Czas wrócić po blogowej przerwie do zajęcia się zalegającym stosem materiałów i ubrań. Tak naprawdę mocno uciekałam od wzięcia tego materiału w swoje ręce w obawie przed "babcinym" efektem. Bo co uszyć z flaneli, aby nie było to piżamą lub koszulą... Co wymyśliłam? Zobaczcie sami!
Po co to kupiłam?
Flanelę dostałam i wzięłam, mimo, że nie miałam na nią pomysłu. Nie odmawiam materiałów w kwiaty, tym bardziej ciepłych!
Za ile i kiedy kupiłam?
Tkaninę dostałam za darmo od Kumpla razem w paczce z tą etniczną zasłoną jakieś 4,5-5 lat temu. Czas pochodzenia: głęboki PRL.
Co z tego ostatecznie powstało?
Długo nie miałam na nią pomysłu i byłam pewna, że to porządny kawałek płachty wielkości prześcieradła i jestem w stanie uszyć z niej wszystko. Nie wiedziałam tylko co, aby nie wyszło babcine i nie było piżamą (nie lubię piżam). Głowiłam się chyba od roku, przez głowę przeszły mi portki, narzuta, poszewki, wnętrze kurtki... W końcu, kiedy trafiła mi w ręce książka Janka Leśniaka "Jak szyć spódnice i sukienki" pomyślałam: raz kozie śmierć! Niech się stanie sukienka!
Postanowiłam zakasać rękawy i jak zwykle - zrobić sobie pod górkę. Uznałam, że skoro mam już szyć z książką Janka to idę na całego i wykonam sama formę podstawową przy pomocy wskazówek p. Zofii Hanus - książki, która od lat kurzy się u mnie na półce i łypie srogo okładką, mimo, że w książce Janka są podane źródła jak można przygotować gotową formę. Luty ogłosiłam sobie sama miesiącem próby, by chwycić się czegoś nowego. Postanowiłam też zmotywować się wyzwaniem, ogłoszonym na naszej grupie facebookowej "Po co to kupiłam?!", by uszyć z zalegających materiałów coś dla siebie.
W książce "Jak szyć spódnice i sukienki" pokazanych jest sporo sztuczek, jak z jednej formy podstawowej stworzyć różnorodne modele kiecek. Postawiłam na "sukienkę z falbaną", widoczną na zdjęciu powyżej.
Z konstrukcją... no cóż, poległam! Po przeczytaniu kilku wskazówek kultowej książki "Kulisy kroju i szycia" typu: "szerokość pachy przodu = 1/8 połowy obwodu gorsu + 1 cm" stwierdziłam, że dam sobie spokój, bo nie mam pojęcia skąd wynikają te ułamki, a samodzielne wykreślenie główki rękawa czy podkroju pachy bez krzywików spędzi mi na pewno sen z powiek. Po zdjęciu swoich miar postanowiłam przekształcić gotowy wykrój z którego szyłam kiedyś lnianą sukienkę. Wszystkie miary okazały się chybione! Dzięki książce Janka dowiedziałam się, gdzie powinny znajdować się prawidłowo zaszewki, jak głębokie powinny być. Okazało się, że biust wypada w ogóle w innym miejscu niż w wykroju z Burdy! Po uszyciu dwóch form próbnych z prześcieradeł i dopasowaniu ich jeszcze lepiej do mojej sylwetki (przy zachowaniu luzu, by sukienka nie była zbyt obcisła) sięgnęłam po flanelę.
W książce "Jak szyć spódnice i sukienki" pokazanych jest sporo sztuczek, jak z jednej formy podstawowej stworzyć różnorodne modele kiecek. Postawiłam na "sukienkę z falbaną", widoczną na zdjęciu powyżej.
Z konstrukcją... no cóż, poległam! Po przeczytaniu kilku wskazówek kultowej książki "Kulisy kroju i szycia" typu: "szerokość pachy przodu = 1/8 połowy obwodu gorsu + 1 cm" stwierdziłam, że dam sobie spokój, bo nie mam pojęcia skąd wynikają te ułamki, a samodzielne wykreślenie główki rękawa czy podkroju pachy bez krzywików spędzi mi na pewno sen z powiek. Po zdjęciu swoich miar postanowiłam przekształcić gotowy wykrój z którego szyłam kiedyś lnianą sukienkę. Wszystkie miary okazały się chybione! Dzięki książce Janka dowiedziałam się, gdzie powinny znajdować się prawidłowo zaszewki, jak głębokie powinny być. Okazało się, że biust wypada w ogóle w innym miejscu niż w wykroju z Burdy! Po uszyciu dwóch form próbnych z prześcieradeł i dopasowaniu ich jeszcze lepiej do mojej sylwetki (przy zachowaniu luzu, by sukienka nie była zbyt obcisła) sięgnęłam po flanelę.
