna, trzy rodzaje kafli w Muzeach Watykańskich 
W zakresie modowo-tekstylnym moja eksploracja ograniczyła się do wklejania nosa w witryny sklepowe. Na swojej drodze nie spotkałam niestety ani jednego sklepu z tkaninami.


Lody! Lodziarnia Della Palma oferuje aż 150 smaków! Powyżej TYLKO czekoladowe smaki

DOBRE RADY

- Nieraz spotkałam się z informacją, że nie ma sensu kupować wody w Rzymie, na terenie całego miasta można bez problemu nalać sobie wodę z fontann (wł. nasoni - czyli nochale). Ba! Są nawet specjalne aplikacje pozwalające namierzyć najbliższy wodopój! Poszliśmy za tą radą, ale nacięliśmy się kilka razy na to, że pyszna woda nalana do butelki po ok. 2 godz w zaczynała śmierdzieć chlorem. Pawła żołądek ciężko przeszedł miejscową "czystą" wodę i zaniechaliśmy picia wg zasady "bo za darmo". Osobiście odradzam, ale nie wykluczone, że po prostu mieliśmy pecha.

- KAWA. Wystarczy przekroczyć granicę Włoch, by od razu poczuć, że kawa jest po prostu inna, przepyszna! Jestem zagorzałą mateistką, ale nie wyobrażam sobie pobytu we Włoszech bez kawy wszelkiego rodzaju! Spodobała nam się bardzo kultura picia kawy przy barze, na stojąco - słowem: chlapiesz shota espresso i w drogę! Nie to co u nas: rozsiadasz się w fotelu, ploteczki, ciastko, mija godzina. Jeśli w Rzymie chcesz się rozsiąść w fotelu nie zdziw się jak doliczą Ci klika euro za serwis ;) Zamawiając zwykłą kawę otrzymasz esspresso. Z kolei prosząc o latte otrzymaliśmy od Włocha ("a może chociaż czekolady dosypię?")... szklankę mleka. Wybrnęliśmy z tej sytuacji domawiając espresso (na szczęście Włosi też tak robią, uf!).

- W automacie zaopatrzycie się w 4 rodzaje biletów - w tym 100-minutowy po 1,5 euro i 24-godzinny po 7 euro, ale oprócz tego w kioskach możecie kupić bilet dniowy za 4 euro (bilet jest ważny wyłącznie do północy tego samego dnia).

- Jednym z największych wyzwań jest zakup biletów na Koloseum, Forum Romanum i Palatyn - nie pchajcie się na Forum i pod amfiteatr tylko podejdźcie od strony Palatynu (przy Via di San Gregorio) - tu kolejki do kas i wejścia są nieporównywalnie mniejsze!

- Jeśli zastanawiacie się nad zwiedzeniem katakumb wybierzcie Katakumby Kaliksta. Są znaczące pod tym kątem, że chowano tu papieży i co kuszące - oprowadzania odbywają się również w języku polskim (na co z ulgą podskoczyła moja Mama)! W efekcie wybierając te katakumby mieliśmy niespodziankę w postaci ks. Mariana i wspaniałe oprowadzenie, mimo, że byliśmy w trójkę!   

- Jeśli planujecie wypad do Rzymu to wszystko, absolutnie wszystko (począwszy od cen biletów po propozycje wycieczek) znajdziecie na stronie rzym.it, polecam!

Absolutnie najpiękniejszy cmentarz jaki widziałam! Cimitero acattolico di Roma
Kościół Sta Maria Maggiore
Fontanna di Trevi
Termy Karakalli
Via Appia przyjazna lisom i rowerzystom!

OSTIA

Na początku mieliśmy ambitny plan, by zobaczyć Pompeje, ale kiedy tylko znalazłam informację o Ostii wiedziałam, że na bank tu trafimy! Jakiś czas temu, podczas prób budowy autostrady natrafiono na ruiny całkowicie zachowanego miasteczka z portem, leżącego u ujścia Tybru do morza Tyrreńskiego. Miasteczko udostępniono dla zwiedzających i okrzyknięto mianem drugich Pompejów. Czuliśmy się jak dzieci biegając po ruinach domów, po łaźniach, amfiteatrze, ruinach świątyń i forum. A jak się cieszyliśmy jak znaleźliśmy rzymskie toalety w krzakach! (podpowiadam: są za forum). Ostia jest przepiękna (od razu umieściliśmy ją na podium miejsc, które zaskoczyły nas najbardziej) i można bez problemu dojechać do niej metrem.  


PIZA

Miałam cichą nadzieję, że Piza nie będzie się koncentrować głównie wokół wieży. Naczytałam się sporo informacji o jednym z najstarszych uniwersytetów i jego ogrodzie botanicznym, o Galileuszu i o portowej historii miasta. Prawda jest taka, że mimo wszystko Plac Cudów z Krzywą Wieżą przygniata wszystko. I w sumie nic dziwnego, bo plac katedralny i wszystkie jego zabytki są po prostu cudne! Musimy tu wrócić na dłużej!


