Nigdy specjalnie nie lubiłam jesieni - a teraz? Jabłka, jarzębina, kolory, ciepłe skarpety, chłód mrożący uszy i gardło na rowerze, który zalewasz z radochą ciepłym, świeżym kompotem. Szał!
Jarzębinówka i zgroza - czosnkówka*! |
W końcu zaczynam organizować sobie świat wokół siebie. Próba pogodzenia pracy z pracą kończy się blogowym fiaskiem (jeśli zastanawiacie się nad założeniem jednoosobowej firmy przy braku rezygnacji z etatu nie łudźcie się, że życie blogowe będzie kwitnąć, oj nie nie!). Mam czas, aby się krzątać po kuchni, robić pierwsze przetwory (Mamo, chyba dorosłam! :D), przejść się na spokojnie do lasu. Lato przeszło piorunem, nie wiem kiedy. Czekam na pochmurne, ciemne wieczory, by spędzać je przy kubku ciepłego trunku - mam Wam tysiące rzeczy do opisania i nadrobienia za dużo zaległości.
Zaczniemy od bieszczadzkich wariacji, co Wy na to? ;)
Joanka
* polecam na przeziębienie - leczy w jedną noc!