Quantcast
Channel: Joanka-z - blog o szyciu
Viewing all 190 articles
Browse latest View live

Idę i idę.... i idę, czyli o bojkowych przygodach słów kilka.

$
0
0
Sztuka Bojków jako źródło inspiracji w świetle współczesnej sztuki użytkowej. Tak, to byłby ładny tytuł pracy magisterskiej. Ale niech Was ten wstęp nie przestrasza, bo tu "tylko" o breloczki chodzi! Nie takie zwykłe, oj nie :) Przed wyjazdem na urlop dostałam zamówienie na wykonane lisków i niedźwiadków, mających pełnić rolę przywieszek do kluczy w świeżo wybudowanym pensjonacie "Bojkowa chata" w Smereku. Właściciele są zapalonymi miłośnikami bieszczadzkiej fauny (częstymi gośćmi chaty są przyjazne lisy :D ) oraz sztuki Bojków i w tym klimacie utrzymali wnętrze chaty. Zwierzaczki miały zostać ozdobione wzorami bojkowskich haftów. Bieszczady były mi dotąd totalnie obce, a co dopiero mówić o sztuce ich ludów! Z nikłą wiedzą na jej temat wyruszyłam na przygodę, postanowiwszy, że zajmę się tematem po powrocie. Szczęście chciało, że czuwający nade mną palec boży popchnął mnie przez przypadek do Sanoka... 

Zaczęło się od Tatr. Nie... zły początek. To były najlepsze wakacje życia - zbyt banalnie... Wyruszyłam w podróż stopem... stanowczo mam problem z rozpoczynaniem, bo chcę pisać o Bieszczadach! Zacznę tak: mój urlop był skończenie szaloną podróżą. Wyruszyliśmy w ciemno, bez planu, wyposażeni w najważniejsze rzeczy, aby przeżyć 2 tygodnie w każdych warunkach pogodowych. Był jeden konkret: zaczynamy podróż od schroniska na Hali Kondratowej. A dalej planowaliśmy wszystko z dnia na dzień w zależności od tego, gdzie się obudziliśmy. Tułaliśmy się po polskiej i słowackiej stronie Tatr, jedząc na zmianę kabanosy i krówki, wędrując z kijami. Kto by pomyślał, że stamtąd złapiemy stopa... w Bieszczady? Pchnęło nas przez Solinę, dzikie dzicze i lasy pełne błota, paproci oraz jarzyn, aż do jagodowych połonin w Ustrzykach Górnych. Tytuł posta to tak naprawę nasza przygodowa dewiza - czasami naprawdę szliśmy przez kilkanaście godzin, nie widząc końca. I szliśmy dalej. Podróżując po raz pierwszy w życiu po bieszczadzkim cyplu Polski trafiliśmy do Sanoka, gdzie sztuka Bojków stanęła przede mną otworem!


W Sanoku znajduje się ogromny skansen etnograficzny. Nie  mam pojęcia jak i kiedy wyrył się w pamięci ten fakt (tym bardziej, że z Sanokiem nie miałam nigdy jakiś szczególnych skojarzeń poza Beksińskim), ale jedno jest pewne: przykurzył się w głowie mocno i zaktualizował w dobrym momencie. O tym, że jest to największy skansen tego typu w Polsce, jeden z największych w Europie, że prezentuje sztukę Podkarpacia i Karpat - przeczytacie w Internecie. Jakiś czas temu opisałam Wam pokrótce Park Etnograficzny w Wygiełzowie. Porównując: sanocki skansen powalił mnie na łopatki. Na ogromnym terenie rozpościerającym się na polach i leśnych górkach umieszczono ponad 100 budynków (!) prezentujących rozwój budownictwa poszczególnych grup etnicznych Bieszczad: Bojków, Łemków, Pogórzan i Dolinian. Rozmach w ilości i różnorodność budynków pozwolił na stworzenie całych mini-wiosek z młynem, wiatrakami, budynkami sakralnymi. Ba! Zrekonstruowano nawet cały XIX-wieczny rynek wielkości boiska, cały otoczony budyneczkami usługowymi i mieszkalnymi! Możemy zobaczyć starą remizę, wstąpić na pocztę, odwiedzić krawca. Możemy też wejść do apteki i... kupić sobie produkty zielarskie czy pszczelarskie. Nie dość, że część budynków jest zabytkowa i ma pełne zabytkowe wyposażenie to jeszcze pełnią one rolę sklepików! Nie mogłam się oprzeć, aby w deszczowy dzień nie kupić nam w XIX-wiecznej piekarni świeżych, ciepłych jagodzianek! 

