Uszycie narzutki - opatulacza na chłodne dni chodziło za mną od dawna, a dokładniej odkąd wyświechtałam do granic możliwości podobną dzianinową bluzkę, którą dostałam w spadku po koleżance (nawet się załapała na zdjęcie - o tutaj). Jako, że był to ciuch superwygodny, superuniwersalny, do tego w super uniwersalnym szarym kolorze, pomyślałam, że dobrze byłoby sprawić sobie podobny superciuch. Wyciągnęłam leżącą na wierzchu na półce Burdę "Szkoła szycia, część 2" i tak oto stanęła przede mną możliwość uszycia "całkiem seksownego" kardiganu. "CAŁKIEM" - to jest słowo klucz.
Moher postanowiłam zastąpić pętelkową, melanżową dzianiną, która od razu wpadła mi w oko. Widziałam, że to jest to - ładnie się lała, miała ciekawy kolor i uśmiechała się do mnie z daleka z belki w sklepie. Zamiast plisą postanowiłam obszyć całość pojedynczym pasem dzianiny - bok się zrolował, tworząc ładne wykończenie. Chciałam uniknąć efektu wykończenia szlafroka lub babcinego swetra. Nacinając się już nieraz na rozmiarówkę Burdy postanowiłam też wykroić sobie najmniejszy rozmiar 36. Wszystkie części zszyłam od razu na overlocku - chyba nigdy nie szyłam tak ekspresowo! Oto moja wersja:
Wykonanie całości (łącznie z odrysowaniem wykroju) zajęło mi mniej niż godzinę! Zajarana narzuciłam na siebie palto. Oj, chyba za duże... Paweł się zaśmiał. Coś z tą seksownością chyba nie tak! Poowijałam się dzianiną dookoła i poczułam się jak Ciocia Klocia. Zaczęłam przekonywać Pawła, że będzie super do zawinięcia się wieczorem, do herbaty, do książki, ale im dłużej chodziłam w owej seksowności, tym gorzej się czułam. Ubranie świetne, materiał super, no ale... model stanowczo nie dla mnie. Po niedługim namyśle uznałam, że nie będę rozcinać materiału - kardigan przejęła zadowolona Mama ;)
Ale jeszcze kawałek dzianiny mi został, ha!
Pozdrawiam,
Joanka