A oto jakie pamiątki przywieźliśmy: różnego rodzaju szyszki, w tym piniowe, muszle, przesmaczne ciasteczka, liście laurowe, rozmaryn, oregano, peperoncino, nie mogło zabraknąć też Vogue`a i magazynu La Mia Boutique, który uwielbiam i którym od razu wpadło mi w oko kilka wykrojów!


Byliście już w tych miejscach? Z chęcią poznam Wasze przygody! Jeśli Was zaciekawiłam - pytajcie śmiało, z chęcią opowiem więcej w komentarzach! Nie dociera do mnie, że równo 3 tyg. temu stałam po kolana w ciepłym morzu Tyrreńskim. Dziś w Gdańsku po raz pierwszy spadł deszcz ze śniegiem.

Pozdrowienia,
Joanka Z.

PO CO TO KUPIŁAM #11 - kupon czarnego lnu

$
0
0

Dziś z lekkim poślizgiem, ale melduję się z kolejnym efektem zwalczania szmacianej Wieży Babel! Paweł od dawna prosił mnie o uszycie mu portek, a ja marudziłam, że nie mam materiału i że ciężko o to, by kupić fajny len na jesień. Nie macie pojęcia jak ja się zdziwiłam, jak wyjęłam ten kawałek materiału! Kupiłam go i - co gorsza - zapomniałam o tym! Materiał był kupiony w konkretnym celu, więc od razu przejdę do pytań.

Po co to kupiłam?
Kupiłam, aby uszyć Pawłowi luźne spodnie.

Za ile i kiedy kupiłam?
Nie pamiętam kiedy dokładnie, ale logika podpowiada mi, że musiałam go kupić w to lato. Za 1,5 m lnu dałam na pewno ok. 50-60 zł.  

Co z tego ostatecznie powstało?
Spodnie, według planu.

Odkąd jestem z Pawłem zawsze podkradał mi moje szarawary do chodzenia po domu. Nie ważne czy długie, czy za kolano - pełniły rolę wygodnego dresu. Zaraziłam go porządnie miłością do lnu i przyszedł dzień kiedy uszyłam Pawłowi jego własne, wymarzone lniane portki na lato ok. 2,5 roku temu. Okazały się tak wygodne, że ciuchał je o każdej możliwej porze i w każdym możliwym miejscu - po domu, w górach, po lesie, na plaży, w lato, w zimę - w ogóle by ich z tyłka nie ściągał! Portki pojawiały się raz po raz na blogu, bo prawdopodobieństwo, że Paweł miał je akurat ubrane wynosiło ok. 95%. Możecie je zobaczyć na zdjęciach z pufą ("Po co to kupiłam #4), miał je też na tegorocznej wycieczce do Włoch (widzieliście fotorelację? jeśli nie zapraszam po dawkę słońca tutaj: KLIK!).


Wiecie jak to jest jak się nosi len - im dłużej nam służy ten lepiej się układa, jest wygodniejszy i "szlachetnieje" - robi się z niego druga skóra! Dlatego też łatałam te portki ile wlezie, ale w końcu zostały wyeksploatowane do tego stopnia, że trzeba było uszyć nowy egzemplarz (co oczywiście nie zmienia faktu, że dalej były noszone). 

Materiał spadł mi z nieba dzięki mojej sklerozie! Spodnie wykroiłam według prototypu. Jeszcze są ciut sztywne, prosto spod igły, ale za dwa prania w lanolinie będą już takie jakie mają być! Voilà!

Z tyłu mamy małą kieszonkę

Ja piszę ten post siedząc w legginsach przy laptopie. Zgadnijcie co ma na tyłku mój Paweł? ;)

Wasza Joanka

- - - - ✂️- - - -

PO CO TO KUPIŁAM to akcja, którą zainicjowałam po tym, gdy odkopałam spod fury kurzu mój stos ubrań, rzeczy do przeróbki i materiałów kupionych tylko po to, by "kiedyś" coś z nich uszyć. Okazało się, że zachomikowałam ponad 100 rzeczy do przeróbki - czas się nimi zająć! Celem akcji jest regularne uszczuplenie rzeczy czekających "na potem". Mój cel to 1 rzecz na 2 tygodnie, efekty prezentuję w co drugi piątek na blogu. Też jesteś typem chomika? Zachęcam, przyłącz się do ruchu oswobodzicieli szaf, kątów, strychów i piwnic!

Szczegóły akcji: KLIK
Chcesz zobaczyć moje efekty? Zapraszam - KLIK!

Jak uszyć jaśka / poszewkę na poduszkę? To proste, zobacz!

$
0
0

Chcesz uszyć prostą poszewkę, ale nie wiesz jak ugryźć temat? Ten post jest właśnie dla Ciebie!

Zmotywowana akcją szycia jaśków dla gdańskiego hospicjum "Pomorze Dzieciom" (o akcji Agi Plieth kilka słów na końcu wpisu) przygotowałam dla Was tutorial jak krok po kroku uszyć najprostszą poszewkę z zaszewką na poduszkę o wymiarach 40 x 40 cm. Wykonanie "jaśka" to zadanie, któremu sprosta nawet adept szycia!