Szczerze polecam zwiedzanie z przewodnikami. Szybko pożałowaliśmy, że nie wybraliśmy tej opcji, bo tylko oni mogli wpuszczać zwiedzających do budynków. Mimo, że podczas wyjazdu mieliśmy naprawdę złą pogodę to nawet ulewa nie powstrzymała nas, aby spędzić tam pół dnia biegając od chałupy do chałupy i rozmawiając z bardzo, bardzo uprzejmym personelem: panią z apteki, krawcową czy Żydem, kręcącym katarynką na środku rynku. Polecam, naprawdę polecam!     


Połonin, lasów, klimatu gór nie będę opisywać - to trzeba poczuć. Po powrocie i zachłyśnięciu się duchem Bieszczad stworzenie breloczków było jeszcze większą przyjemnością. Detale postanowiłam malować ręcznie, bo pędzel lepiej leży mi w dłoni niż igła i mulina.


Nie pozostaje mi nic innego jak tylko zaprosić Was w Bieszczady, do Bojkowej Chaty (klik) i chwycić za klucz do pokoju z takimi oto breloczkami :) 

To nie koniec zwierzątek na ten tydzień!

Pozdrowienia,
Joanka

Spotkajmy się!

$
0
0
Zbliża się weekend i wydarzenia z nim związane. W sobotę i niedzielę zapraszam Was serdecznie na Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi. Stanowisko [DNC] będzie miało w ofercie oprócz zeszytów komiksowych również swoje keftowe maskotki (zgadnijcie kto je szył chłopakom ;) ) oraz wykonane przeze mnie nerki. Stoisko 13, Atlas Arena - w imieniu chłopaków i  swoim: zapraszamy!


Paweł wyruszył na południe z zaopatrzeniem, by się z Wami tam spotkać. Ja z kolei będę na Was czekać w niedzielę na targach Seaside Fashion w klubie Buffet na terenie gdańskiej Stoczni. Niedziela 5.10, godz. 12:00 -18:00.


Zapraszamy i do zobaczenia! 
Joanka

Witajcie w dziupli!

$
0
0
Dziupla - jaka może być? Mała, przytulna, ciepła. Taka też jest nowo otwarta knajpka przy sopockim "Monciaku". A mnie przypadła przyjemność uszycia poduch do tego uroczego kąta :) Pamiętacie moje ptaszki sensoryczne? To one stały się punktem wyjścia dla stworzenia dużych poduszek z aplikacjami, ale tym razem miały mieć bardziej graficzny charakter. W dziupli rozsiadło się więc na kanapach kolorowe ptasie towarzystwo: wróbel (w nawiązaniu do nazwiska właścicieli:) ), sowa, gil, sikorka, rudzik i dzięcioł. Nie mogło też zabraknąć w ptasim gronie nadmorskiej mewy! Poduchy w całości uszyte są z bawełny, filcu i lnu, co świetnie koresponduje z wnętrzem, gdzie dominują naturalne surowce. Jeśli odwiedzicie Sopot - wpadnijcie w locie do Dziupli!


I w pełnej krasie:
fot. Łukasz Unterschuetz
Pozdrowienia,
Joanka

Targi Seaside Fashion 5.10.2014 + zapowiedź

$
0
0
Jak ja lubię targi! Człowiek usłyszy zawsze taką masę miłych słów, dowie się, że kojarzy go tyyyyle osób. Co najważniejsze: człowiek uwierzy w siebie, dojdzie do nowych wniosków i chce szyć, szyć, szyć i kształcić się dalej! Dziękuję wszystkim, którzy mnie odwiedzają :) Kolejnej okazji do spotkania się spodziewajcie się w okresie przedświątecznym!

fot. urbanflavour.pl
fot. urbanflavour.pl, więcej zdjęć z imprezy: klik
fot. Malwina Jakóbczyk (MiastoKultury.pl)

