Ciotko Joanno do boju! Ok, ale czymże wojować? Jak skutecznie wtargnąć w świat blisko 5-miesięcznego dziecka?
Do tej pory nie miałam zbyt bliskiej styczności z maluszkami i próba wymyślenia czegoś, co będzie cieszyć i szkraba i oko rodziców, wciąż leży w sferze wyzwań. Szyłam już zabawki sensoryczne, kostki, ptaszki i w tym kierunku od razu pognały moje myśli. Nie chciałam uszyć prostej kwadratowej matki (w sensie małej maty) z wszytymi wstążeczkami - w znanym mi świecie akcesoriów dziecięcych wydają mi się już wszędzie dostępnym i obowiązkowym osprzętem. A jakby tak... po prostu USZYĆ grzechotkę? Na stronie Szczecin Szyje znalazłam ciekawą bazę tutoriali. Jako, że mała Małgosia jest Gdynianką postanowiłam sięgnąć po rybkę ;) Nie byłabym sobą gdybym nie dodała czegoś od siebie - w tym wypadku jest to pojemniczek z grochem, który skrzętnie ukryłam w napchanej białym puchem zabawce.
I na koniec malowane oczko zamiast kuszącego ząbki guzika.
Na szczęście wśród znajomych rodzi się coraz więcej dzieciaczków, więc pewnie szybko nabiorę wprawy w wymyślaniu nowych prezentów - zabawek. Oby! Bo prędzej osiwieję, niż sama doczekam się własnego potomstwa! A może mi podpowiecie - jakie ręcznie wykonane prezenty się sprawdzają? Od Waszych podpowiedzi może zależeć wiele uśmiechów ;)
Joanka