Czego potrzebujemy? 
- płócienny materiał (najlepiej bawełna) o wymiarach  42 x 92 cm
- szpilki
- nożyce
- linijka lub centymetr krawiecki
- kreda krawiecka lub mydełko.


Zaczynamy! Ułóżmy materiał wierzchnią stroną do dołu. Na początek obszyjemy boki naszej tkaniny. W tym celu narysujmy dwie linie w odległości 1 i 2 cm od krawędzi.


Teraz zginamy materiał wzdłuż pierwszej linii biegnącej wzdłuż krawędzi i jeszcze raz wzdłuż drugiej. Możemy robić to bezpośrednio podczas prasowania, możemy też spiąć szpilkami. Podwijamy w ten sposób oba krótsze boki tkaniny.


Przeszyjmy podwinięty materiał prostym ściegiem.


Ok, mamy podłożone boki tkaniny. Teraz bierzemy w dłoń centymetr lub długą linijkę i odliczamy od krawędzi jednego z boków 13 cm, a następnie 40 cm. Trzecia część powinna mieć 35 cm.


Zaginamy materiał na tych szerokościach i zaprasowujemy. Jeśli masz ochotę wykonać aplikację na wierzchniej stronie swojej podszewki to w tym momencie widzisz już kwadrat, który będzie "górą" jaśka.


Składamy poszewkę w całość wierzchnią stroną do środka. Najpierw dłuższą zakładkę, a następnie krótszą.


I prawie gotowe! Przeszywamy poszewkę wzdłuż górnej i dolnej krawędzi ok. 1 cm od brzegu tkaniny. Wyrównajmy nożyczkami zapasy tkaniny.


Zabezpieczmy brzegi obszywając je zygzakiem lub ściegiem overlockowym.


Wywijamy podszewkę, prasujemy i gotowe! Umieszczamy w środku wkład i cieszymy się nową poduszką!


Kochani i tu apel dla Was!
Osobiście lubię przyłączać swoje ręce do tego typu akcji, dlatego i Was zachęcam do uszycia choćby jednego jaśka dla podopiecznych gdańskiego Hospicjum "Pomorze Dzieciom". Więcej o akcji przeczytacie u Agi Plieth TUTAJ, jest też utworzone wydarzenie na Facebooku: TU. Wiem, że szyjący bloggerzy moją duże serca, co nie raz udowodniliśmy :)


Miłego szycia!
Joanka

PO CO TO KUPIŁAM #12 - sterta bawełnianych tkanin

$
0
0

Moje chomikowanie materiałów zaczęło się odkąd szyję, czyli od 6 lat. Nie muszę Wam tłumaczyć, że myszkowany przez ten okres zapas materiałów stał się dość pokaźny! Wiecie jak to jest - tu coś dała Mama, coś Babcia, coś ciocia, coś koleżanka, tu coś zostało z zamówienia, tu coś ktoś chciał, ale w końcu nie wyszło i tak ziarnko do ziarnka, aż zebrała się miarka, a dokładniej: bawełny chmarka! Czas na kolejny odcinek z serii "Po co to kupiłam" i efekty zwalczania zapasów! Tym razem - w ważnym celu! 

Po co to kupiłam?
Większość z tkanin kupiłam w celu realizacji zamówień indywidualnych, a to
 co zostało odkładałam z myślą, że kiedyś coś sobie z nich uszyję. Część materiałów dostałam, np. bawełny w serduszka i ćwiartkę z bohaterami, a sówki dostałam spory czas temu od Żorżet



Za ile i kiedy kupiłam?
Ciężko wskazać konkretny czas, ale tkaniny wylądowały na stosie na pewno na przestrzeni ostatnich 4 lat. Za ile? Tkaniny kupowałam po normalnych sklepowych cenach, ok. 15-20 zł/mb, a ćwiartki po ok. 15 zł za sztukę.

Co z tego ostatecznie powstało?
Charytatywnie uszyte kolorowe poszewki!

Jak tylko dotarła do mnie informacja, że Aga Plieth organizuje akcję szycia jaśków dla podopiecznych gdańskiego hospicjum "Pomorze Dzieciom" (więcej o akcji - KLIK) od razu wiedziałam, że uszyję poszewki, ponieważ zawsze chętnie angażuję się w tego typu akcje! Stwierdziłam, że nie będę kupować nowych materiałów. Skoro niektóre z nich leżały tak długo na stosie i nie byłam w stanie nic z nich wymyślić przez tyle lat, to niechaj posłużą w szlachetnym celu!


W ten oto sposób uszyłam 6 poszewek na poduszki o wymiarach 40 x 40 cm - zwykłe jaśki, z zakładką z tyłu.


Do akcji dołączyła też moja Mama! Jeśli ktokolwiek będzie się wykręcał obowiązkami, to gwarantuję, że moja zapracowana Mama jest przykładem, że chcieć to móc! Mama uszyła 6 poszewek w czasie, kiedy powinna zbierać się przed południem do pracy.