A tymczasem...
Mimo, że idą zimne dni nerkowe saszetki powstają nadal! Praktyka pokazuje, że jak nerka trafnie przylgnie do biodra to pora roku nie ma znaczenia! W związku z tym codzienne przez najbliższy tydzień, począwszy od poniedziałku, o godz. 20:00 na fecebooku prezentuję Wam NOWY model nerki, który trafia od razu do stałej oferty w sklepie - KLIK.
Na pierwszy rzut poszła brązowa, kwiecista saszetka, szyta z wyjątkowej tkaniny nawiązującej do stylistyki działającego w XIX w. projektanta - Williama Morrisa. Wyglądu kolejnych możecie się domyślić patrząc na materiały ;)
nerka dostępna w sprzedaży: KLIK

Pozdrowienia,
Joanka

Pomysł na recykilng: tablica korkowa jak nowa!

$
0
0
Cudownie proste pomysły przychodzą jak zwykle znienacka! Wbijając wzrok w nieużywaną tablicę korkową przyszedł mi do głowy plan, aby wpasować ją w naszą jasną i dopieszczaną kuchnię. Wystarczyła biała farba, kawał białej bawełny i....


... od razu przyjemniej, prawda? :)

Joanka

Czy byłaby Pani w stanie uszyć pokrowiec na matę do jogi?

$
0
0
W pierwszej chwili chciałam zrezygnować. O jodze wiedziałam tylko tyle, że jest. Oczy wyobraźni zobaczyły dwa rodzaje ludzi: tych, których stopień powykręcania ciała przyprawiał mnie o dreszcze (ja i gimnastyka? y...) i siedzących w pozycji kwiatu lotosu, której nigdy nie umiałam. A! Jeszcze w pamięci miałam spodnie do jogi, szyte przez LRT. Oto moja ówczesna i wybitnie marna wiedza o jodze. Czy byłabym w stanie uszyć pokrowiec na matę? No tak, byłabym w stanie. Po przestudiowaniu plątaniny taśm przykładowych pokrowców ogarnęłam system prowadzenia szelek, miałam też wymiary (nie pomyślałabym, że pokrowiec będzie przypominał rozmiarem wór na kije do golfa!). Tylko czy jako osoba z innej bajki byłabym w stanie zrobić to dobrze? Miliony wymówek - pewnie to znacie ;) Z drugiej jednak strony myślałam: wow, to musi być fajne mieć swoją własną matę schowaną w swój wyjątkowy pokrowiec w całości uszyty z pięknej bawełny. OK, podejmuję wyzwanie!


Pokrowiec szyłam w lipcu i na tym zatrzymały się moje kontakty z jogą... a to Ci heca - do teraz! Szyjąc nigdy bym nie pomyślała, że sama zechcę przygody z jogą! Nauka rozpoczęta, a jak tylko przyjedzie zakupiona przeze mnie mata też sobie uszyję swój własny pokrowiec, a co! 

Wszelki doping mile widziany! :D
Joanka

Osobliwości

$
0
0
Wiecie co jest najlepsze w szyciu? Wolność! To, że można uszyć WSZYSTKO. Szyłam już naprawdę dziwne rzeczy: barani udziec*, owieczki-puzzle ubierane w runo, kotka Pusheen z kotletem mielonym na plecach. Przyszedł czas, aby przebrać własnego kota... za banana! :D  


Kitka była gwiazdą zorganizowanej przez nas jakiś czas temu prywatki owocowej.
A jaka była wykonana przez Was najdziwniejsza rzecz? ;)
Joanka

* Wiele superekstra rzeczy szyję w pracy i "niestety" są własnością firmy, służą konkretnym celom i nie mogę ich publikować jako ja. 

Recyklingowa poduszka z odpadów

$
0
0
Oto prosta w wykonaniu, w pełni ekologiczna poduszka, będąca moim owocem przypadku i potrzeby utylizacji odpadów ;)


Czego potrzebujemy? Wystarczy pusty wkład do poduszki i... papier z niszczarki ;)

=

Poduszka zanim się "ubije" jest dość twarda. Idealnie nadaje się pod nasze zadnie partie (moim towarzyszy już od ok. 3 mc-y podczas szycia). 
Też Wam przypomina trochę siennik? ;)

Joanka

Hello December

$
0
0

Z każdym rokiem widzę więcej i nabieram coraz większej pokory względem jesieni, ale niezmiennie ze wszystkich miesięcy najbardziej lubię grudzień. Oby był dobry!

