Czyli o maszynie Toyota JNS17CT i moim lutowym zboczeniu słów kilka.
Pozdrowienia,
Joanka
Luty jest dla mnie łaskawym miesiącem. Mimo, że leci pioruńsko szybko (już zaraz minie połowa?!) i kręci się napędzająco-komercyjną korbą wokół święta obłąkanych, jestem w stanie wykraść na tyle wolnego czasu, by obszyć się w całą masę małych akcesoriów, które od dawna wymagały odświeżenia. Dookoła bombardują nas Walentynki, więc idąc tym tropem zaprezentuję Wam moją nową Towarzyszkę, z którą mam od dłuższego czasu romans w pracowni: Toyota JNS17CT. Jest to prosta, domowa maszyna, przeznaczona do szycia cięższych tkanin i idealnie pomaga spełniać mi moje małe, bieżące zachcianki.
Moje plany na ten miesiąc są skonkretyzowane: potrzebuję nowego wizytownika (ten, co mam jest już totalnie niereprezentatywny), pokrowca na laptopa (dotychczasowy jest w równie beznadziejnym stanie), przewiduję też recykling pufy (nowe mieszkanie zobowiązuje!). Zaczęłam od rzeczy najmniejszej - wizytownika. Biorąc pod uwagę fakt, że mam do dyspozycji powyższą maszynę, nie zdziwię nikogo, że postanowiłam uszyć go z... jeansu. Przeznaczyłam na ten cel stare spodnie oraz kawałek kwiecistej tkaniny w energetycznych, wiosennych już barwach. Formę wykroiłam sama. Mam wizytówki w dość nietypowym rozmiarze i formacie, ale jak widać to nie problem, a wręcz motywacja do działania ;)
Recenzję samej maszyny opublikuję w osobnym poście, ale już teraz muszę napisać, że jestem absolutnie zadziwiona jej mocą! Bez problemu przeszyłam poskładany, dość gruby jeans i to półstopką! Sprawdziła się też w wykańczaniu detali - zerknijcie na zdjęcia:
Teraz bez wstydu mogę wyciągać wizytówki, przypinki i i puszczać je w świat!
Niedługo pokażę Wam kolejne efekty!
Przy okazji zapraszam Was serdecznie do wzięcia udziału w craftowym wyzwaniu! Warunki są dwa: praca musi być na tyle mała, by mieścić się na dłoni i na niej być sfotografowana, musi też nawiązywać do wiosennych klimatów. Przyśpieszmy nadejście wiosny swoimi pracami! :)
Joanka