- Ja? Nic!
- No właśnie.
Jak tam Wasze Święta? Mam nadzieję, że udało Wam się zatrzymać i po prostu ucieszyć ulotną chwilą:)
Joanka
- No właśnie.
Tym razem na-wa-li-łam. Jak co roku obiecałam sobie, że zacznę wcześniej i jak co roku usiadłam do prezentów za późno. I jak zwykle się tu wyżalam ;) Już nieraz pokazywałam Wam to, co udało mi się uszyć w ostatnim momencie. Jestem totalnie skończonym mistrzem działania na ostatnią chwilę i lubię tą adrenalinę balansowania na ostatniej prostej. Maksymalne skupienie, cukier, kofeina i daję radę. Tym razem jednak przegięłam po całości i spasowałam. Oprzytomniałam i uznałam, że zamiast dzień przez Wigilią gnać na złamanie karku po prostu się wyśpię. Co prawda brak worów pod oczami oznaczał brak wora prezentów, ale dojechałam do rodziców z uśmiechem i luzem, a o to przecież chodzi!
Ograniczyłam się do totalnego minimum i uszyłam bratu prostą poduszkę. Materiał kupiłam dwa miesiące temu - nie mogłam się oprzeć temu szczerzącemu się do mnie wesoło sushi! Mój brat jest kucharzem - jak tu się powstrzymać? Po mojej wyprowadzce z domu zagarnął mój pokój wraz z poduszkami. W kilka chwil przygotowałam mu kartę przetargową, ha!
I Tata. Jest pistacjożercą i w zasadzie niewiele poza pistacjami daje mu równą pełnię szczęścia. Uszyłam mu worek z juty mieszczący 1,5 kg radości i namalowałam na nim orzechy.
A takie miałam plany! Czego ja nie chciałam zrobić dla mamy, braci, bratowej, przyjaciół... Figa z makiem. Za dużo chcę, za mało z tego wychodzi - stąd wynikło kilka wyzwań w ramach postanowień noworocznych, które przedstawię Wam w kolejnym poście. Nie mogę przecież wyjść na marudę skoro w rzeczywistości się nie użalam na głos i gonię wszystkich, gdy tylko bezpodstawnie zaczną to robić. Czas wyzwać siebie na pojedynek!
Jak tam Wasze Święta? Mam nadzieję, że udało Wam się zatrzymać i po prostu ucieszyć ulotną chwilą:)
Joanka