Joanka

Spotkajmy się w mikołajkowy weekend - Gdańsk &Łódź!

$
0
0
Zasuwam jak mogę, by wyrobić się z przygotowaniami oraz zamówieniami świątecznymi i wpadam na chwilę, by zaprosić Was serdecznie na targi organizowane w ten weekend w Gdański i Łodzi. Nie przegapcie tej fantastycznej okazji do znalezienia inspiracji i upolowania prezentów dla siebie oraz bliskich! W gronie wystawców znajdziecie również mnie i twory rąk moich :)

Tym razem Paweł będzie mnie dzielnie reprezentował na słynnych gdańskich Bakaliach! 
Gdańsk, sobota 6.12.2014, Europejskie Centrum Solidarności, godz. 11-17
Informacja: KLIK, fb: KLIK.

Ja tymczasem jadę do Łodzi, by być z Wami na Urban Christmas Festival!
Łódź, sobota 6.12.2014, Art Inkubator, godz. 10-20
Informacja: KLIK, fb: KLIK.


A w niedzielę zapraszamy na świąteczną edycję targów Seaside Fashion!
Gdańsk, niedziela 7.12.2014, Klub Bunkier, godz. 12-18
Informacja: KLIK, fb: KLIK.

Dodatkowo mam dla zainteresowanych mam dobrą wiadomość: do piątku 5.12 (włącznie) w sklepiku (zakładka u góry strony, dla leniuszków: KLIK ;) ) rabat -20% na cały asortyment!
Dzieje się, dzieje :)

Do zobaczenia!
Joanka

Leśny kocyk dla maluszka

$
0
0
Święta za pasem! Uporałam się z zamówieniami - mam w końcu czas na prezenty dla rodziny i bliskich. Niezbyt często szyję coś dla maluśkich maluszków, dlatego tym bardziej chcę Wam pokazać kocyk uszyty dla Igora, który dopiero co przyszedł na świat. Zadanie nie było trudne, tym bardziej, że jak zobaczyłam polar w leśne zwierzaki to oszalałam i nie mogłam się oprzeć, by go nie kupić! Problem pojawił się dopiero, gdy trzeba było wziąć nożyce w dłoń. Jak napisałam na facebooku: "najpierw bierzesz trzy głębokie wdechy, potem wlewasz w siebie herbatę ziołową, znowu trzy wdechy i dopiero wtedy jesteś w stanie kroić to cudo!" Krojenia na szczęście nie było zbyt wiele! W kocyk wszyłam dodatkowo kilka pętelek ze wstążeczek, aby zająć Igora dobrą zabawą ;)


Jutro biorę się za kolejną partię prezentów. Ten mogę pokazać, bo Małemu nie popsuję niespodzianki - inne z wiadomych przyczyn muszą pozostać jeszcze tajemnicą ;) 
A jak u Was przygotowania do Świąt?

Joanka

Wesołych Świąt!

$
0
0
U mnie ostatnie szlify!

Kochani życzę Wam, aby te Święta upłynęły nam wszystkim błogo, radośnie, leniwie i w rodzinnej, pełniej miłości atmosferze! Pamiętajmy o tym, co najważniejsze, zawsze :)

Wasza Joanka

Na nowo.

$
0
0
Zwykle nie pamiętam tego, czego życzyłam sobie poprzedniego roku. Pewnie to były nieskonkretyzowane życzenia w stylu "niech będzie lepiej", "oby było dobrze", "marz dalej, spełniaj marzenia". Takie życzenia nijakie, zwykłe, wygodne w życzeniu - pewnie dlatego ich nie pamiętam i nie kojarzę z jakimśtam-rokiem. W zasadzie to był zwykle taki niepotrzebny limes czasowy - czasami zmiany dokonywane ad hoc są skuteczniejsze, ale niechaj będzie. Tym razem jest inaczej: wiem, że to był dobry rok i mam konkretną listę planów na kolejny. Wiem co chcę osiągnąć, z kim, zapisałam cyfry. Na chwilę obecną życzę sobie tego, bym mogła za rok pokazać Wam wszystkie odhaczone punkty, a Wam byście mieli chęci, odwagę i zaparcie, by zrealizować w tym Nowym Roku swoje własne plany i marzenia.