Jakie było moje zdziwienie, kiedy rozłożyłam materiał i okazał się pasem szerokości 1m, długi na ok. 5m! Nie miałam pojęcia jak ten materiał mógł być u mnie tak długo i nie postanowiłam nawet go mocniej rozwinąć, by zobaczyć jak wygląda! Tak czy inaczej nie popsuło to planu. Sukienkę uszyłam odcinając ją nieco powyżej bioder. Początkowo planowałam długość do kolan, ale uznałam, że zbyt bardzo podobają mi się ostatnio asymetryczne rozwiązania, wiec tył sukienki skroiłam dłuższy. Zrobiłam też kieszenie, a zamek zamiast z tyłu wszyłam z boku, aby móc swobodnie zakładać kieckę sama.
To, co absolutnie podoba mi się w książce Janka Leśniaka jest WOLNOŚĆ. Nie ma sztywnych reguł, świata w którym 2 cm zrujnują Ci kreację. Możesz dopasować wszystko tak, aby pasowało do Ciebie, a nie wykreowanego modelu. Gdzie odciąć sukienkę? "Sugeruję między talią a biodrami". Jak powinny wyglądać zakładki? Szerokość 30 czy 35mm? Nie ważne! "Powinny być takiej wielkości, aby dolna krawędź była o 1 cm krótsza niż szerokość mankietu". Po raz pierwszy czułam, że autentycznie rzeźbię od początku formę, a nie tylko bezmyślnie przerysowuję wykrój, który później dopasowuję na siłę do siebie.
Kiedy uszyłam sukienkę założyłam ją i poczułam się zupełnie inaczej niż zwykle. Jakoś inaczej leży! Lepiej! Rękawy, mimo, że z tkaniny, nie opinają się i mam pełną swobodę ruchów. Podoba mi się to, że nie jest zbyt obcisła - uznałam, że jak wyjdzie zbyt babcina ze względu na wzór i kolor to przynajmniej będę ją wygodnie nosić po pracowni i w domu. W efekcie jest taka, że nie powstydzę się w niej wyjść do znajomych! A ta flanela tak idealnie grzeje!
To moje pierwsze kroki w zakresie ubioru, w pełni świadome, nie stawiane po omacku! Nie miałam pojęcia, że konstrukcja może okazać się przygodą! A Janek odwalił kawał dobrej roboty swoją książką! I tak jak na początku patrzałam spode łba na tą flanelę to teraz mam zagwozdkę co jeszcze z niej uszyć! Został mi kawałek i tym razem ochoczo chcę go wykorzystać! Może spódnica?
Próbowaliście już konstruować? Jakie macie doświadczenia w tym temacie? Z chęcią poczytam, bo ja zabierałam się jak widać po historii bloga jak pies do jeża!
Próbowaliście już konstruować? Jakie macie doświadczenia w tym temacie? Z chęcią poczytam, bo ja zabierałam się jak widać po historii bloga jak pies do jeża!
Kreatywnej mocy Wam życzę!
Joanka
- - - - ✂️- - - -
PO CO TO KUPIŁAM to akcja, którą zainicjowałam po tym, gdy odkopałam spod fury kurzu mój stos ubrań, rzeczy do przeróbki i materiałów kupionych tylko po to, by "kiedyś" coś z nich uszyć. Okazało się, że zachomikowałam ponad 100 rzeczy do przeróbki - czas się nimi zająć! Celem akcji jest regularne uszczuplenie rzeczy czekających "na potem". Mój cel to 1 rzecz na 2 tygodnie, efekty prezentuję w co drugi piątek na blogu. Też jesteś typem chomika? Zachęcam, przyłącz się do ruchu oswobodzicieli szaf, kątów, strychów i piwnic!
Szczegóły akcji: KLIK
Chcesz zobaczyć moje efekty? Zapraszam - KLIK!
Zapraszam też na naszą grupę na Facebook`u: KLIK - nie tylko dla szyjących! ;)