Pamiętacie jak szyłam swoją suknię ślubną (tą TUTAJ)? Klęłam pod nosem, że nigdy więcej. No i tak... przemogłam się. Uszyłam suknię ślubną Magdzie.
Ślub Magdy i Mirka przeżywałam trochę jak swój własny - nie dość, że są nam od dawna bardzo bliscy i dla nas ważni to sam ich ślub trochę przypominał mi nasz. Kiedy Magda spytała czy nie pomogłabym jej w sukni i pokazała swój pomysł na wymarzoną, prostą w kroju kreację - zgodziłam się bez wahania. To tak naprawdę połączenie koronkowej bluzki i spódnicy, które docelowo mają posłużyć jako ubrania do noszenia, a nie strój "na raz". Bluzka była kupiona na ten cel, ale ostatecznie przerobiłyśmy są od początku i z zasadzie uszyłyśmy na nowo, aby ją idealnie dopasować. Sama spódnica to prosta maxi, z karczkiem i głębokimi kieszeniami z wlotami ozdobionymi koronką z bluzki. Taki prosty krój, a ile w nim mocy! W połączeniu z urodą Panny Młodej - bajka i mam nadzieję, że się ze mną zgodzicie.
Przyznam, że podczas krojenia i szycia poszczególnych elementów stresowałam się bardziej, niż przy swojej, która była dużo bardziej skomplikowana, zbudowana z kilku długich klinów od szyi po tren. Prosty krój nie pozwala na ani jedno niedociągnięcie, które od razu widać, a duży dekolt na plecach wymagał sporo naszych kombinacji, aby góra trzymała się stabilnie na ciele. Kiedy Magda przyszła na ostatnią przymiarkę i powiedziała "Asia, jest taka jak chciałam" to myślałam, że się poryczę ze szczęścia i już nie mogłam się doczekać jak spotkamy się na ceremonii!
Ślub Magdy i Mirka przeżywałam trochę jak swój własny - nie dość, że są nam od dawna bardzo bliscy i dla nas ważni to sam ich ślub trochę przypominał mi nasz. Kiedy Magda spytała czy nie pomogłabym jej w sukni i pokazała swój pomysł na wymarzoną, prostą w kroju kreację - zgodziłam się bez wahania. To tak naprawdę połączenie koronkowej bluzki i spódnicy, które docelowo mają posłużyć jako ubrania do noszenia, a nie strój "na raz". Bluzka była kupiona na ten cel, ale ostatecznie przerobiłyśmy są od początku i z zasadzie uszyłyśmy na nowo, aby ją idealnie dopasować. Sama spódnica to prosta maxi, z karczkiem i głębokimi kieszeniami z wlotami ozdobionymi koronką z bluzki. Taki prosty krój, a ile w nim mocy! W połączeniu z urodą Panny Młodej - bajka i mam nadzieję, że się ze mną zgodzicie.
Przyznam, że podczas krojenia i szycia poszczególnych elementów stresowałam się bardziej, niż przy swojej, która była dużo bardziej skomplikowana, zbudowana z kilku długich klinów od szyi po tren. Prosty krój nie pozwala na ani jedno niedociągnięcie, które od razu widać, a duży dekolt na plecach wymagał sporo naszych kombinacji, aby góra trzymała się stabilnie na ciele. Kiedy Magda przyszła na ostatnią przymiarkę i powiedziała "Asia, jest taka jak chciałam" to myślałam, że się poryczę ze szczęścia i już nie mogłam się doczekać jak spotkamy się na ceremonii!
I przepięknie uchwycona w kadrze Aliny:
fot. Alina Żemojdzin
Najgorsze jest to, że pod wpływem weselnych bąbelków obiecałam suknię jeszcze jednej Przyjaciółce pod warunkiem, że znajdzie w końcu faceta. Obiecuję, że na trzech sukniach się skończy i chylę czoła wszystkim, którzy takie wymarzone suknie tworzą, bo to ogromne wyzwanie. Ale jaka satysfakcja! Jest mi szalenie miło, że mogłam dołożyć małą cegiełkę do Ich pięknego ślubu!
Pozdrowienia,
Joanka