Przy okazji wklejam cytat, na który dziś się natknęłam. Wydrukuję go sobie - może Wy też :)

“Obiecuję sobie samemu...
(..) 
Poświęcać tak dużo czasu na doskonalenie samego siebie, żeby nie mieć czasu na krytykowanie innych. Być zbyt mocnym, by się martwić; zbyt wielkodusznym, by się złościć; zbyt silnym, by się bać; zbyt szczęśliwym, by dopuszczać do siebie kłopoty. Myśleć dobrze o sobie samym i ogłaszać ten fakt całemu światu nie za pomocą wielkich słów, ale za pomocą dobrych czynów. Żyć w przekonaniu, że świat będzie mi sprzyjał tak długo, jak długo będę żyć w zgodzie z tym, co jest we mnie najlepsze”
Christian D. Larson 1912

źródło fot. w tle: tumbrl 

Fantastycznego Nowego Roku!
Joanka

Prezenty: torba z mopsem i męski fartuch

$
0
0
Koniec leniuchowania, więc... czas na smarkanie*! Zamiast wziąć się ostro do roboty muszę skupić wszystkie siły życiowe na tym, by nie wyłazić z łóżka co 5 min. ALE skoro choróbsko wpędziło mnie pod kołdrę postanowiłam wykorzystać to, by pokazać Wam pierwszą parę prezentów szytych specjalnie z myślą... o mężczyznach! Agata poprosiła mnie o uszycie torby z pluszową aplikacją mopsa dla kuzyna i fartucha dla taty, który odkrył w sobie silne, kucharskie zapędy. 

Na początek torba: mocna, uszyta z bawełny. Polarowo-filcowy mopsik miał nawiązywać do torby z naszytym pluszowym misiem. W środku czarna podszewka z kieszonką. Oto i ona - w trakcie...

... i końcowy efekt!

Prezent dla Taty Agaty:  fartuch w kotwice podszyty czarną bawełną - dla praktyczności i usztywnienia. Granatowe wiązania dla spójności całości. Do tego kieszeń i pętelka na ściereczkę czy rękawice. Trochę podobny do tego, co szyłam Mamie ;)

Jakie były Wasze pomysły na prezenty dla panów?

Pozdrawiam spod tony chusteczek!
Joanka

*Dzisiejszy post nie powstałby, gdyby nie kreatywność Agaty i katar, idący w parze z pozwalającą zakotwiczyć się na chwilę herbatą z imbirem ;)

"Ty durniu!" *

$
0
0
Chciałam uniknąć podsumowań, ale podczas porządków w papierowych ewidencjach i mieszkaniu trzasnęło mnie jak z liścia: "Babo, patrz - TRZASK!". Dociera do mnie ile wydarzyło się przez cały zeszły rok! Utrzymanie firmy to raz, ale reszta! W marcu odbył się pokaz. Trudny Dzieciak zadbał o mój rebranding i od tego momentu zaczęłam pojawiać się dość regularnie na większych targach handmade'owych - głównie w Trójmieście, ale odwiedziłam też Warszawę, Łódź i okolice Krakowa. Na dobre wyszłam do Was z bezpiecznych pieleszy. Ponadto przeniosłam CAŁĄ pracownię w zupełnie inne miejsce - z rodzinnego domu do uroczej Oliwy. Kupiłam też wymarzonego overlocka. Poza tym odbyło się kilka sesji zdjęciowych z fantastycznym PanemAdamem - w tym dwie z moim udziałem. Zerknijcie koniecznie na efekty: KLIK! Udało mi się dotrzymać danego sobie słowa i charytatywnie oddałam włosy na rzecz fundacji Rak'nRoll. Nawiązałam fantastyczną współpracę z Modną Kozą i kilkoma sklepami i galeriami w Polsce, w tym: Elska i DamyNieDamy w Gdyni, Central Store w Warszawie. Dużo.
Od początku prowadzenia firmy chciałam, by "produkty" nie zdominowały bloga. W rzeczywistości firma tak zdominowała mnie, że ciężko było mi pisać o czymś innym. Okazało się, że bycie szefową, krawcową, księgową, fotografem, marketingowcem da się pogodzić. Niestety śmiało mogę jednak powiedzieć, że zahaczyłam o pracoholizm - przypłaciłam za to frekwencją jakąkolwiek i zdrowiem. Nie macie pojęcia jak często słyszałam "Babo zatrzymaj się", "ceń się", "doceń się!" - teraz widzę co ja tak naprawdę narobiłam. Z życia prywatnego: wyprowadziłam się z domu, zostałam narzeczoną, po raz pierwszy odbyłam samotną wędrówkę po zaśnieżonych górach, a także podróż stopem po Polsce, ale w nieznane. Dziś wszystkie znaki na ziemi wskazują, że uda nam się zamieszkać w naszym wymarzonym miejscu przy lesie (tej wersji się trzymam!), zaczęliśmy też planować ślub. Weszłam w fazę Paszczaka: udaje mi się czasem zatrzymać i rozejrzeć dookoła, wróciłam do czytania książek, doceniam, że mam przyjaciół, cisnę jogę, jeżdżę jak dureń na rowerze i jem kiełki - jest super! Wiecie co mnie najbardziej w tym cieszy? Niektórzy mają szczęście ot tak. Często w duchu klnę, że to takie niesprawiedliwe i myślami kopię to, co koło mnie stoi, patrząc na świat oczami zdziwionego dziecka. Ja wiem, że to co mam wypracowałam własnymi rękami. Potwierdzeniem są dla mnie zawsze poranki u boku faceta, w którym zakochałam się jako dziecko i Wasze uśmiechy na targach. Oby doszło do tego to mieszkanko przy lesie! Pisząc to czuję się trochę jakbym czytała ostatni rozdział książki, ale to cały czas jest początek czegoś dalszego. Np. dalszej współpracy z firmą Juki ;)

