Są różne tkaniny. Czasami pod igłą ląduje bawełna co gładko sunie, ortalion co zgarnia przymaszynowy kurz kłaczy, len co się gniecie od dotknięcia. Czasami nie ląduje nic, bo tkanina jest tak obrzydliwa w dotyku, że od razu spływa do śmieci. Ale są też tkaniny, których czujesz, że człowiek nie jest godzien szyć. Tkaniny przez wielkie, dumne "T". Nie wiem jak Wy, ale na mnie spada to nagle jak grom. Mam tak z Morrisami, koronkami i wełnianymi pasiakami. Ostatnią okazję do zmierzenia się z samą sobą dała mi koleżanka podrzucając mi taki tam ot prezent bożonarodzeniowy: haft krzyżykowy wykonany przez jej ponad 90-letnią babcię. Hafciarstwo jest jej największą pasją.
Aby ożywić jego istnienie i wprowadzić go w użycie Ania poprosiła mnie o uszycie torby. Ależ miałam zaciśnięte zęby! Ale za to efekt godzien wielogodzinnej babcinej pracy!
Ano czasami tak jest, że po całodniowym szyciu bolą mnie nie ręce, nie kręgosłup tylko... zęby!
Joanka