Poszewki uszyte przez moją Mamę z jej zapasu tkanin


I Was zachęcam do wzięcia udziału w akcji! Jeśli chcecie pomóc, a nie wiecie jak uszyć taką poszewkę przygotowałam również dla Was TUTORIAL - KLIK!

Szczegóły akcji: KLIK

Mamine poszewki, łącznie z moimi 6 i jedną, uszytą podczas tworzenia tutoriala (KLIK) dały sztapelek 13 poszewek, które wyślę jutro podopiecznym hospicjum - mam nadzieję, że ucieszą się z takiego prezentu na Święta!  




Wasza Joanka



- - - - ✂️- - - -

PO CO TO KUPIŁAM to akcja, którą zainicjowałam po tym, gdy odkopałam spod fury kurzu mój stos ubrań, rzeczy do przeróbki i materiałów kupionych tylko po to, by "kiedyś" coś z nich uszyć. Okazało się, że zachomikowałam ponad 100 rzeczy do przeróbki - czas się nimi zająć! Celem akcji jest regularne uszczuplenie rzeczy czekających "na potem". Mój cel to 1 rzecz na 2 tygodnie, efekty prezentuję w co drugi piątek na blogu. Też jesteś typem chomika? Zachęcam, przyłącz się do ruchu oswobodzicieli szaf, kątów, strychów i piwnic!

Szczegóły akcji: KLIK
Chcesz zobaczyć moje efekty? Zapraszam - KLIK!

PO CO TO KUPIŁAM #13 - turkusowa bluza z kapturem

$
0
0

Ok, przyznam się publicznie, ale jestem pewna, że i Wy podkradacie swoim facetom ciuchy! Robię to namiętnie, bo przecież nic tak nie grzeje jak męskie bluzy i swetry, niczym się nie da tak opatulić stóp jak męskimi skarpetami, w niczym się tak dobrze nie śpi jak w bokserkach swojego lubego, a męskie t-shirty najlepiej czyszczą okulary! Nie zdziwię Was więc, że na moim stosie rzeczy do przeróbek wylądowało sporo ciuchów po braciach i Mężu, uratowanych przed kataklizmem w postaci wydania do kontenera.

Dziś zaprezentuję Wam bluzę mojego Brata, którą przeznaczył na straty. Nie dla mnie straty, oj nie nie! Bluzę przechwyciłam, bo wyjątkowo spodobał mi się turkusowy kolor dresu i nadruk na plecach w delikatny zarys drzew. Rzućcie okiem:


Po co to kupiłam?
Bluzę kupił mój brat w Croppie z jakieś 7-8 lat temu.

Za ile i kiedy kupiłam?
Bluzy na szczęście nie kupiłam, ukradłam bratu za darmo. Nie pamiętam kiedy, przyznaję.

Co z tego ostatecznie powstało?

Bluza dla mnie! Czułam, że jak wywalę pasy z rękawów i napis z przodu będzie super!

Pomysł na przeróbkę pojawił się kiedy przeglądając w sklepie aktualny numer Burdy (1/2017) trafiłam na model 103 - raglanowa bluza z ciekawymi cięciami po bokach. Numer skradł moje serce, głowa zabulgotała od pomysłów, ręce zacisnęły się mocniej na papierze, nogi pognały do kasy. Dawno nie kupiłam Burdy, ale ta wyjątkowo trafiła mi do gustu! 

Siedziałam cały wieczór wycinając z bluzy Mateusza puzzle. Postanowiłam ją przeinaczyć tworząc z tyłu bluzy jej dominujący przód. Szczególną zagwozdkę miałam z rękawami, by ze zwykłego kroju bluzy zrobić raglan, przy okazji usuwając granatowy pas, bo wydał mi się zbyt sportowy jak na mnie. Nie mogło się to zakończyć inaczej: rękaw mam istnie resztkowo - patchworkowy! Na tył nie wystarczyło mi materiału - użyłam granatową dresówkę ze swoich zapasów. Wnętrze kaptura wymieniłam zamieniając pierwotną poliestrową siateczkę na ciepluśką granatową bawełnę. Oto efekt!

 
 

Co sądzicie o tej przemianie? Bluza jest bardzo wygodna choć wyszła mi ciut krótka (fakt: 1 - ja jestem wysoka, 2 - i tak nie dałabym rady wykroić z bluzy Mateusza dłuższej bluzy dla siebie). Model 103 z Burdy 1/2017 jest sprawdzony, wiem,co w nim poprawić, chcę więcej!

Mam nadzieję, że ucieszy Was informacja, że w styczniu pojawią się dwa dodatkowe wpisy z serii "po co to kupiłam". Grudzień świeci na blogu pustką ze względu na szaleńczy brak czasu. Nadrobię!