Do rzeczy, bo to może brzmieć jak przechwałki, a naprawdę nie o to mi chodzi. Nękająca mnie kiedyś mocno chęć podziału na "bloga" i "firmę" wyjaśniła się: nie da rady. Dylematy tylko potwierdziły, że i tu i tu chcę być SOBĄ, nie rozdzielę się i niech tak zostanie :) Ale może Wy macie jakieś oczekiwania, życzenia odnośnie tego, co robię? Pamiętajcie, że pamiętam, że blog jest przede wszystkim dla Was :)

Wasza Joanka

fot. PANADAM
nerki i torby szyła Joanka Z.

* Cytat ze źródła niezbyt chwalebnego i nie grzeszącego wysokim poziomem intelektualnym. Nie będę kaleczyć Waszych umysłów wskazywaniem go, oj nie! 

Obiecuję uroczyście, że... ta, jasne!

$
0
0
Zarzekałam się kiedyś, że nie będę blogować, co widać. Mówiłam, że nie założę konta na facebooku (akurat!) Zapierałam się, że nie będzie Instagrama. Moją słowność szlag trafił - zapraszam w moje nowe internetowe siedlisko!  KLIK.


Nie wiem jak Wy, ale nie mam w zwyczaju nosić wszędzie ze sobą swojej lustrzanki, by dokumentować to, co chcę. W sumie szkoda, bo robiłam stanowczo za mało zdjęć. Nie ukrywam też, że wiele postów nie powstało dlatego, że nie miałam kiedy obrobić części zdjęć, czasem cudem zrobionych. Praca nad blogiem to harówka, nie ma to tamto :P Wierzę, że dzięki cudownym rozwiązaniom dzisiejszych czasów uda mi się pokazywać Wam na bieżąco świat widziany moimi oczyma czarnymi i to bez wymówek! W nawiązaniu do poprzedniego posta: carpe diem!

Joanka

Prezenty: poduszka panda i kolorowa mini-kosmetyczka

$
0
0
Ach kolejne prezenty - zapomniałabym! Kontynuujmy poprzednie dokonania!

Dla kumpla Marka postanowiłam uszyć podusię-pandę. Wzór intuicyjnie szyty z głowy. Polarkowy przytulak, idealny towarzysz pod strudzony życiem czerep. Marek uwiellllbia pandy! Pewnie sam chciałby nią być! 

Drobny upominek dla Ani: kolorowa kosmetyczka. Dobór kolorów nie przypadkowy - miała być wesoła jak sama właścicielka :) Kosmetyczek nigdy zbyt wiele jeśli chodzi o porządek w damskiej torbie. A Ania lubi torby! I masę rzeczy w torbach.



