Zwlekałam z tym wpisem długo, ale to chyba tylko dlatego, że gdzieś w głębi nie chciałam zakończyć tego rozdziału. Ale nadszedł czas, by ostatecznie pożegnać się z tym miejscem.
Dokładnie 10 lat temu, na przełomie lutego i marca uszyłam swoją pierwszą torbę. Poprosiłam Mamę, aby pokazała mi jak działa jej maszyna (stara poczciwa Arka Radom, część jej pamięci!). Skradziono mi torbę i zmęczona szukaniem porządnej torby postanowiłam sama spróbować swoich sił w szyciu. Przez świeżo zaszczepionego bakcyla porządnie zaniedbałam pisanie licencjatu! Nieco ponad rok później założyłam bloga - odtąd w tym miejscu mogliście śledzić moje pomysły na przeróbki, częstować się tutaj tutorialami (część z nich bym stanowczo poprawiła! np. te spodenki ze zbyt małym podkrojem na tyłku). Przygotowałam dla Was serię postów do nauki - Kurs Szyciaczeka na Was! Mogliście towarzyszyć mi w cyklu Po co to kupiłam?!, który był skuteczną walką z chomikowanymi przez lata rzeczami do szycia i przeróbkami na "wieczne potem". To tutaj pochwaliłam się pierwszą nerką, która nieplanowanie stała się zaczątkiem firmy rok później. To Wy kochani Czytelnicy byliście pierwszymi odbiorcami, komentatorami moich produktów jeszcze przed Facebookiem, na dłuuugo przed Instagramem, na którym działam głównie obecnie. Kawał historii!
Rok 2019 przebiegał u mnie pod hasłem "nie kupię ubrań w sieciówkach". Nie afiszowałam się specjalnie z tym postanowieniem, nie było to dla mnie drastyczne posunięcie. Zabezpieczyłam się budżetem wysokości 100 zł na zakup ewentualnych dodatków krawieckich potrzebnych do szycia. Zgadniecie ile wydałam z tej puli przez cały rok? Aż sama nie wierzę: 7 zł. Siedem polskich złotych.
W rezultacie okazało się, że wielu "tak bardzo przecież potrzebnych" nowych rzeczy nie szyłam, bo.. nie musiałam! Sytuacja zmusiła mnie wyłącznie do uszycia żakietu. Po którymś z rzędu spotkaniu, gdzie nie czułam się komfortowo w "zwykłych" ubraniach po prostu usiadłam i skończyłam żakiet, który czekał na wykończenie... rok! Przez ten okres uszyłam kilka rzeczy, na które miałam ogromną ochotę (np. wymiana gaci na wyłącznie bawełniane, uszyłam kilka sztuk), ale doszło do mnie, że ubrań mam wystarczającą ilość i nie potrzebuję więcej. Moja szafa szczęśliwie nie pęka szwach. Inaczej rzecz się tyczy półki z rzeczami do przeróbki, które sukcesywnie przerabiam zastępując zużytą odzież - tych mam sporo (np. mam w kolejce 3 szare koszulki w takim kolorze i kroju, jaki lubię - wiem, że nie będę ich już szukać w sklepie przez najbliższe kilka lat).
W styczniu 2020 r. kupiłam po raz pierwszy po 13 m-cach ubranie - spodnie z lumpeksu za 5,5 zł w boskim kolorze ciemnych iglaków, przerywając w ten sposób swoje założenia, które się rozciągnęły w czasie.
Wprawne oko bez problemu pozna na których trzech półkach leżą ubrania, które nosimy w dwójkę z Mężem, a na których są te do przeróbki lub uszycia. |
Szycie nauczyło mnie szalenie dużo: od zachłyśnięcia tym, że mogę wszystko do zrozumienia co lubię, co jest potrzebne, co mi służy, w czym dobrze wyglądam i świetnie się czuję. Nic nie nauczyło mnie tyle o krojach, konstrukcji i materiałach, co analiza i prucie gotowych ubrań i dodatków. I własne eksperymenty. Dzięki tej umiejętności szanuję pracę ludzkich rąk, a każda tkanina i ubranie jest dla mnie szalenie cenne, bo wiem, jakie procesy stoją za ich produkcją. Wyrzucenie ich jest dla mnie równoznaczne z wyrzuceniem bułki ze sklepu, której zwykłość zawiera masę historii i procesów.
10 lat to kawał czasu, a zwieńczeniem go jest stworzenie nowej linii, która ruszy za miesiąc w moim sklepie (podlinkuję tu jak ruszy!). Chwilowo czeka jeszcze na wykrystalizowanie nazwy, ale zdradzę, że będzie się opierać na maksymalnym recyklingu. Jest ona podsumowaniem moich doświadczeń związanych z szyciem, wiarą w szczerość (transparentność) i przemyśleniami na temat ekologii. Idea recyklingu jest mi bliska od pierwszej uszytej rzeczy i pierwszego posta: tej torby z fartucha. Cieszę się że na przestrzeni tych lat wzrosło docenienie lumpeksów i zrozumienie wykorzystywania rzeczy/materiałów z drugiej ręki. Że nie trąci to, jak kiedyś meszkiem i biedą/skąpstwem, że może być w końcu przejawem mądrej kreatywności. Że moje przekonanie, że ubranie, zasłona, obrus są tak naprawdę chwilowym kształtem tkaniny, która może żyć dalej poza ustaloną przez producenta funkcją - stało się bardzo potrzebnym, ekologicznym nurtem i postawą.
Dzisiejszy wpis to tylko zamknięcie rozdziału, nie książki. Zostawię tego bloga jako zapis mojego twórczego rozwoju na pamiątkę dla siebie i - mam nadzieję - inspirację dla Was! Dziękuję za Waszą obecność! Ona była główną motywacją do działania i bez Was nie doszłabym do miejsca, w którym jestem teraz.
Już teraz zapraszam Was do śledzenia moich dalszych poczynań! Nowa linia recyklingowa "X" wykiełkuje pod koniec marca w sklepie i zapoczątkuje nowy rozdział w mojej twórczości. Znajdziecie w niej wiele wartości przewijających się przez całą historię bloga, niezmiennie tkwiących od początku we mnie :)
Śledźcie mnie!
Najczęściej jestem obecnie na INSTAGRAMIE.
Aby nie przegapić nic w sklepie - zapiszcie się na newsletter: O TUTAJ!
Na Facebooku - mniej mnie, ale jestem.
Tu nie planuję być.
Wasza niezmiennie zakochana w naturze i niezmiennie kombinująca,
zmienna Joanka.