W ostatnim poście wspominałam Wam o moich ciągotach w stronę folkowego haftu, ale są też inne wzory, które sprawiają, że serce zadrży mocniej: wzory indiańskie i wariacje na ich temat. Kiedy w lumpeksie trafiłam na ten szalik za 2 zł nie zastanawiałam się ani jednej sekundy nad zakupem!
Październik był idealnym czasem, by uszyć coś w jesiennej gamie. Już od jakiegoś czasu robiąc porządek na półkach dłużej dumałam nad tym szalikiem, kiedy trafiał mi w ręce - w zasadzie jest OK sam w sobie - jest cały, ciut zmechacony, ale jak dla mnie troszkę za wąski i za krótki, aby się odpowiednio opatulić. I tak go przekładałam z kąta w kąt, aż wpadłam na trop: poncho, Joanno uszyj poncho!
Za ile i kiedy kupiłam?
Nie pamiętam kiedy dokładnie go kupiłam, ale to było w momencie kiedy wyleczyłam się z regularnego odwiedzania lumpeksów, szanuję, że leży u mnie od ok. 2,5-3 lat. Za to pamiętam idealnie cenę: 2 zł!
Po co to kupiłam?
W zasadzie od samego początku nie widziałam tego szalika w roli szalika - przeszedł mi przez myśl pomysł, aby uszyć nerkę, wstawić panel w bluzę (to też by nie było głupie!), albo zrobić poduchy.
Co z tego ostatecznie powstało?
Zgodnie z planem - poncho, ale z resztek udało mi się jeszcze uszyć poszewkę i mikro szaliczek! Przy okazji wykorzystałam jeszcze w całości dwa materiały działając w bezresztkowym stylu "zero waste"! Już Wam opowiadam.
Nie pamiętam kiedy dokładnie go kupiłam, ale to było w momencie kiedy wyleczyłam się z regularnego odwiedzania lumpeksów, szanuję, że leży u mnie od ok. 2,5-3 lat. Za to pamiętam idealnie cenę: 2 zł!
Po co to kupiłam?
W zasadzie od samego początku nie widziałam tego szalika w roli szalika - przeszedł mi przez myśl pomysł, aby uszyć nerkę, wstawić panel w bluzę (to też by nie było głupie!), albo zrobić poduchy.
Co z tego ostatecznie powstało?
Zgodnie z planem - poncho, ale z resztek udało mi się jeszcze uszyć poszewkę i mikro szaliczek! Przy okazji wykorzystałam jeszcze w całości dwa materiały działając w bezresztkowym stylu "zero waste"! Już Wam opowiadam.
Oprócz mojego cyklu postów działam w inspirowanej nim grupie "Po co to kupiłam?!" na facebook`u - grupa zrzesza rękodzielniczki, które podobnie jak ja zwalczają swoje kurzące się zapasy (może chcesz dołączyć? Razem raźniej!). W ciągu roku stawiamy sobie kilka wyzwań - jednym z nich było październikowe skupienie się na jesiennej palecie barw. Postanowiłam wysilić mózg, by jak najmądrzej wykorzystać szalik i pojawił się pomysł na poncho. Poncho jest szalenie proste do uszycia (to prostokąt, przecięty do połowy wysokości - ja, zainspirowana rozwiazaniami Burdy zrobiłam trochę szersze otwarcie z zaokrąglonym podkrojem szyi). Trochę bałam się efektu, że zmarnuję szalik, bo poncho nigdy nie nosiłam - tylko podziwiałam na innych, a sama kolorystyka też jest dość "babciowa".
Szalik oczywiście okazał się za mały na szycie płachty o sugerowanym wymiarze 150x200 cm (zwróćcie uwagę na ten wymiar - poncho możecie zrobić z każdego koca!) - postanowiłam odwiedzić dom rodzinny i chomicze zapasy mojej Mamy, by dosztukować kilka szalików. Do mojego szalika pasował kolorystycznie w zasadzie tylko jeden, ale za to miał identyczny rozmiar i materiał - tylko inny wzór, fart!
Do dwóch szalików dołożyłam materiał, który kupiła mi moja Mama (pamiętam to aż zbyt dobrze!) ponad 7 lat temu po tym, jak walczyłam z lnianą "kapuścianą" spódnicą z tego wpisu, abym sobie uszyła drugą spódnicę. I te 0,6 mb materiału od tamtej pory leżakowało.
Wykonanie narzuty zajęło mi ok. 6 godzin, bo chodziłam dookoła części jak kura wokół ziaren, by mądrze skroić je tak, aby uzyskać jak największe poncho i ładnie spasować części. Muszę przyznać, że miałam ogromnego farta, bo udało mi się wykorzystać materiały niemalże do zera, uzyskując dobry efekt wizualny! Tylko zobaczcie na tego łaciaka!
Wspomniałam Wam, że to jeden z najbardziej bezresztkowych projektów, jaki uszyłam. Po uszyciu poncho został mi idealne kawałki, które postanowiłam dosztukować i wykorzystać jako przód poszewki (choć korcił mnie jeszcze ten panel bluzy lub wnętrze kaptura!) i dwa paseczki z resztkami frędzli, z których uszyłam mały szaliczek - opatulę nim jakąś zabawkę w domu. Poduszkę wypchałam resztą zachomikowanej dresówki. Do wypełniania dorzuciłam te malutkie skraweczki , które zostały.
A jak Wam idą przygotowania do coraz zimniejszych dni? Może poncho będzie dobrym rozwiązaniem, aby wykorzystać swoje zapasy materiałów, koce albo szaliki? Parafrazując hasło z miasteczka Twin Peaks - szaliki nie są tym czym się wydają! Chociaż... narzutą mogę opatulić szyję jak szalikiem!
Wasza Joanka
- - - - ✂️- - - -
PO CO TO KUPIŁAM to akcja, którą zainicjowałam po tym, gdy odkopałam spod fury kurzu mój stos ubrań, rzeczy do przeróbki i materiałów kupionych tylko po to, by "kiedyś" coś z nich uszyć. Okazało się, że zachomikowałam ponad 100 rzeczy do przeróbki - czas się nimi zająć! Celem akcji jest regularne uszczuplenie rzeczy czekających "na potem". Mój cel to 1 rzecz na 2 tygodnie, efekty prezentuję w co drugi piątek na blogu. Też jesteś typem chomika? Zachęcam, przyłącz się do ruchu oswobodzicieli szaf, kątów, strychów i piwnic!
Szczegóły akcji: KLIK
Chcesz zobaczyć moje efekty? Zapraszam - KLIK!
Zapraszam też na naszą grupę na Facebook`u: KLIK - nie tylko dla szyjących! ;)