Prezentacja na szybko. Nowi właściciele zadowoleni - to najważniejsze :)
Joanka

#1 - bawełniany pasek do jogi

$
0
0
Zaświerzbiły mnie wieczorem paluszki, by w końcu uszyć coś dla siebie! Plan był prosty: uszyję pasek do jogi. Motywacja i powód oczywiste: bo nie mam. Nie wiem co mnie podkusiło, by przynieść wcześniej z pracowni kawał polipropylenowej taśmy parcianej i na niej ćwiczyć kalecząc skórę - poroniony pomysł, nigdy więcej! Pas musi być bawełniany i basta!

Jak uszyć pasek do jogi? To łatwe! Bierzesz pas drelichu dłuuugi na 3 m, szeroki na 7 cm (ja swój podkleiłam na szybko flizeliną dla usztywnienia), składasz wzdłuż dłuuuuuugiej krawędzi na pół i szyjesz tunel. I szyjesz i szyjesz i szyjesz. Szyjesz taki długi pas, że wydaje Ci się, że prędzej założysz obie nogi za szyję niż go uszyjesz. Następnie go wywijasz, wywijasz, wywijasz. Po długiej chwili z niekończącej się bawełnianej otchłani wyłania się agrafka. Prasujesz, następie przeszywasz, przeszywasz, przeszywasz. Przeszyłam 4 razy. Przeszyłam, przeszyłam, przeszyłam.


W ten sposób powstaje pas z rodziny karate czy judo. Dodajesz klamrę i masz! Szycie proste, monotonne, ale jakże przyjemne!
Mam nadzieję, że jogini mnie nie skrytykują za tak jawne pogardzenie zakupem paska za 20 zł ^^

Pozdrawiam,
Joanka

Praktycznie rzecz ujmując: kosmetyczka

$
0
0
Kosmetyczka dla przyszłej bratowej czyli mój romans z funkcjonalną kodurą, ortalionem i poliestrowymi taśmami rypsowymi. Wszystko schowane pod bawełną. Pragmatyzm pełną gębą - funkcja kosmetyczki (i małej i dużej) zobowiązuje!
Kształty klasyczne. Tworząc wykrój bazowałam na kształcie znanych mi z pamięci kosmetyczek. Ta, którą szyłam Mamie okazała się za duża i za mało usztywniona - musiałam wymyślić coś nowego.


Co Wy na to? :) 
Joanka

Recenzja: JUKI HZL-F300 - opis techniczny

$
0
0
Miesiąc temu przybyła do mnie ONA – reklamowana przez producenta jako technologiczny szczyt wśród maszyn wielofunkcyjnych: JUKI HZL-F300. Podekscytowana od razu rozpakowałam pudło. Super ekstra nowoczesna elektroniczna maszyna z powalającą ilością funkcji! Dla mnie, szyjącej na „zwykłej” maszynie i „zwykłym” overlocku, szyciareczce nie tykającej się elektronicznych sprzętów, możliwość opieki nad tym modelem JUKI była porównywalna do obcowania z kimś z NASA :D Warto przyjrzeć się maszynie bliżej, dlatego opis rozdzielę na dwa posty, aby lepiej ją Wam zaprezentować.


Na początek kilka danych technicznych.

1. Model Juki HZL-F300 umożliwia:
- szycie 106 wzorami ściegów,
- 3 krojami czcionek
- automatyczne obszywanie 16 rodzajów dziurek.

2. Maszyna posiada czytelny wyświetlacz LCD z interaktywnymi instrukcjami oraz oświetlenie LED. Obudowa oraz walizka z tworzywa, wewnątrz trwałe, metalowe podzespoły.