- - - - ✂️- - - -

PO CO TO KUPIŁAM to akcja, którą zainicjowałam po tym, gdy odkopałam spod fury kurzu mój stos ubrań, rzeczy do przeróbki i materiałów kupionych tylko po to, by "kiedyś" coś z nich uszyć. Okazało się, że zachomikowałam ponad 100 rzeczy do przeróbki - czas się nimi zająć! Celem akcji jest regularne uszczuplenie rzeczy czekających "na potem". Mój cel to 1 rzecz na 2 tygodnie, efekty prezentuję w co drugi piątek na blogu. Też jesteś typem chomika? Zachęcam, przyłącz się do ruchu oswobodzicieli szaf, kątów, strychów i piwnic!

Szczegóły akcji: KLIK
Chcesz zobaczyć moje efekty? Zapraszam - KLIK



Co to był za rok! Czyli mój prywatny rok Borsuka.

$
0
0
Gdybym miała określić jednym słowem mijający 2016 rok, nazwałabym go "Rokiem Borsuka".


Kiedyś słyszałam opowieści leśnika, że borsuka bardzo trudno zobaczyć, że szybko się płoszą i najlepiej wstać o świcie i leżeć nieruchomo, by je wyłapać. To brzmiało jak polowanie na Złotego Karpia w Muminkach. Tak więc, kiedy szłam sama po lesie, dałam się wessać nieznanej ścieżce weszłam na piękną górkę (możecie sobie wyobrazić gęste drzewka, wybijające się wysokie pojedyncze sosny i zachód słońca rzucający kiczowate różowe gradienty) zdziwiłam się, kiedy GO po prostu spotkałam. Najpierw go poczułam - byłam pewna, że to właśnie Borsuk, żadne znane mi stworzenie tak nie szeleści w krzakach; spojrzałam w bok - świdrował we mnie chwilę oczkami i czmychnął w bok. No cóż: borsuk stał ode mnie o metr, hałasował jak czołg i był tylko początkiem borsuczego łańcucha. Leśniku, czemu Ci uwierzyłam?

Odkąd pamiętam każdy rok kończył się zupełnie inaczej niż myślałam, że się skończy, a jak widać z powyższego nie warto trzymać się "utartych prawd". Nigdy nie stawiałam sobie wymiernych w liczbach planów, bo najczęściej szybko tracę rachubę. Rok 2016 był pierwszym (i wymarzonym) w moim życiu rokiem, który spędziłam w całości bezpośrednio w sąsiedztwie lasu, jestem w nim niemalże codziennie. Widziałam więcej saren i dzików niż psów i kotów. Ich nie zliczę, ale jedno jest pewne: widziałam nie jednego borsuka, a... 3! (+ 1 martwy). Nawet znajomi się z nas śmieją, że się zaborsuczyliśmy i siedzimy cicho w naszym zakątku! Coś w tych "nieosiągalnych borsukach" musi być!

Rok 2016 przekoziołkował kulą w takim tempie, z tyloma przetrąconymi krzakami, że próba wyłuskania tego co się stało spotkało się nawet nie tyle z moim brakiem analitycznego zaangażowania, co z trudnością wyłapania konkretnych rodzynków z tej masy ciasta!


Co udało się osiągnąć?

- znaleźliśmy z Pawłem swoje nowe miejsce na ziemi i przenieśliśmy na skraj lasu naszą nową pracownię. To był dla nas ważny i ryzykowny krok!
- ruszyliśmy ze sprzedażą za granicę!
- specjalnie dla Was udało mi się przygotować „Kurs szycia” obejmujący 10 lekcji, gromadzących podstawy na temat szycia tkanin, dzięki którym szycie okaże się dla Was pestką!
- wprowadziłam cykl „Po co to kupiłam?!”, który dla wielu z Wam okazał się ulubionym. Dzięki cyklowi udało mi się uszczuplić zapasy i uszyć: szary puf, siedzisko w polne kwiaty, torbę z kurtki przeciwdeszczowej, torbę ze spodni, pokrowiec na dysk, etniczne spodenki (2 pary - KLIK, KLIK), sukienkę, 2 t-shity (KLIK, KLIK), spodnie dla Pawła, bluzę, a także 6 poszewek na jaśki w ramach charytatywnej akcji szycia dla gdańskiego hospicjum "Pomorze Dzieciom".
- wprowadziliśmy masę nowych modeli do sklepu, a część z nich została już wyprzedana!
- mieliśmy okazję gościć i być przepytani w pracowni przez Qrkoko, co zaowocowało filmikiem - jeśli go nie widzieliście, zapraszam - KLIK!
- pierwszy raz wybrałam się na konferencję bloggerską - See Bloggers w Gdyni, moje odczucia spisałam TU.
- wytrzymałam pełny rok na wysokim ZUSie!
- sklep wypełnił się po brzegi roślinami i leśnymi zwierzętami!
- mimo, że zaklinałam się kilkakrotnie, że zamknę biznes udało się nam osiągnąć rekord sprzedaży.


Prywatnie był to mimo wszystko zdecydowanie najtrudniejszy rok. Borsuki są naprawdę majestatyczne, ale pamiętajmy, że ich urok polega na kontrastowym (i przy okazji harmonijnym) zestawieniu białych i czarnych pasów. Pierwsze półrocze odbyło się u mnie pod hasłem popadania w głęboką depresję, drugie półrocze - wychodzeniem z niej. Wiedzieli o tym tylko najbliżsi, którzy bez problemu orientowali się, że coś jest nie tak. Wyszłam na prostą ścieżkę, za miesiąc odłożę leki. Trzymam się. Może dlatego tak bardzo lubię czytać Riennaherę.