3. Dostępne funkcje, standardowe:
- pozycjonowanie igły,
- regulacja długości i szerokości ściegu,
- regulacja prędkości szycia (szyjesz jak żółw czy zając? :D ),
- regulacja docisku stopki za pomocą płynnego, wyskalowanego pokrętła,
- automatyczne nawijanie szpuleczek,
- chwytacz rotacyjny,
- wolne ramię,
- możliwość szycia podwójną igłą,
- regulacja naprężenia nici,
+
- automatyczne nawlekanie nici igłowej - miłe ułatwienie, ale ręczne nawlekanie trwa tyle samo ;)
- automatyczne i bardzo precyzyjne obcinanie nici – super sprawa!
- automatyczne i manualne szycie ściegiem wstecznym uruchamianym ręcznie lub za pomocą pedała, nożnego - to zbliża maszynę do stebnówki,
- zastosowanie specjalnej konstrukcji stopki oraz system 7 punktowego układu ząbków transportowych (2 dodatkowe z przodu płytki), wykonanych ze wzmocnionej stali zwiększa wytrzymałość ściegów,
- rozwiązanie unikalne i dostępne wyłącznie w maszynach firmy JUKI: możliwość ustawienia szerokości obszywanej dziurki i obszycie jej w jakości porównywalnej do dziurkarek przemysłowych.

Do dzieła!

Samo wyjęcie z pudła było miłym zaskoczeniem. „Wow! W końcu ktoś pomyślał o normalnej obudowie!”. Ilekroć stykałam się z maszynami (pomijam stare maszyny zamykane w klimatycznych kufrach ;) ) załączane były do nich materiałowe pokrowce. Ilekroć je zakładałam to ściągałam je później razem z nićmi. Ze zgrozą zdejmuję zawsze pokrowiec z overlocka! A tutaj mamy walizkę z miejscem i na instrukcję i na pedał, które często zagracają dom, by zaskoczyć nas swym bytowaniem w najdziwniejszych miejscach.  Super!  


Maszyna jest spora, przez co jest stabilna i ma duże pole pracy. Porównajcie sami ze standardową, domową maszyną do szycia:

Pole pracy idealnie nadaje się do szycia większych gabarytów. Metalowa płytka ściegowa jest zaopatrzona w dużą podziałkę ułatwiającą prowadzić materiał. Przezroczysta osłona pozwala na podgląd stanu nici na szpulce. Na przodzie obudowy znajduje się dodatkowa 15cm linijka.


Kolejne, co mnie miło zaskoczyło to łatwo dostępny i uporządkowany przybornik. Do tej pory musiałam uwalniać wolne ramię, by dostać się do ukrytego wewnątrz obudowy pojemnika, który był zbiornikiem na wszystko. Tutaj dostęp jest prosty i nie komplikuje wykonywanej pracy, kiedy potrzebujemy po coś pilnie sięgnąć. Sam przybornik jest dwupoziomowy, a górna „półka” ma wygodne przegródki pomagające zachować porządek. Taki detal, ale jakże ułatwiający pracę - kolejny plus!

W skład wyposażenia wchodzą:  igły, szpulki, śrubokręcik, nożyk, pędzelek oraz 6 stopek: stopka uniwersalna, stopka do automatycznego obszywania dziurek, stopka do dziurek manualnych i ściegów ozdobnych, stopka do ściegów obrzucających (owerlokowych), stopka do ściegu krytego, obustronna półstopka do wszywania zamków.


Maszyna jest bardzo prosta w ogólnej obsłudze. Nawlekanie nici - zarówno górnej i dolnej - nie stanowi problemu. Wszystko jest zaznaczone za pomocą prostych instrukcji obrazkowych. Czerwone światełko symbolizuje podniesioną stopkę, po opuszczeniu zmienia się na zielone. Do tego mój ulubiony żółty guzik automatycznego obcinania nici (o nim w kolejnym poście!).


Kolejny szczegół: pedał. Jest szeroki, wygodny. Ba, napisałabym, że "poręczny"! Nie spotkałam się wcześniej z wbudowaną szpulą na kabel! 


Ostatni punkt: elektronika. Na początku mnie przeraziła! Nawał ściegów, funkcji wydawał mi się dżunglą znaków, ale niepotrzebnie. Maszyna okazała się bardzo intuicyjna i przyjazna w pracy, ale o tym następnym razem ;)


Jedynym minusem do tej pory jest brak instrukcji w języku polskim – dla niektórych osób może stanowić to problem. Ten sam mankament  zauważyłam w testowanym wcześniej overlocku MO- 1000

Ciekawi jak sprawdza się maszyna podczas szycia? Wkrótce kolejny post! 
Zajrzyjcie koniecznie w piątek ;)

Joanka
Viewing all 190 articles
Browse latest View live