Jedno jest pewne, gdyby nie Wasza obecność nigdy, przenigdy nie dałabym rady! Dziękuję wszystkim Wam, Czytelnikom i Odbiorcom i najlepszym Klientom, Rodzinie, Przyjaciołom, wszystkim, którzy trzymają za mnie i za Pawła kciuki i którzy wsparli nas w chwilach słabości i cieszyli się z nami w naszych małych i większych radościach! Wielkie DZIĘKUJĘ nie wystarczy!

Myśląc o tym wszystkim mam miłą kluchę w brzuchu. Pamiętam dokładnie, jak na miękkich ze szczęścia i niedowierzania nogach zbiegałam z górki, kiedy pierwszy raz w życiu zobaczyłam borsuka! Ściskam Was mocno mając to miłe wspomnienie w sobie!

Muszę pomyśleć chyba o wprowadzeniu borsuków do oferty.

Wszystkie zdjęcia pochodzą z mojego Instagrama "Joanka_z"

Jeśli mielibyście porównać mijający rok do jakiegoś zwierzęcia - jakim by był?

Niech nam i Wam w nadchodzącym roku bory darzą!
Gdyby miały Was obdarzyć widokiem borsuka - niech tak się stanie, bo to piękne stworzenia!

Joanka

PO CO TO KUPIŁAM #14 - jersey w lisy

$
0
0

Dzisiaj krótki, lisi i przyjemny jak samo szycie post!
Jakiś czas temu robiąc zakupy tkaninowe w oko wpadła mi piękna dzianina w liski i otworzyła łańcuch wymówek: "bo ładna", "bo wykupią", "wezmę, bo i tak jedna przesyłka", "przecież nie jest droga", "przecież za 40-parę złotych nie znajdę takiej koszulki!", "oj przy okazji mogę przecież coś dla siebie wziąć!". Materiał kupiłam i wylądował na stosie, skazany na długie niedoczekanie, wiadomo. Przejdźmy więc do pytań.


Po co to kupiłam?
Materiał kupiłam w pełni świadomości celu - na bluzkę. Wstępnie planowałam uszyć top i dodałam do koszyka 3 ćwiartki (0,75 mb).

Za ile i kiedy kupiłam?
Materiał kupiłam w Cottonhill jakiś czas temu, może pół roku-rok temu. Za materiał dałam ok. 40-45 zł - uznałam, że tyle mogę dać za fajną bluzkę.

Co z tego ostatecznie powstało?
Lisia koszulka!

Wyszperałam w mojej chomiczej norze segregator, a w nim zachomikowany wykrój tej bluzy, którą szyłam (ho ho) ... 4 lata temu! Powiększyłam dekolt, wykroiłam krótki rękawek. 2 godzinki i bluzka gotowa. Jestem nią zachwycona! Prosty krój, a wzór robi efekt! Dobrze, że mi kibicujecie i motywujecie do pracy, bo nie wiem kiedy mogłabym się nią cieszyć w szafie i na sobie!


Zastawiam się czasem ile czasu leżałyby te wszystkie przekute w ubrania i dodatki materiały, gdyby nie akcja "po co to kupiłam?!". Pokusicie się o oszacowanie? 

Wszystkiego najlepszego i mocy kreatywności w Nowym Roku!
Wasza Joanka

- - - - ✂️- - - -

PO CO TO KUPIŁAM to akcja, którą zainicjowałam po tym, gdy odkopałam spod fury kurzu mój stos ubrań, rzeczy do przeróbki i materiałów kupionych tylko po to, by "kiedyś" coś z nich uszyć. Okazało się, że zachomikowałam ponad 100 rzeczy do przeróbki - czas się nimi zająć! Celem akcji jest regularne uszczuplenie rzeczy czekających "na potem". Mój cel to 1 rzecz na 2 tygodnie, efekty prezentuję w co drugi piątek na blogu. Też jesteś typem chomika? Zachęcam, przyłącz się do ruchu oswobodzicieli szaf, kątów, strychów i piwnic!

Szczegóły akcji: KLIK
Chcesz zobaczyć moje efekty? Zapraszam - KLIK


Breloki w bojkowskie wzory

$
0
0

Pamiętacie nasze bojkowo-bieszczadzkie przygody, kiedy to przez przypadek wylądowaliśmy w Sanoku i Ustrzykach Górnych, przy okazji odkrywając kulturę Bojków (dla przypomnienia: KLIK)? Sylwia z Rafałem, właściciele "Bojkowej Chaty" w Smereku zwrócili się do mnie ponowie w celu uzupełniania zwierzęcych zapasów, a ja ochoczo ruszyłam do pracy!

Sztuka ludowa jest piękna, ma w sobie niesamowitą moc i swego rodzaju magię. Oglądanie jej sprawia ogromną przyjemność, ale dopiero próba odtworzenia jej daje poczucie niesamowitego przemyślenia sprawy! 


Haft karpacki - w tym wypadku konkretnie bojkowski - można by powiedzieć, że to "tylko" zwykły haft krzyżykowy, ujmowany w pasowe kompozycje, ależ jak on jest rozbudowany! Gęsto haftowanymi, dekoracyjnymi pasami ozdabiano mankiety i kołnierze koszul, wykorzystywano je jako wstawki w odzieży, a także wykonywano na bieliźnie domowej - obrusach czy ręcznikach. Dominowały wplecione w pasy romby oraz kwadraty, a do ulubionych kolorów należały: niebieski, czerwony, żółty, zielony, czarny i brązowy, z czego każdy miał swoje symboliczne znaczenie (np. czerwień to miłość, chęć życia i męska moc).  

Moją interpretację bojkowych wzorów naniosłam na brzuszki miśków i ogonki lisów w postaci malunków. W zakresie haftu nie czuję się mocna. Namalowanie wzoru mającego ledwo ponad 1x1cm było wyzwaniem! Dobór zwierząt nie jest oczywiście przypadkowy: niedźwiedzie grasują w Bieszczadach, wiadomo, a lisy - tu ciekawostka: Bieszczady to prawdziwa stolica polskich lisów, które tłumnie odwiedzają Chatę Sylwii i Rafała! Ale mi te bojkowe zwierzaki narobiły smaka na góry! Oto efekt! 


Co powiecie na taką interpretację? 
Jeśli zdecydujecie się rzucić wszystko i wyruszyć w Bieszczady (co polecam!) odwiedźcie koniecznie Smerek, gdzie w ścianach Bojkowej Chaty czekać na Was będą wykonane przeze mnie szkraby - zarówno do kupienia jak i w roli breloków do kluczy do każdego pokoju (które też oczywiście polecam!). 

Zostawiam Was z kilkoma naszymi zdjęciami z Bieszczad z wypadu sprzed 4 m-cy.
Czuj duch!
Joanka Z. 

wschód słońca widoczny z Chatki Puchatka

PO CO TO KUPIŁAM #15 - unisexsowna bluza z Decathlonu

$
0
0

Witajcie w kolejnej odsłonie "po co to kupiłam?!"! W dzisiejszym odcinku pod nóż idzie taka oto - co tu innego napisać - dość nijaka bluza.

Ok. 2 lata temu przechodząc przez galerię handlową uśmiechnęła się do mnie z witryny bluza: zwykła raglanowa bluza, szara z kwiecistym przodem. KUP MNIE, KUP Joanno. Rzuciłam okiem na cenę - 79 zł. Pf! Akurat szłam do Decathlonu i na fali zachwytu i pogardy chwyciłam w ręce zwykłą basicową "bluzę do fitnessu". 29,99 zł - biorę, uszyję sobie sama! Kupiłam i... na tym stanęło, jak zwykle. 


Po co to kupiłam?
Bluzę kupiłam po to, aby zaoszczędzić 50 zł wydając dodatkowe 30 (wiwat kobieca logiko!) ;)

Za ile i kiedy kupiłam?
ok 2 lata temu, 29,99 zł. Co ciekawe jest ciągle w sprzedaży, może jest jakimś superhitem?

Co z tego ostatecznie powstało?
W końcu wdrożyłam w życie mój plan i uszyłam sobie bluzę!

Bluza jak widzicie jest całkowicie nieciekawa. Kupiłam większy rozmiar XL z myślą o tym, że podczas rozcinania i zszywania na nowo ubędzie mi trochę zapasu na szwy. Ubierałam ją czasem po domu i chyba zawsze jak byłam przeziębiona. Kojarzyła mi się nieodparcie z piżamą. Nożyce w dłoń, do dzieła - dokonajmy zniszczenia! Rach, ciach i bluza wypatroszona!


Nie pozostało nic innego jak odrysować przód i podmienić. Długo zastanawiałam się nad materiałem (na półce mam tyle ładnych, które mi się podobają, że zawsze mi szkoda ich użyć dla siebie - walczę z takim paradoksem). Paweł powiedział: "weź miśki, są super!". Posłuchałam się grzecznie Męża i wyszła taka oto bluza.


Trochę ciekawiej, prawda? W tej bluzie na pewno chętniej wyjdę na ulicę!
Kolejna rzecz ze stosu do przerobienia weszła w obieg mojej szafy!

A jak Wam idą przeróbki? Pochwalcie się, śmiało!
Joanka
- - - - ✂️- - - -

PO CO TO KUPIŁAM to akcja, którą zainicjowałam po tym, gdy odkopałam spod fury kurzu mój stos ubrań, rzeczy do przeróbki i materiałów kupionych tylko po to, by "kiedyś" coś z nich uszyć. Okazało się, że zachomikowałam ponad 100 rzeczy do przeróbki - czas się nimi zająć! Celem akcji jest regularne uszczuplenie rzeczy czekających "na potem". Mój cel to 1 rzecz na 2 tygodnie, efekty prezentuję w co drugi piątek na blogu. Też jesteś typem chomika? Zachęcam, przyłącz się do ruchu oswobodzicieli szaf, kątów, strychów i piwnic!

Szczegóły akcji: KLIK
Chcesz zobaczyć moje efekty? Zapraszam - KLIK!

PO CO TO KUPIŁAM #16 - folkowa wstążka

$
0
0

To, że szyjesz nie oznacza przecież, że chomikujesz tylko materiały! To by było zbyt proste i piękne. Tkaniny wszelkiej maści, sweterki, dzianiny to tylko część upchanej szafy! Przecież można być chomikiem i pasmanteryjną sroką naraz! Chomikowanie to jedno, ale wyszukiwanie i gromadzenie pierdyliarda małych cacek (które przecież są tak śliczne, tak użytkowe, tak potrzebne, że na pewno je użyjesz!) to drugie. 
Spokojnie, mam tak i ja.

Pamiętam dokładnie ten dzień, kiedy kupiłam wstążeczkę. Poznałam wtedy Kurę D. i byłam u niej w odwiedzinach. Po wyjściu z małego muzeum etnograficzego poszłyśmy razem na ryneczek/skupisko budek, wśród których była pasmanteria. Agata kupowała jakieś rzeczy dla siebie, a ja wypatrzyłam taką oto wstążkę. Jeszcze kilka lat temu pasmanterie nie miały tak ciekawego asortymentu jak dziś w zakresie kolorowych taśm, więc bez zastanowienia kupiłam 1m tej wstążki. Przecież jest cudna, prawda?  


Po co to kupiłam?
Widząc tak wzorzystą wstążkę od razu pomyślałam, że uszyję folkową, czarną spódnicę, obszytą poziomymi pasami różnokolorowych wstążek. Nie mam pojęcia jak wyliczyłam, że na całą szerokość rozkloszowanej spódnicy wystarczy mi 1m... nie pytajcie! 

Za ile i kiedy kupiłam?
Pamiętam dokładnie, że to był sierpień 2012 r., ale nie pamiętam ceny. Pewnie max. 5 zł.

Co z tego ostatecznie powstało?
Że też wcześniej na to nie wpadłam!


Kilka dni temu wyciągnęłam wstążkę, położyłam koło aparatu - eureka! Jak piorun trzasnęło mnie to, że są tej samej szerokości - 4cm! Pasek ma już z 7 lat, przyda się mu odświeżenie, tym bardziej że korcił mnie nowy od jakiegoś czasu (czytaj: odkąd pozazdrościłam moim kumpelom, że zakupiły nowe, cudne paski!).

Wystarczyły* 3 kroki:

1. Wypruć skórzane wykończenia


2. Naszyć kwiecistą taśmę na pasek



3. Wszyć ponownie wykończenia paska.

Gotowe!



* Łatwo mi mówić "wystarczyły". Co prawda cała operacja zajęła mi dosłownie 30 min razem ze zrobieniem zdjęć, ale warto zaznaczyć, że to nie takie "hop-siup". Skórzane elementy są zszyte naprawdę diabelsko mocno (to nie jest reklama Canona, ale serio - paski są zszyte super!) i dodatkowo sklejone ze sobą. Z kolei ich ponowne wszycie wymaga naprawdę grubych igieł do skóry - nie każda domowa maszyna może dać sobie radę z tak grubym paskiem. ALE mam małą propozycję dla chętnych, aby zamienić główną bazę paska na taśmę parcianą i "uszczuplić" pasek. 

Tu kończy się (albo dopiero zaczyna) historia jednej z mojej wstążek, a ja jestem szczęśliwa!
A jak u Was? Guziki, igły, koronki, wstążeczki, gumki, magnesy, rzepy, taśmy marszczące do firan, lamówki, sznurówki, metalowe elementy z toreb,  mulina, zamki. Co jeszcze my, szyjący i zapobiegliwi ludzie, zbieramy "na potem"? Czy o czymś zapomniałam? ;)

Trochę Was (i siebie) rozpieściłam cotygodniowymi postami! Nadrobiłam zaległości z grudnia - wracamy do trybu "co dwa tygodnie".
Pozdrowienia!
Joanka Z.

- - - - ✂️- - - -

PO CO TO KUPIŁAM to akcja, którą zainicjowałam po tym, gdy odkopałam spod fury kurzu mój stos ubrań, rzeczy do przeróbki i materiałów kupionych tylko po to, by "kiedyś" coś z nich uszyć. Okazało się, że zachomikowałam ponad 100 rzeczy do przeróbki - czas się nimi zająć! Celem akcji jest regularne uszczuplenie rzeczy czekających "na potem". Mój cel to 1 rzecz na 2 tygodnie, efekty prezentuję w co drugi piątek na blogu. Też jesteś typem chomika? Zachęcam, przyłącz się do ruchu oswobodzicieli szaf, kątów, strychów i piwnic!

Szczegóły akcji: KLIK
Chcesz zobaczyć moje efekty? Zapraszam - KLIK!

Viewing all 190 articles
Browse latest View live